Pojechałyśmy, zobaczyłyśmy, i nawet nagrodę dostałyśmy
Ale od początku.
Baaardzo wcześnie rano pod mój dom zajechał wehikuł MariiD z transporterkiem na tylnym siedzeniu. W transporterku siedziała Bajra - jakby ktoś nie wiedział, to jest to duża kotka (6,5 kg!) rasy maine coon, o wyglądzie zabójcy

. Bajra wygląda po prostu dziko, i jest jej z tym pięknie
Z jednej strony transporterka usadowiła się Aleba, a z drugiej ja z Hestią na kolanach. Hestia jak tylko zobaczyła Bajrę, natychmiast ją obsyczała, żeby pokazać, kto tu jest dużą i groźną kocicą
Po drodze zajechałyśmy jeszcze po aamms i biszkoptowego persa, który miał jechać do nowego domu. Persik podróżował w transporterku w bagażniku - Maria zdjęłą półkę, żeby między nim a nami była lepsza komunikacja. I była - poniżej 40 km/h pesik prostestował i kazał jechać szybciej. Przy wyższych prędkościach siedział cicho i spokojnie
Hestia generalnie zachowywała się jak aniołeczek - leżała u mnie spokojniutko na kolanach, tylko dwa razy odwiedziła aamms na przednim siedzeniu.
Od czasu do czasu rzucała groźne spojrzenia w stronę Bajry i mówiła jej: hhhhhhyyy
Bajra kurdupla oczywiście kompletnie ignorowała
Po drodze zajechałyśmy na kawę, Hestię oczywiście zabrałam ze sobą i moje współpasażerki nie mogły się znów nadziwić, jaka ona jest grzeczna
A co! W końcu ja ją wychowuję
Wreszcie dojechałyśmy, zainstalowałyśmy kocice w klatkach i mogłyśmy się nieco rozejrzeć.
Na Festiwalu Kotów w Łodzi było bardzo miło, dużo ludzi oglądało koty na pokazie.
Hestia wzbudzała ogromne zainteresowanie
Chyba najczęściej padającym pytaniem było: Czy to syjam?
Dzieci miały swoje poglądy na rasę: O, baranek!
Słyszałam okrzyki: Jaki śliczny!
I stwierdzenia: Mnie się takie koty wcale nie podobają!
Jedno jest pewne - nikt nie przeszedł obojętnie
Pierwszą część dnia Hestia spędziła głównie u mnie na rękach, gdyż za sąsiadów miałyśmy drące mordeczki syjamy
Hestia bardzo się tym denerwowała - nigdy nie widziałam jej tak podminowanej
A jak ją wzięłam na ręce i wyniosłam poza zasięg syjamskich krzyków, natychmiast stawała się znacznie spokojniejsza, nawet w tłumie ludzi.
No to nosiłam dziecko na rękach
Okazało się, że Hestia była jedynym devonkiem na pokazie, więc wypadło mi podczas prezentacji ras wgramolić się z nią na scenę. Po paru słowach red. naczelniego miesięcznika KOT na temat rasy musiałam i ja powiedzieć parę słów do mikrofonu

. Kompletnie nie pamiętam, jakie bzdury tam wygadywałam

, ale może to i lepiej...
A w drugiej połowie dnia miałam przemiłą niespodziankę: Hestia zdobyła tytuł "Kot KOTA" przyznany przez redakcję miesięcznika KOT
Hestia dostała tytuł, a ja nagrodę - półroczną prenumeratę KOTA gratis
Mała była już kompletnie padnięta (ja też), gdy pod wieczór wyruszyłyśmy w powrotną drogę. Bajra oczywiście znów siedziała cihhutko w transporterku, a Hestia rzucała w jej strone hhhhycząco-burczące inwektywy.
Trochę pospała, trochę zwiedzała, odwiedziła tym razem dla odmiany Alebę po drugiej stronie transporterka, a pod koniec podróży zainstalowała się w bagażniku na naszych kurtkach.
Gdy dotarłam do domu, Hestia przywitała sie ze wszystkimi kotami po kolei, widać było, że się cieszy z powrotu
A gdy położyłam się spać, ten mój kompletnie wyczerpany przeżyciami dnia kotecek zaczął polkę-demolkę na spółkę z dwiema smarkulami
Biegi, skoki, wskakiwanie do miski z chrupkami, zamykanie drzwi od kuchni i potem dobijanie się do nich - miałam ochotę ją udusić
A taka była zmęczona - same oczka jej się zamykały...
