
Czarne.
Małe. Mają niecałe dwa miesiące.
Odrobaczone już dwa razy (edit: początek listopada: trzy razy).
Na pewno nie przeżyłyby zimy na wolności...
Mruczą na potęgę. Nawet brać na ręce nie trzeba


Oto trikotek:
Fredzia - odeszła za Tęczowy Most 24 października


Najbardziej puchata z trikotka - i najjaśniejsza, dymna (jasny podszerstek i CZEKOLADOWE znaczenia (opinia cioci Tajdzi). Ogonek ma pręgowany


Edit: po paru dniach okazała się niezłym brykaczem i silną, przebojową (choć nie łobuzującą jak brat) kocinką. Pierdółkowatość musiała być skutkiem stresu

Tumcia - zarezerwowana - jedzie do nowego domku 10.11.

Mniej puchata niż Fredzia, ale bardziej czarna - tylko mała plamka pod brodą jest biała, taka broszka u małej damy


Edit: Tumiś to równiez naaaaajwiększy pieszczoch. Mruczy jak szalona, lubi ludzkie ręce, choć trochę kwiczoł jest - na każdą zmianę sytuacji reaguje popiskiwaniem

o, tu widać troszkę tę plamkę


No i chłop na zagrodzie (jedyny mężczyzna w naszym domu

Miziut
Cały czarny, z króciutką, jedwabistą sierścią i takim zaledwie muśnięciem bielą pod bródką (bo to nawet plamka nie jest). Łobuz, zawadiaka, największy brykacz - ale i najodważniejszy. Natychmiast biegnie na pomoc, kiedy któraś z sióstr-pierdółek popiskuje. W transporterze zabierany po "łapance" stanął przed resztą rodzeństwa (jeszcze brat i siostra zostali u jopop) i groźnie fuczał na każdego zaglądającego


no, tu może nie mam najmądrzejszego wyrazu mordki




No to czekamy na domki

Edit z końca października: nastąpiła zamiana ról. Miziek jest największym, najbardziej cudownym przytulaczem. Natychmiast pakuje sięna pierwsze dostępne kolana i mruczy jak najęty. Do brykania też nie jest ostatni, al ejednak moszczenie się na człowieku przedkłada ponad wszytsko. Jest również wielkim śpiochem - pewnie przez to, że jeszcze "tłucze się" po nim choróbsko, więc jest słabszy.
Tumcia natomiast, po uporaniu się z dwoma poważnymi kryzysami, okazała się największym brykadełkiem świata



Dwa różne charaktery, a tak pięknie się dopełniają... Gdyby ktoś chciał je razem...