Dresiarze i Nocka - to już rok bez Ciebie, Noceńko

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 01, 2006 13:10

Klemens zostaje wywieziony z domu do mojej mamy. Zachowuje się jak rasowy dresiarz, czekam tylko aż mu się po trzy paski na bokach pojawią...
Goni tę nieszczęsną zakaftanikowaną kocinkę, syczy na nią, nie daje się jej spokojnie poruszać po domu. Zupełnie, jakbyśmy się właśnie dokocili...
Nie będę ryzykować i czekać, kiedy mu to przejdzie (bo zapewne przejdzie), bo ryzyko, że Nocce te szwy się rozlezą od ucieczek, jest zbyt duże.
Lucek z Antkiem podchodzą do sprawy kaftanika na luzie - Antek zachowuje neutralność, Lucek chce się bawić. A Klemens, ech... Nie wiem, o co mu chodzi. Myślałam, że do teraz mu przejdzie, że to tylko kwestia tego, że ona wczoraj się mocno w tym kaftanie zataczała, ale dzisiaj panna chodzi bardzo sprawnie, a ten dalej ją prześladuje.

Poza tym Nocka w porządku, już wczoraj chciała się bawić i szukała żarcia. Nawet jakieś pojedyncze kulki suchego, które znalazła na podłodze były dobre i je zjadła... Może to jest sposób na jedzenie przez nią suchego? Przegłodzić dobę, to będzie wsuwać aż miło...
Motoryka się też Nocce poprawiła, co prawda chodzi troszkę jak po bagnach, ale już się nie zatacza i nie przewraca. Jeszcze wczoraj wlazła do kuwety i zrobiła piękne, wielkie sioo. A przed chwilą poszedł kupalek :D

Dziś rano dostała mięsko animondy i prawie zjadła talerzyk :lol:

Wygląda na to, że nic jej nie boli, tylko kaftanik wkurza.
Ja mam tylko nadzieję, że jej się szew nie poluzował od tych galopad i wiszenia w pełnym rozciągnięciu na firance... :roll:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 01, 2006 13:49

O kurczaki, jak ten czas leci, już po zabiegu :o

galla pisze:Wygląda na to, że nic jej nie boli, tylko kaftanik wkurza.
Ja mam tylko nadzieję, że jej się szew nie poluzował od tych galopad i wiszenia w pełnym rozciągnięciu na firance... :roll:

Na pewno się nie poluzował, jestem pewna, że dr Ż zszyła Nockę baaardzo solidnie :)
A że fixum-dyrdum panna dostała, że biega i troszkę dziwnie się zachowuje, to normalne w tej sytuacji. Możesz ewentualnie mocniej ścisnąć troczki -ja doświadczona po Balbinowych występach zrobiłam z Pikaśki baleron, który z trudem dreptał po mieszkaniu, za to świetnie sobie radził ze wskakiwaniem, gdzie tylko się dało (z zeskakiwaniem już było gorzej, a ja dostawałam zawału) :twisted: Teraz zresztą pewnie jeszcze działają środki przeciwbólowe, to gania. Za dzień, dwa może zacząć ją boleć, szwy będą ciągnąć, to może trochę przystopować z ganiankami :wink:

galla pisze: A Klemens, ech... Nie wiem, o co mu chodzi. Myślałam, że do teraz mu przejdzie, że to tylko kwestia tego, że ona wczoraj się mocno w tym kaftanie zataczała, ale dzisiaj panna chodzi bardzo sprawnie, a ten dalej ją prześladuje.

Klemensa zachowanie też jest normalne (chociaż nam ludziom aż się serce kraje z żalu). Zielony potwór nie dość, że jest zielony i kokardkowany, to jeszcze zajeżdża lecznicą - kto wie, może to wet zamaskowany zakradł się do domu? No trzeba pogonić przecież :twisted:
U nas było to samo, przez noc Balbina warczała, syczała i tłukła łapą w transporter, w którym spała Pikasia. Potem jeszcze przez dwa dni łaziła za zielonym baleronem i powarkiwała albo syczała jej prosto w twarz. Pikaśka nie uciekała (bo nie bardzo mogła, mocno była ściśnięta), tylko znosiła wszystkie obelgi; po dwóch dniach pyskówki się skończyły.

Będzie dobrze :)
A skoro apetyt ma na takie rzeczy, które dotąd nie wchodziły, to kto wie, kto wie? Może upieczecie dwie pieczenie na jednym ogniu - nie tylko sterylkę ale i rewolucję w jadłospisie :)

Za rekonwalescentkę :ok: :ok: :ok:
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 01, 2006 14:14

Uprzejmie donoszę, że suche już nie jest dobre. Dobre było, jak panna dobę nie jadła. Jak brzuszek nie jest pusty, to suche se może leżeć i waniać. Nie zjemy!

Kaftanik zaciągnięty jest dość mocno. Równie mocne, o ile nie mocniejsze, jest parcie Nocki do normalnego zachowania :twisted: przy tym jej parciu kaftanik przegrywa z kretesem.

ciekawi mnie to, czemu tylko Klemens tak zareagował, a reszta chłopaków zachowuje się normalnie. Lucek to jeszcze rozumiem - młody i głupi :twisted: Ale Antek też niespecjalnie się przejął zielonym baleronikiem.
Może Klemcio jest jakiś ten, no, szczególnie wrażliwy? :wink:
Na razie sytuacja się nieco uspokoiła, zwłaszcza, że się towarzystwo nareszcie pospało. Zawieszam więc szykowanie wyprawki dla Klemensa i poczekam aż wstaną. Zobaczymy, czy Klemens pokaże znów swą dresiarską, znaczy ten, wrażliwą, naturę, czy się uspokoi.
W razie czego w każdej chwili mogę go zawieźć do mamy, która już naszykowała sobie do zabrania kabanosiki dla ukochanego Klemensia 8)
Może go tak czy inaczej wywiozę na takie mini-wakacje... :wink:

Wiem, że trochę spanikowałam, ale się przeraziłam widząc pannę wiszącą i maksymalnie rozciągniętą i w przerażeniu obijającą się po mieszkaniu. A że mam możliwość wywiezienia Klemcia tam, gdzie on lubi być, to myślałam o skorzystaniu. Nar razie jednak zostawiamy sobie tę możliwość w odwodzie i czekamy na pobudkę :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 02, 2006 9:48

Ojoj, przegapiłam takie ważne wydarzenie...
Cieszę się bardzo, że NOckę dało się ciachnąć mimo tych drobnych krwistych odchleń od normy :wink:
Choć posterylkowego stresu nie zazdroszę... oj nie... ja pamiętam, jak siedziałam przy Kresce, jak mi jej było szkoda.. jak się zataczała jak pijany zając...
Na szczęście Kreska była jeszcze wtedy sama, więc żaden Dudusiowo-Jeżowy żul nie miał okazji jej ganiać :roll:
NO, ale jakoś każdemu udaje się przetrwać ten newralgiczny tydzień. Potem jest już z górki...
Galla, próbowałaś mieszać mięsko z chrupkami albo puszką? BO może tak się uda przekonać panienkę? Może codziennie trzeba wymieniać jeden kawałek mięska na ziarenko suchego :roll:
Ech, chyba sama nie wierzę w to, co mówię... Nie wyobrażam sobie przestawiania Kreski na puszkowe jedzenie... Całe szczęście ona uwielbia suche.. całe szczęście ! :)
A może musisz poszukać jakiegoś "domowego" jedzonka, które jej posmakuje: żółtko, bieluch, rosołek... no nie wiem...
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 02, 2006 12:01

Panna dzisisaj całkiem nieźle, właśnie się zagryzają z Luckiem, Nocka leży na plecach, a Lucek po niej skacze :strach:
Kaftanik nadal jest okropnie niewygodny, mamy troszkę depresji kaftanikowej nawet, ale tak bez przesady. Przynajmniej już nie panikuje.
Wczoraj Nocka spała od godziny mniej więcej 17tej do północy. W tym samym miejscu, tylko boczki zmieniała. Odsypiała stresy.
Dla mnie najgorsza były ta noc po sterylce, bałam się tego oszołomienia Nocki i związanego z tym braku opanowania. Teraz to już luz 8)

W sumie to spróbuję jej mieszać mięso z suchym, ale czarno to widzę - po prostu tego nie tknie. Wystarczy, że jej się w mięsie zaplącze jakiś kawałek puszki Luckowej (przez przypadek, spadnie mi na jej talerzy, jak wykładam Luckowi) - już nie ruszy w ogóle całej porcji. Muszę oczyścić :twisted:
Żółtko jest be, Bieluch też jest be. Wszystko jest be. Teraz jeszcze wchodzi Animonda Light Lunch Pute z Salami, tylko ciekawe jak długo :roll:
Ja już prawie wszystkiego spróbowałam...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 02, 2006 12:12

Współczuję ci... naprawdę..
a próbowałaś puszki hillsa???
wśród nich są takie malutkie (i większe chyba też), które są idealnym pasztetem. takim prawie kremem.. Kreska je uwielbia, tylko mnie rzadko zdarza się na taką akurat trafić, bo nie rozgryzłam jeszcze oznaczeń Hillsa. Niektóre też są niby pasztetem, ale takim ... hmm... o niejednolitej konsystencji. I one już są beee...
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 05, 2006 19:55

Galla dopiero zobaczylam, ze Nocka przeszla sterylke, gratuluje :D :ok: :wink: Dobrze, ze Malutka ma sie coraz lepiej i wraca szybciutko do zdrowia :ok: :ok: :ok:
Tajguś i Pusiaczek za TM.... już nie wierzę w cuda....

crisis

 
Posty: 1322
Od: Nie lis 27, 2005 19:08
Lokalizacja: dom nr1-Braniewo dom nr2-Włocławek

Post » Wto gru 05, 2006 21:51

a ja nieśmiało proszę o opowieści o trzecim z dresiarzy!!!
Lucku, przemów do nas!!!! :lol:
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 07, 2006 8:54

galla pisze:W sumie to spróbuję jej mieszać mięso z suchym, ale czarno to widzę - po prostu tego nie tknie. Wystarczy, że jej się w mięsie zaplącze jakiś kawałek puszki Luckowej (przez przypadek, spadnie mi na jej talerzy, jak wykładam Luckowi) - już nie ruszy w ogóle całej porcji. Muszę oczyścić :twisted:
Żółtko jest be, Bieluch też jest be. Wszystko jest be. Teraz jeszcze wchodzi Animonda Light Lunch Pute z Salami, tylko ciekawe jak długo :roll:
Ja już prawie wszystkiego spróbowałam...


Po pierwsze - ja też przegapiłam takie wydarzenie :oops: Nociu - jesteś dzielna dziewczynka :ok:

A co jedzenia. Opowiem z rumieńcem za mojego Tatę takie wydarzenie: mój Tato, człowiek wielu zawodów, skończył jako szkołę średnią technikum weterynaryjne, były to lata 50.
Praktykę miał w pewnym pegeerze. Tam, wśród miejscowej ludności, szybko zyskał opinię lekarza, co to wszystko potrafi.
I pewnego dnia pewna kobiecinka przydreptała ze swoim kotem. Kot od dłuższego czasu nic nie chciał jeść, nawet mięska, co na wsi raczej się nie zdarza. Kobiecina zrozpaczona, bo mimo, że wieś-lata 50, kot był dla niej domownikiem. Inni lekarze go oglądali i nic nie potrafili jej poradzić.
Mój Tato kota tez obejrzał, stwierdził, że jest cały, nic go nie boli, wygląda dobrze. Ale kobiecinka lamentowała. Więc Tato, żeby ją uspokoić, postanowił pozostawić go na obserwację - warunki peegeru, miejsce obserwacji to była kom. na drzewo.
I wsiadł na motor, aby pojechać do Wrocka. Przyjechał po trzech dniach. A najgorsze, ze śpiesząc się do swojej narzeczonej - mojej Mamy, zapomniał komukolwiek z lekarzy powiedzieć o kocie.
Zaraz po powrocie przybiegła kobiecina po kota. I wtedy mój Tato uświadomił sobie, że nikt nie wiedział o kocinie w komórce.
Wyciągnął biedaka, a kot.........wciął całą kromkę na oczach zachwyconej kobiety, która odtąd wszędzie głosiła, że mój Tato to istny cudotwórca, młody, ale zna się na rzeczy jak nikt z pozostałych lekarzy.
A że była bardzo energiczna, wszystkie okoliczne wsie zostały powiadomione o cudownym, niezwykłym lekarzu. I tym chętniej, ku niezadowoleniu starszych wetów, ciągnęli do niego.
Kot zaś na trwałe przeprosił się z miseczką.

Broń Boże nie namawiam na takie cudowne leczenie, ale jak moje koty grymaszą, zawsze im to opowiadam :wink:
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 07, 2006 13:00

Mamuciku :lol: :lol: :lol:
Tylko komórki w Warszawie nie mam, ale na działce się znajdzie siakaś drewutnia :twisted:
I Nockę do drewutni na 3 dni :wink:
Co prawda ona już po kilkunastu godzinach niejedzenia ciągnęła do suchego, ale jak tylko dostała łyżeczkę mięska, to suche już było be...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 07, 2006 13:26

galla pisze:Co prawda ona już po kilkunastu godzinach niejedzenia ciągnęła do suchego, ale jak tylko dostała łyżeczkę mięska, to suche już było be...


Bo Nocia to nie tylko piękna, ale i mądra dama jest.
Zresztą myślę, że my też majac do wyboru puszysty omlecik, albo suszony naleśnik :wink: wybierzemy - mniam :D - omlecik :P ( - o to ja na widok omlecika )
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw gru 07, 2006 13:56

O! Nocka już po sterylce. Gratulacje.
A jak się goi? Wszystko dobrze, mam nadzieję?
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pt gru 08, 2006 0:19

Regata pisze:O! Nocka już po sterylce. Gratulacje.
A jak się goi? Wszystko dobrze, mam nadzieję?


Nie wiem jak się goi, bo nie zdejmujemy kaftanika. Obawiam się, że już byśmy go nie założyli :twisted:
Ale z zachowania panny wynika, że wszystko jest w porząsiu. Gorączki nie ma (bo już byśmy byli 10 razy u weta), tylko panna naindyczona w kaftaniku.
Spędza całe dnie na sofie, wyrusza z niej tylko do kuwety. Jedzenie spożywa na poduszkach.
Hrabianka :twisted:
(oby jej tylko tak nie zostało :roll: :wink: )
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 08, 2006 0:36

agacior_ek pisze:a ja nieśmiało proszę o opowieści o trzecim z dresiarzy!!!
Lucku, przemów do nas!!!! :lol:

prosimy 8)
moja trójka ObrazekObrazekObrazek

Punto [*] 03.08.2013.

dzioby125

 
Posty: 4028
Od: Pt paź 21, 2005 20:03
Lokalizacja: Dąbrówka/koło Poznania

Post » Pt gru 08, 2006 0:56

No to chyba czas najwyższy, żeby napisać słów kilka o naszym czwartym kocie i trzecim Dresiarzu jednocześnie :D

Część historii Lucka, razem z linkiem do samego jej początku, można przeczytać w wątku kociarnianym.
Są tam też pierwsze zdjęcia Lucka, tuż po przyniesieniu go do pierwszego domu tymczasowego.
My zostaliśmy jego drugim domem tymczasowym.
Tylko nam ten tymczas nie do końca wyszedł :twisted:

Lucek miał mnóstwo szczęścia, że spotkał na swojej drodze człowieka, który zaniósł go do swojego domu.
Miał mnóstwo szczęścia, że ten człowiek skontaktował się z osobą, która zna Janę.
Mnóstwo szczęścia, że Jana zajęła się leczeniem jego biednych, chorych, półślepych oczu i namówiła tych ludzi, by go przetrzymali.
My tylko dopełniliśmy dzieła - wzięliśmy Lucka już podleczonego, z oczami w bardzo dobrym stanie. Tylko zaglucony był okropnie - więc mogliśmy się troszkę wykazać, męcząc kota inhalacjami i podawaniem antybiotyku.
Wtedy jeszcze byliśmy domem tymczasowym.
Ale Lucek, jaki jest, każdy widzi - szybciutko podbił nasze serca, a zwłaszcza serce TŻta, który podjął decyzję o tym, że Lucek dołączy do naszego stada.
Pewnego dnia po prostu usłyszałam, że mam zlikwidować wątek na Kociarni, bo Lucek nikomu nie zostanie oddany :D
I tak właśnie Lucjan został naszym czwartym kotem.
Kotem absolutnie cudownym i wspaniałym, rozbrykanym łobuziakiem, który zupełnie nie ma szacunku dla moich ubrań. Zwłaszcza, gdy te ubrania są na mnie :twisted:
Wstrętny łobuz bezceremonialnie wspina się na moje plecy, korzystając z najprostszej drogi - po nogawkach i tyłku. stamtąd już tylko kilka drapnięć pazurami do szyi :wink:
Ciekawe, że TŻ nie jest obiektem jego wspinaczkowych zapędów.
TŻ jest od noszenia koteczka na rękach.
I całowania go w głowę - Lucek ma spore szanse na łysinkę na czole 8)
Lucek to kot z niesamowitą inwencją twórczą. Inwencja ta dotyczy głównie organizowania sobie zabawek z rzeczy, które z pozoru do zabawy się nie nadają.
Ale czyż można oprzeć się powabnym kształtom cebuli?
Czy mozna przejść obojętnie obok chusteczki higienicznej, poniewierającej się na podłodze? Taka chusteczka zapewne jest smutna, więc trzeba ją dobić, żeby smutna nie była :twisted:
Lucek to kot bardzo kontaktowy i wygadany. Taki mały, a pyskuje za dwóch. Zwłaszcza w kuchni w porze karmienia 8)
Rozruszał troszkę dwóch Dresiarzy - po prostu podchodzi do nich i wskakuje im na głowę. Zwłaszcza teraz, gdy Nocka jest zamotana w kaftanik.
Dla Nocki Lucek jest prawdziwym uśmiechem od losu. Panna nudziła się okrutnie w towarzystwie dwóch zblazowanych samców.
Trzeci samiec zechciał z nią szaleć, skakać, brykać, zagryzać się i demolować mieszkanie. Wcześniej oczekiwała współpracy w tym zakresie z mojej strony.
Można więc powiedzieć, że dla mnie to też uśmiech od losu - nie muszę już demolować z Nocką chałupy :twisted:
Ulubionym wieczornym zajęciem Lucka jest zrzucanie rzeczy z mojego nocnego stolika. Dba chłopak o to, żebym nie poszła spać bez wieczornej dawki gimnastyki :wink:
Ale nie sypia z nami - ani razu jeszcze nie spał w łóżku :(
Czasem tylko udaje mi się go ściągnąć ze stolika, przytrzymać siłom i godnościom, doprowadzić do mruczenia i położyć go na moich własnych piersiach. Wtedy przez jakieś 10 minut mam mruczącego kotka w objęciach. Ale 10 minut to jest max tego, co Lucek w objęciach może wytrzymać. Dłuższy pobyt w ludzkich ramionach jest znakiem, że człowiek chce się z Luckiem bawić, czyli na pewno czeka na obgryzanie palców i zabijanie ręki :twisted:

I tak właśnie zostaliśmy posiadaczami czterech, kompletnie różnych kotów.
Stan posiadania kształtuje się następująco:
Ja mam 2 i 1/4 kota (całego Klemensa, 3/4 Antka, 1/4 Nocki i 1/4 Lucka)
TŻ ma 1 i 1/4 kota (3/4 Lucka,i 1/4 Antka i 1/4 Nocki).
Reszta Nocki jest jej osobistą własnością :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, crisan, Nul i 26 gości