Najgorzej jest z kupą.Wczoraj zaczęła się napinać,płakała przy tym strasznie,robiła na leżąco ,bo tak ją bolało, ale przynajmniej trochę poszło...To bardziej przypominało poród niż zwykłe wypróżnianie.Będę musiała chyba trochę więcej tej laktulozy jej dawać,żeby kupsko rozrzedzić.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze o nas czyta...ale tak czy siak napiszę Jutro niestety idziemy na drutowanie-nie obeszło się, bo jedna strona żuchwy wyraźnie opadła A tak poza tym jest całkiem nieźle.
Za 2 godziny jedziemy na drutowanie.Wczoraj wetka powiedziała,że mała będzie takim kocim inwalidą, tzn nie będzie tak sprawna jak pozostałe koty, cytuję:Na dworze na pewno sobie nie poradzi.
Ok, przyjełam do wiadomości...tylko,że ta inwalidka dzisiaj wyskoczyła z naparwdę dużego , wysokiego kartonu
No cóż...
Na forum wielo kotów inwalidów - niewidzące, niesłyszące, bezłapki, bezogonki, takiego po złamani szczęki też znam - wszystki świetnie sobie radzą
Tylko niech maleńka zdrowieje i nie płacze ...
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/
Dopiero wróciłyśmy.Mała powoli się wybudza.Ten wystający drut wygląda dosyć makabrycznie...tłumaczę sobie,że też mam kolczyk pod ustami i jakoś parę lat już z tym żyję i nic nie boli itd, ale jakoś mi to nie pomaga Mała będzie nosić drucik przez 6 tygodni.
Akurat znam jednego, forumowego "druciarza" Żyje, jak w puchu, nawet nieźle się odżywił (i ostatnio musiał przejść na dietę, bo zamienił się w wałek od kanapy ).
Okazało się ,,że drut nie zrobił na małej żadnego wrażenia Nawet nie zwróciała na niego uwagi , a bałam się,że będzie próbowała tam grzebać. Ładnie je, bawi się...próbuje wyłazić z kojca i w ogóle nie przejmuje się swoim nowym "piercingiem"