Wypuszczanie kociaka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 03, 2006 10:03

nat33alia pisze:Jeśli tak to będę go pilnowała, żeby nigdzie nie chodził. Ale rzeczywiście, dziwi mnie to, że można kota dachowca hodować tylko i wyłącznie w domu i ogródku... :?

Mnie dziwi, ze mozna go wypuszczac samopas i nie wiedziec czy nie zagraza mu zadne niebezpieczenstwo :roll:
Mieszkam w bloku, wiec wybieg jest na balkonie zabezpieczonym siatka. Gdybym mieszkala w domu z ogrodem to zabezpieczylabym ogrod tak, zeby kot nie mogl z niego wyjsc i nikt nie mogl na teren wejsc. To oczywiscie kosztuje, ale zycie i zdrowie kota jest wiecej warte niz jakiekolwiek pieniadze dla mnie...
W przypadku niezabezpieczonego ogrodu pozostaja szelki i smycz...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88239
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Nie wrz 03, 2006 11:14

Natalko, ciesze sie, ze kociaka nie bedziesz wypuszczala

nat33alia pisze: zawsze jak mamy dachowca to się włóczy gdzieś poza domem

czyli mieliscie juz kilka kotow? jak dlugo zyly? :?:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie wrz 03, 2006 13:46

Mojemu, jak na razie odpowiada takie wychodzenie, bo sam nie lubi być długo sam na zwenątrz :D A jak przyzwyczaisz kota do chodzenia 'po swoim terenie' to sam będzie wolał być bliżej domu (szczególnie po kastracji) ;)
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2490
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie wrz 03, 2006 14:08

Słonko ty moje ,a ty uważasz że inaczej się kocha rasowego 8O :?: inaczej go boli 8O inaczej cierpi ,bo to rasowy8O :?: :?: Jak bierzesz odpowiedzialność za zwierzątko to nie zależnie od tego czy rasowy czy nie ,dbaj ,pilnuj ,szczep i chroń, bo to twoja rola od momentu przybycia zwierzaczka do domu.Nie wypuszczaj maluszka teraz ani jak dorośnie ,dla jego dobra.
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43978
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie wrz 03, 2006 16:06

to dachowca rzeba wypuszczac a persa nie koniecznie??
a czymze oprosz futra i pysia rozni sie dachowiec od persa ze tak dziwi cie trzymanie akurat dachowcow w domu??

a jak mam miksa persio dachowscowego to mam go wypuszczec czy nie?? bo nie wiem...
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Nie wrz 03, 2006 17:51

Nie chodzi mi o to że kot rasowy tak bardzo różni się od dachowca, tylko że ja mieszkam w takim małym mieście i mało kto ma rasowego kota, a chyba większość wypuszcza koty. To znaczy to nie aż tak małe miasto, ale ma ok. 10 000 mieszkańców. Moja ulica jest mało ruchliwa i to dla mnie dziwne, żeby nie wypuścić tam kota... :?:

nat33alia

 
Posty: 35
Od: Sob wrz 02, 2006 21:53

Post » Nie wrz 03, 2006 18:16

Zeby zabic kota wystraczy jeden zly pies, jeden przejezdzajacy samochod i jeden bandyta przechodzacy ulica :roll:
Moim zdaniem to jest tak: To Twoja decyzja czy kot bedzie wychodzil, ale to on bedzie codziennie ryzykowal zdrowiem i zyciem :( To jemu sie prawdopodobnie stanie krzywda, nie Tobie...

Poczytaj sobie ten watek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=37353&highlight=
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88239
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Nie wrz 03, 2006 18:25

nat33alia pisze:Nie chodzi mi o to że kot rasowy tak bardzo różni się od dachowca, tylko że ja mieszkam w takim małym mieście i mało kto ma rasowego kota, a chyba większość wypuszcza koty. To znaczy to nie aż tak małe miasto, ale ma ok. 10 000 mieszkańców. Moja ulica jest mało ruchliwa i to dla mnie dziwne, żeby nie wypuścić tam kota... :?:



A dla mnie jest dziwne, że mimo wszystko, kot który jest jeszcze bardzo młody, nienauczony wychodzenia ma zostać ŚWIADOMIE NARAŻONY NA NIEBEZPIECZEŃSTWO, z powodu próby "uszczęśliwiania na siłę" kota, "a niech se wyjdzie". Rozumiem, gdyby kot od początku był wychodzący, to trudno byłoby go odzwyczaić. ALE PO CO OD POCZĄTKU GO PRZYUCZAĆ DO WYCHODZENIA?!
Kot nie musi wychodzić, nie jest nauczony, więc NIE PRZYUCZAJ GO.
10 000 mieszkańców to nie aż taka wieś, pozornie mało ruchliwa ulica jest bardzo niebezpieczna. Jest tyle niebezpieczeństw na zewnątrz, więc po co chcesz narażać kota? Czemu nie może zyć w domu i być szczęśliwy?
Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.

P.S. Ile miałaś już kotów, ile żyły, były szczepione?

Wszystkie wychodzące? Jeśli tak, czas zatrzeć stereotypowe myślenie i NIE WYPUSZCZAĆ KOTA. Przynajmniej niech jeden zazna bezpieczeństwa i niech się cieszy życiem, 15-20 lat, nie jak w przypadku kotów wychodzących 10 lat to już wiek sędziwy. Bo oczywiste jest, że kot wychodzący i jego organizm naturalnie szybciej się wyniszcza.
Obrazek
Obrazek
Wątek Tatry
GG: 1563773

enduro

 
Posty: 3577
Od: Sob wrz 10, 2005 22:43
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie wrz 24, 2006 13:11 a moze jednak ?

Miałam dwie kotki (mimo swobodnego wychodzenia dożyły późnej starości). Jedna od małego uczona była wychodzenia (pod kontrolą) i dzięki temu po roku nauczyła się wychodzić tylko na swój teren (ogród), panicznie się bała gdy np. barała ją za furtkę bo wiedziała ,że jej nie wolno. Ale niestety trzeba było poświęcić wiele czasu (najmniej 1h dziennie na uczenie). Drugą kotkę trochę "zaniedbaliśmy" i efekt był odrazu ... wróciła bez ogona, na szczęście uratowaliśmy ją. Teraz mam malutką kotkę 3 miesiące, najpierw wychodziła na smyczy teraz wychodzę z nią na godzinę dziennie z nadzorem, bawie się z nią, pilnuje jej, pokazuje cału ogród i ucze przychodzic na zawłoanie za pomocą dropsów. Dla większości kotów taka nauka jest skuteczna ale trzeba poświęcać bardzo bardzo dużo czasu.

Anna i Kicia

 
Posty: 5
Od: Czw sie 10, 2006 19:49

Post » Nie wrz 24, 2006 13:39

Nat33alio czy jezeli juz upierasz sie przy niebezpiecznym wypuszczaniu takiego malenstwa (a mam nadzieje, ze uswiadomisz sobie zagrozenia i przestaniesz robic cos bo inni tak robia) - zadbalas o jego szczepienia, odrobaczanie i ogledziny weterynarza?

Nawet kot domowy jest narazony na problemy zdrowotne, a kot wychodzacy - to juz po prostu bez dwoch zdan.

nomiczek

 
Posty: 398
Od: Czw wrz 21, 2006 15:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie wrz 24, 2006 14:46

Natalio, piszesz, że to nie jest twój pierwszy kot - ile żyły pozostałe? Kot może przeżyć prawie 20 lat.
Gdzieś czytałam, że dorosły kot / pies ma inteligencję dwu-trzyletiego dziecka - czy wypuśiłabyć takiego malucha samego bez opieki?
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie wrz 24, 2006 15:09

Nie polecam pokazywać kotkowi świata na wolności bo obudzi się w nim instynkt i będzie zwiewał za każdym razem w krzaczki.

Moja Nuśka pojechała na wakacje na wieś - domek z ogródkiem, płot itp. Na poczatku bała sie wyjść z domu, skradała się na schody, ale jak jakiś kogut zapiał to zwiewała biegiem do domu :lol: Wystarczyło że nawet coś puknęło a ona ze strachem biegła spowrotem 8) Widok prześmieszny, chodziła brzuchem po ziemi i na ugiętych nogach bo bała się pewnym krokiem stąpać po trawie 8O Stopniowo się przyzwyczajała do spacerków i najcześciej siedziała w kwiatkach na dworze i patrzyła swoimi przerażonymi gałkiewiczami 8O Oczywiście do podziwiania jej uroków przychodził kocur z sąsiedztwa, który wyśpiewywał serenady na podwórku i pod oknami a Nuśka rzygladała sie jak królewna na niego przez okno :roll: Pewnego razu kocur odważył się wejść przy otwartych drzwiach do domu by uskutecznić zaloty - niestety Nuska go stłukła łapą po głowie, wypsyczała i wyburczała - no bo gdzieś taki wieśniak śmie do niej miastowej podchodzić 8)
PS: (Nuśka jest wysterylizowana)

I co dalej z tym wychodzeniem... :? raj miała wieczorem jak się ściemniało, wtedy strach jej przechodził i juz sobie odważniej biegała po ogródku, oczywiście pilnowana. Pewnego razu wystarczyła sekunda nieuwagi i nam zwiała do sąsiada na podwórek w ciemną noc! 8O Z racji ze nie znała terenu to poruszała sie u sąsiada po wielkim podwórku bardzo powoli i mama znalazła ją szybko świecac po oczach lampką. Od tamtej pory tak jej sie spodobało czmychanie że tylko kombinowała jak nam zwiać nawet w dzień.

No i stało się, 2 dni później zwiała mi o 21 w nocy do sąsiada, tym razem szybciutko bo znała juz teren, uciekła do niego w krzaki, na darmo nawoływałam i chodziłam z latarką - pierunica nie chciała się nawet odezwać ani wystawić nosa :evil: Raz zaświeciły mi jej oczy w krzakach, gdy podeszłam tam, ona zdążyła uciec do sąsiada pod stodołe a z tamtad w pole gdzie nigdy nie była. Stracha miałam wtedy bo od jakiegoś czasu na wsi grasował lis i pożerał wszystkie koty sąsiadom.

Wołałam ją 2 godziny w nocy,łaziłam po pokrzywach i pająkach, mama też i sąsiad po swojej stodole jej szukał. Cie mno nic nie widac... no i ja w płacz, bo kota nie ma, mama stwierdziła że juz koniec i coś ją zje i nie wróci.

Poszłam do domu bo juz nie było sensu szukać bo Nuśka chyba wygladało na to że wybrała wolnosć i odeszła. Poszłam do domu, ale co jakiś czas wychodziłam na dwór i wołałam ją, żeby może po głosie usłyszała w którą stronę ma wrócić. Wszyscy poszli spać, a ja poszłam do łazienki, ale uchyliłam drzwi do domu na wypadek jakby wróciła.

O godzinie 1.30 w nocy usłyszałam łomot, wyszłam do holu i Nuśka przybiegła zziajana, mokra, z bijącym sercem, przerażona, z gorączką, oczy całe w błocie... obraz nędzy i rozpaczy.

Wzięłam ją, wyściskałam, rozpłakałam sie :cry: i umyłam z tego błota. Obie poszłysmy spać.

Rano patrze a ona ma całe paznokcie z tylnych nóg pozdzierane do żywego mięsa - widocznie gdzieś się wdrapywała uciekając przed czymś - a ze ona nie ma pojęcia o wdrapywaniu to pewnie miała z tym trudności (nie wie jak sie wdrapać na drzewo czy płot - wie tylko jak wskoczyć na stół czy na szafkę 8) )

Jak głaskałam ją z tyłu to burczała i chciała mnie gryźć - widocznie jakiś kocur ją dopadł i próbował ją ujarzmić gryząc ją w kark, grzbiet czy tyłek bo była cała obolała. Widac natrafiła w nocy na kolegów z sąsiedztwa którzy nie tolerowali obcego przybysza i ją skutecznie przegonili. :roll:

Tak się skonczyły nocne wyprawy mojej Nuśki bohaterki, dlatego nie popieram wypuszczania domowych kotów na dwór bo one nie są przystosowane do radzenia sobie ze wspinaczkami czy walkami kotów.

Moja mama to taka amatorka wolności dla kotów i wiecznie urządza Nuśce spacery po ogródku i drze sie na mnie jak ja ją zagarniam do domu, czy biore na szelki i przywiazuje do drzewka.

Dziekuję Bogu że wróciła cała i zdrowa... chociaż mam nadzieje że nie zaraziła się od tych pogryzień jakąś chorobą od kocurów. Jest szczepiona FEL- O- VAXem 4.
Nie miała żadnych ran do krwi, tylko chyba była obolała :roll: :roll:
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie wrz 24, 2006 15:24

To dobrze, że Nuśka znalazła drogę powortną i sie jej udało wrócić. Mój Kiciulec biega sobie po trawce, pilnuje go, ale tak czy siak chce uciekać :? jak jest widno to się nic nie dzieje, bo jak tylko mu pokaże, że wchodzę do domu to odrazu biegnie za mną... ale jak jest już ciemno to albo kota zamykam, jak chcę otworzyć drzwi albo go na ręce tak żeby nie miał możliwości... Ale sam nie będzie nigdy wychodzić, nawet jak będzie 'znał' teren, bo zawsze może napotkać jakiegoś psa czy człowieka albo poprostu innego kota, a tak to może sobie na 'swoim' oknie posiedzieć ;)
Gdyby można było skrzyżować człowieka z kotem, skorzystałby na tym człowiek, a stracił kot.

Aniołek_

 
Posty: 2490
Od: Pon sie 14, 2006 17:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 27, 2006 12:38

Wszystko chyba zależy od charakteru kota. Moja poprzednia kotka Kicia bała się stracić mnie z oczu, taki miała charakter. Teraz widzę ,że z moją kolejną koteczką Brerką nie będzie tak łatwo dlatego nie wiem czy nie podejmę decyzji o nie wypuszczaniu jej albo tylko na smyczce.
Sama stosuje się do pewnych zasad:
- kot nie szczepiony wogóle nie wychodzi
- do roku nie wychodzi nigdy sam, bez smyczy i zabawek
- do roku zero styczności z innymi kotami (to jeśli innymi domownikami)
- kot może samodzielnie wychodzić dopiero po zabiegu kastracji.
Dopiero wtedy gdy kot pozna okolice, przyzwyczaji się, bezwzglęnie bedzie reagował na swoje imię i będzie po zabiegu, mogę spróbować wypuszczać kota samodzielnie. W innych wypadkach była by to dla mnie skrajna nieodpowiedzialność. Miałam już 4 koty a uratowałam i wychowałam 7 i nigdy nie odważyłabym się wypuścić paru miesięcznego kotka samopas na dwór ! Nawet w naturalnym środowisku małe koty wychodzą do pewnego wieku z mamą !

Anna i Kicia

 
Posty: 5
Od: Czw sie 10, 2006 19:49

Post » Śro wrz 27, 2006 12:49

co kot to inny charakter
pewien kot /wtedy ok 5 letni/został zabrany przez panią z działek, był po przejściach itd
wyleczyła go, wykarmiła ale bała się czy przyzwyczai się do mieszkania na 9 piętrze, przecież przedtem używał wolności do woli...
przyzwyczaił się, co więcej - nawet nie myśli o jakimkolwiek wychodzeniu, nie zbliża się do drzwi, panicznie się boi że wróci na działki

a co dopiero maluch który nawet nie wie że "powinien" wychodzić

KITA

 
Posty: 415
Od: Wto wrz 27, 2005 9:43

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: PortaMrs, puszatek i 67 gości