Spoko, żyję, poprostu jem poza domem
Maluchy w porządku, rozarabiają, zwiewają przede mną po kątach. O dziwo łatwiej jest złapać Chrliego, ale jest bardziej spięty na rączkach. Głasiany po pewnym czasie rozluźnia się, bezwałdnie wyciąga łapki i słodko sobie zasypia. Jak uda się złapać małą dziewuszkę, to ona od razu na rączkach zaczyna mruczeć.
Maluchy obecnie poddane są kuracji homeopatycznej, więc dostają zastzryczki co dwa dni i kropelki do gębuś trzy razy dziennie. Mam trochę mało czasu dla maluchów niestety, ale jak jestem, to męcze i dręczę, żeby się stały bardziej proludzkie.
Ze zdjęciami będzie kłopot, bo jak juz złapię kociaki, to brakuje ręki do zrobienia zdjęć.