Malutka wczoraj miała słabszy apetyt, dziś prawie cały czas dopraszała się o trzymanie na rekach i głaskanie. Rzuciła się co prawda na mokrą karmę, która jadła po raz pierwszy, ale po powrocie z uczelni zastałam brzydkie, śmierdzące kupy w kuwecie. Do tego mała załatwiła się na oba fotele.
Gdy godzinę zaczeła szczekać pyszczkiem i po chwili wymiotować pianą lekko żółtą. Zapakowałam ją w ręcznik i pojechaliśmy do weta. Miała temperaturę 39,4 . Dostala antybiotyk i kroplówkę, przy ktorej strasznie krzyczała i wyrywala się, ale wcale się nie dziwię, maleństwo i taka wielka igła.
Słabiutka leży teraz zawinięta w mój sweter. Kroplówka zeszła z niej mimowolnie. Nawet nie probowała się wyrywać, że chce się załatwić.
Dr.Dominika stwierdziła, że najwazniejsze są najbliższe 24 godziny, jedzenie i picie zostało odstawione. Jeśli jutro dalej będzie wymiotować, to mała prawdopopodobnie jest zarażona panleukopenią. Próbuję zdobyć dla niej Caniserin, bo jesli to faktycznie ta paskudna choroba, to jutrzejszy dzień będzie dla niej jedyną szansą na podanie, potem może być za późno.
Bardzo się o nią martwię, to takie słodkie maleństwo

Do tej pory nie miałam u siebie przypadku panleukopenii i oby to nie była ta choroba.
Prosze trzymajcie za małą kciuki.