Szpitalne koty (1)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 03, 2003 12:44

tak tez własnie myslałam... podczas narkozy i samego zabiegu sterylizacji bo uszy sa cholernie unerwione...
trudno, te , których się nie udałooznakować niech biegają
ale kolejne - KONIECZNIE , a jak wet nie wie, jak to zrobić to niech zapyta lakshmi!!!

graga

 
Posty: 1138
Od: Wto paź 15, 2002 13:52
Lokalizacja: Warszawa-Targówek

Post » Czw kwi 03, 2003 13:05

lakshmi pisze: Ależ pięknie można uszka naciąć zwykłym skalpelem (wiem, bo nacinałam) - albo odcina się czubek ucha, /../.

Na przykład tak to może wyglądać:
http://koty.rokcafe.pl/rodos/foto/1.jpg
http://koty.rokcafe.pl/rodos/foto/12.jpg

ana

 
Posty: 24747
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw kwi 03, 2003 13:11

Pozwolę sobie jeszcze zacytować Pewnego Mądrego Veta (co prawda o copyrajt na cytaty nie spytałam, ale może głowy nie urwie - tym bardziej że z opisu skorzysta inny vet) :wink: :

Pewien Mądry Vet pisze:/../ odcinam wierzchołek lewej małżowiny usznej o wysokości mniej więcej 5 - 7 mm. Małżowina jest silnie ukrwiona, więc przed odcięciem zaciskam kleszcze Peana tuż pod linią cięcia i wzdłuż kleszczy tnę prostymi nożycami chirurgicznymi lub lancetronem elektrycznym. Ten ostatni jest najlepszy, bo od razu koaguluje otwarte naczynia. Niestety nie każdy tym dysponuje, więc nożyce muszą stanowić alternatywę, ponieważ dają mniej krwawień, niż zwykłe ostrze skalpela. Zauważyłem, że bardziej krwawią kotki po hormonach, np. Proverze. W takich przypadkach można naczynko koagulować lapisem lub kryształkiem nadmanganianu potasowego. Pomysł nacinania ucha wziął się z WSPA (Światowego Tow. Opieki nad Zwierzętami), oni to rozpowszechniają wszędzie, gdzie uruchamia się akcje sterylizacyjne kotek./../.

ana

 
Posty: 24747
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw kwi 03, 2003 13:19

Pewien Mądry Vet pisze:/../ odcinam wierzchołek lewej małżowiny usznej o wysokości mniej więcej 5 - 7 mm. Małżowina jest silnie ukrwiona, więc przed odcięciem zaciskam kleszcze Peana tuż pod linią cięcia i wzdłuż kleszczy tnę prostymi nożycami chirurgicznymi lub lancetronem elektrycznym. Ten ostatni jest najlepszy, bo od razu koaguluje otwarte naczynia. Niestety nie każdy tym dysponuje, więc nożyce muszą stanowić alternatywę, ponieważ dają mniej krwawień, niż zwykłe ostrze skalpela. Zauważyłem, że bardziej krwawią kotki po hormonach, np. Proverze. W takich przypadkach można naczynko koagulować lapisem lub kryształkiem nadmanganianu potasowego. Pomysł nacinania ucha wziął się z WSPA (Światowego =ow. Opieki nad Zwierzętami), oni to rozpowszechniają wszędzie, gdzie uruchamia się akcje sterylizacyjne kotek./../.

Oczywiście, że lancetron elektryczny jest najlepszy. Niestety pani wet, u której terminowałam nie miała takiego sprzętu, więć cięło się albo nożycami, albo skalpelem, na zacisku, oczywiście, coby jak najmniej krwawiło. Cięcie ucha przy braku nożyczek to po prostu kwestia chciejstwa. Owszem, naczynka są bardziej poszarpane niż przy nożycach, ale i tak trzeba tamować krew lapisem i tak.
Obrazek

lakshmi

 
Posty: 2870
Od: Pt mar 01, 2002 23:48
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw kwi 03, 2003 13:54

lakshmi pisze:Ależ pięknie można uszka naciąć zwykłym skalpelem (wiem, bo nacinałam) - albo odcina się czubek ucha, albo wycina trójkącik. Skalpel wystarczy.

Pewnie i wystarczy, ale kiedy sie ma doświadczenie i zna tą metodę. A na Śląsku chyba nikt tego nie robi. Wet powiedział tylko, że ucho bardzo by krwawiło.
Graguś: myślę, że jak ktoś będzie chciał coś na terenie szpitala z kotami zorganizować, to od razu zostanie zauważony przez karmicielkę, a ta przecież będzie wiedziała, która kotka jest wysterylizowana - ja się mogę pomylić, ale wiem, że ona rozpoznaje je bez trudu. Także - nie martwię się za bardzo.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Czw kwi 03, 2003 14:09

Wieści z frontu: kotki wypuszczę jutro rano - kiedy będziemy łapać następne.
Przed chwilą podałam im puszkę z Pratelem - troszkę zjadły, ale Pratel wyczuły. Nic to - do wieczora je przetrzymam i może zjedzą.
Widać, że dziś czują się znacznie lepiej.
Z samego rana popsikam je jeszcze Frontlinem - niech je pchły choć przez miesiąć zostawią w spokoju.
Wczoraj udało mi się zakroplić oczko tej kici która je mrużyła i dziś jest juz prawie dobrze.
Ta łaciatka którą wypuszczam ma lekki katar - jedno oko jej łzawi i kicia czasem kicha, ale trudno - kolejka do sterylizacji jest długa, nie mogę zwlekać z jej wypuszczeniem. Może teraz, kiedy na dworze coraz cieplej dojdzie do zdrowia? Ta druga (która zostaje) jest już zdrowsza, choć z oczek ciągle coś wypływa. Ale dziś już ładnie je i mam nadzieję, że wszystko będzie :ok:

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Czw kwi 03, 2003 14:20

Rysiu, a gdzie Ty je trzymasz?

W jakiejś klatce?

(Sorry, jesli było a ja niedoczytałam...)
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Czw kwi 03, 2003 18:34

Kasia D. pisze:Rysiu, a gdzie Ty je trzymasz?
W jakiejś klatce?

Dostałam w prezencie klatkę od Gragi :D :aniolek:
To taka klatka w sam raz na dwie kotki, a ja mam cztery. Dlatego przy wybudzaniu (dopóki ich w ogóle nie znałam) były wszystkie cztery w klatce, a teraz pozwalam tym które chcą choć troche wyjrzeć do pokoju, bo to zdecydowanie za duży tłok.
Efekt: jedna kicia śpi właśnie na ręczniczku pościelonym na klatce, druga wciśnięta w półkę z książkami, a dwie pozostałe śpią w klatce, przytulone mooocno do siebie.
Bosh - już jutro się rozstajemy.... Już mi przykro. Bo bardzo je polubiłam, a nie wiem co je jeszcze w kocim życiu czeka... :(

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Czw kwi 03, 2003 20:22

wlasnie... to jest najgrorsze!!!!!!!!! ta niepewnosc jak skoncza nasze podopieczne koteczki....
Zawsze jak wypuszczam kotki, albo oddaje komus to mnie sciska z tej niepewnosci.....

ale wiesz co.... Jesli one maja co jesc, nie beda juz rodzic ... to chyab sa szczesliwe..... chodza sobie swoimi sciezkami... poluja.
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw kwi 03, 2003 20:42

no nieeee! ciekawe jak przez krótkie cięcie, mozna cos w środku "dłużej" przeciąć ??? nie wierzę takim opiniom!!!


Mozna - moj poprzedni wet stosowal wlasnie taka metode ;)
Wtedy jeszcze nie znana byla obcna metoda z haczykami - przynajmniej nie w malych miejscowosciach. I moj wet staral sie na skorze zrobic jak najmniejsze naciecie (ale tak zeby mu to nie utrudnialo pracy) - a pod spodem bylo ono juz wieksze - bo skora jest zazwyczaj bardzo elastyczna i mozna bylo ja naciagnac. Po zszyciu jej okazywalo sie ze ranka w sumie jest niewielka. Bardzo mi sie to podobalo :)
Na dodatek - jesli tylko byla mozliwosc (kotka miala duzo skory na brzuchu) to cial w ten sposob zeby pozniej, gdy kocica stoi, chodzi - miejsce przeciecia skory nie bylo bezposrednio nad cieciem w miesniach - dzieki temu zdrowa skora stanowila swietna bariere dla ewentualnych bakterii i infekcji - gdyby sie wdaly w rane na skorze.

Kasiu - byc moze nie dogadalas sie po prostu z Przemkiem - to swietny chirurg, wiec watpie by nie wiedzial ze kastruje sie czasami z naprawde minimalnym nacieciem miesni :) Byc moze w Lublinie wsrod wetow nazwa "male ciecie" - oznacza cos innego niz w Warszawie? Prawde mowiac - nie zdziwiloby mnie to - to zupelnie inny swiat.

Inna sprawa ze zgadzam sie z nim w zupelnosci jesli chodzi o ryzyko powiklan - czesto ludzie widzac ze po operacji kotce pozostala niewidoczna niemal ranka - nie zdaja sobie sprawy ze wewnatrz ma ona takie same rany jak przy normalnej kastracji - wiec moga zlekcewazyc ryzyko. Taka kotka wypuszczona, gdy dostanie krwotoku bo jej popuszcza podwiazania lub wda sie jakas infekcja - nie ma naprawde szans - wiec po operacji nie powinna byc tak od razu wypuszczana - mimo iz na skorze ma malenkie tylko ciecie.

Zmieniajac temat - Rysiu - gratulacje za swietnie przeprowadzona akcje!Nie myslalas kiedys zeby napisac ksiazke o swoich przygodach? :)

Blue

 
Posty: 23907
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw kwi 03, 2003 20:53

Blue pisze:Byc moze w Lublinie wsrod wetow nazwa "male ciecie" - oznacza cos innego niz w Warszawie? Prawde mowiac - nie zdziwiloby mnie to - to zupelnie inny swiat.


8O 8O 8O 8O 8O 8O 8O

Mam się ucieszyć czy wprost przeciwnie?
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Czw kwi 03, 2003 21:04

Blue pisze:Taka kotka wypuszczona, gdy dostanie krwotoku bo jej popuszcza podwiazania lub wda sie jakas infekcja - nie ma naprawde szans - wiec po operacji nie powinna byc tak OD RAZU wypuszczana

Czyli trzy dni są w sam raz? Bo się trochę przestraszyłam... Tak bym nie chciała żeby coś złego im się przytrafiło!

Kotki czują się świetnie - dziś nawet dwie 8O pogoniły Azę z pokoju - Aza się cieszyła TŻem, a one myślały, że jej podskoki to atak - i naraz, jak na komendę, wyskoczyły z klatki. Dobrze, że Aza pokornie uciekła... :roll:

A te dwie, które w ogóle nie zareagowały na zachowanie Azy to właśnie kicia która zostaje i buraska z rudym odcieniem. To one właśnie ciągle się przytukają, wylizują sobie uszka, oczka, obejmują sie łapkami... Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam... Łza się w oku kręci - może ktoś chce tą przymilastą, bardzo łagodną buraskę? :crying:
Kurcze - szkoda, że nie mogę ich oddać w parze - tak się pokochały...

Blue - gratulacje to tylko w małej części do mnie - bez Pinich :D , bez forumowej pomocy :D .... :roll: Dobrze, że jesteście.

No i - prosze o kciuki za jutrzejszą łapankę, za kolejne sterylki... Za pomyślne wypuszczenie tych kici które są teraz u mnie... No za wszystko - KCIUKI.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Czw kwi 03, 2003 22:14

Kciuki i ogonki zaciśnięte!
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

ani

 
Posty: 3491
Od: Pon mar 10, 2003 23:31
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 03, 2003 22:38

ryśka pisze:No minęła BARDZO spokojnie.

Chcę je wypuścić jak najprędzej - i proszę o radę.
Wet który je sterylizował uważa, że doba to dobry czas. A potem koty po krótkim cięciu wracają do formy i można je wypuszczać.
Może jednak lepiej jeszcze trochę poczekać?
No sama nie wiem, naprawdę. :roll:
Nie chciałabym popełnić błędu, a z drugiej strony wiem, ze im niewygodnie trochę u mnie i są trochę jak partyzanci w tej klatce... :lol:


Kochana Rysiu nie powinnaś wypuszczać jej tak szybko, a oto dlaczego.
Najczęściej po zabiegu kotka może być zabrana do domu jeszcze tego samego dnia. Przed opuszczeniem kliniki powinna otrzymać leki przeciwbólowe a właściciel - pisemne zalecenia jak opiekować się koteczką po zabiegu. Zalecenia są krótkie:
*głodówka jeszcze przez 12 godzin, woda do picia bez ograniczeń
*ochrona rany przed lizaniem
*systematyczne podawanie zalecanych leków przeciwbólowych przez 2 - 3
*kontrola rany pooperacyjnej 10 dni po zabiegu
*poza tym należy w szczególności dbać o higienę w tych dniach, zwłaszcza kuwetka powinna być bardzo starannie zadbana, a w miejscu spania powinno być założone czyste prześcieradło, aby nie zakzić ranki
*należy też pilnować, aby kotka nie zadrapała ranki.
Olga Pietrusiewicz
Obrazek
Hodowla BRI Behemot*PL - http://www.behemot.pl

Behemot - Ola

 
Posty: 60
Od: Śro kwi 02, 2003 20:35
Lokalizacja: Wrocław, Polska

Post » Czw kwi 03, 2003 22:58

Blue zgadzam się z Tobą, że można wykonać ten zabieg poprzez małe nacięcie. Jedna z najnowszych metod "spay - hook" pozwala na wykonanie zabiegu poprzez niewielkie nacięcie (1 - 2 cm). Przy tym rodzaju operacji kotki dochodzą do siebie bardzo szybko, ból jest niewielki, a ryzyko powikłań minimalne. Niestety, jest to wykonywane tylko przez doświadczonych chirurgów. Bardzo ważny jest też sposób zeszycia nacięcia po zabiegu. Niewłaściwe założony szew powoduje świąd, stan zapalny skóry, a co za tym idzie - przedłużone gojenie rany. Najlepszy jest szew kosmetyczny, który po jakimś czasie się rozpuszcza, nie pozostawia on również na zewnątrz żadnych nitek i nie trzeba ich wyciągać. Taki rodzaj szwu i nici powoduje również, że kotki rzadko interesują się raną pooperacyjną - więc nie ma potrzeby stosować ubranek pooperacyjnych.
Olga Pietrusiewicz
Obrazek
Hodowla BRI Behemot*PL - http://www.behemot.pl

Behemot - Ola

 
Posty: 60
Od: Śro kwi 02, 2003 20:35
Lokalizacja: Wrocław, Polska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 90 gości