MonaKicia pisze:Badania morfologiczne krwi wykazały: ALT: 440 (norma=20-107), AST: 242 (norma 6-44), kreatynina 2,0. (podaję najważniejsze odchylenia - ogólnie wyniki nie obiecujące.
To nie sa zle wyniki - relatywinie rzecz biorac.
W czwartek (wczoraj) podczas operacji wet stwierdził, że guz nie nadaje się do wycięcia... Pobrał wycinek (biopsja). Na wyniki czekałam do wieczora. Niestety nie była to dobra wiadomośc. Guz okazał się chłonniakiem - nowotworem złośliwym węzłów chłonnych w postaci bardzo zaawansowanej....
Pare pytan - jak sie dokladnie nazywa nowotwor - czy mozesz zacytowac nazwe z wynikow biopsji?
Czy dajesz nadal kroplowki podskorne w domu? Jesli tak to ile i czy mozesz mi i swojemu kotu zrobic ogromna przysluge i wyrzucic furosemid? (Dawaj kroplowki bez. Nota bene - do wszystkich nerkowcow bez hyperkalcemii i chorob serca - prosze odstawcie furosemid). Jak nie dostajesz kroplowek to zazadaj zeby cie nauczyli i rob w domu (dadza ci furosemid - niech ci daja - po drodze do domu wyrzuc do kosza).
Dlaczego nie wycieli guza? Czy tylko dlatego ze sie przestraszyli nowotworu czy byl jakis medyczny powod po temu? Czy ci powiedzieli? Czy wiesz w ktorym miejscu jelit jest ten guz?
Kiedy mowa o zaawansowanym - to znaczy co dokladnie? - czy ci powiedzieli?
Zdecydowałam się na leczenie (chemioterapia) Wet wykonał telefon do słynnego lekrza w Warszawie. Nie miał on dobrych prognoz. Leczenie kosztuje 500 zł miesięcznie, a kot przezyje 66 dni. Nie ma szans na dłużej. Poza tym może nie dobrze tolerowac leki......
Czy mozesz tego twojego weta poprosic zeby mi tez wyliczyl z dokladnoscia do dnia moje przyszle zycie? Bo on niezly fachowiec. 66 dni. A o godzniach nie wspominal? A moze moglby co do minuty tez?
Wybacz ze sie wymadrzam ale mnie denerwuje ludzka glupota strasznie.
Generalnie jest tak:
Masz mlodego kota (12 lat to jest jakies 60 pare lat ludzkich - to nie jest starosc jeszcze) z poczatkami niewydolnosci nerek ktora moze byc wynikiem guza na jelicie (stan zapalny w tym wypadku obialby takze nerki i watrobe). Czyli jakby sie dalo zaleczyc nowotwor to mozliwe ze nerki by sie poprawily (watroba sie poprawi na pewno). A nawet jak leczenie nie pojdzie po mysli - to sie da nerki jeszcze popchnac (jest miejsce) i tak zrobic zeby i wilk i owca byly cale.
Problem w tym ze nie masz dobrej pomocy weterynaryjnej. Niestety z tym sie czesto spotykam wsrod ludzi w Polsce (pisze z USA). Nie potrafia nawet opisac dobrze podstawowych obiawow zwiazanych z chemoterapia. Podejrzewam ze dlatego iz nigdy nie widzieli kotow na chemii. Albo widzieli jednego.
Prawda jest taka ze wiekszosc kotow przechodzi chemie latwo. Sa zwykle nudnosci, zmeczenie ale to wszystko. No i da sie regulowac ilosc, wielkosc i czasowosc terapii i da sie do niej przygotowac.
U mojej kotki ponad 2 lata temu znaleziono agresywna forme limfomy bezguzowej w jelitach. Kotka miala wtedy 19 lat, zaawansowana chorobe serca i niewydolnosc nerek (wyniki takie jak twojego kota, ale poniewaz chorowala od dluzszego czasu sadze ze poziom jej niewydolnosci nerek byl wyzszy). Zdecydowalismy sie na chemoterapie bo limfoma jelit jest bardzo bolesna i nie chcielismy patrzec bezradnie jak kot umiera. Chemie przeszla ladnie. Byly momenty biegania na ostry dyzur (serce) ale generalnie rzecz biorac nie bylo zle. 7 miesiecy po diagnozie powiedziano nam ze limfoma jest w remisji. Od tego czasu wszystko bylo OK. Kotka zmarla nagle ok. miesiaca temu na serce, w wieku 21 lat. Nie bylo powrotu choroby nowotworowej.
Wsrod ludzi z ktorymi sie zaprzyjaznilam w czasie chemoterapii tylko jeden kot bardzo cierpial. Ale to tez bylo tymczasowe i ma sie teraz dobrze. Pare kotow zmarlo w czasie kuracji ale nie od leczenia tylko od nowotworu. Chemoterapia jest procesem nie jednorazowym zjawiskiem. W zaleznosci jak kot sie do niej dostosowuje kontynuuje sie leczenie lub przerywa. Jednak zawsze warto sprobowac szczegolnie jesli kot jest mlody.
Wszystkim ktorym sie wydaje ze nowotwory sa automatycznie wyrokiem smierci: nie tylko nie sa, one sa jedna z najlatwiej uleczalnych chronicznych chorob w tej chwili. Mam kota z chronicznym stanem zapalnym trzustki - na to nie ma lekarstwa. Cierpial duzo bardziej i duzo dluzej anizeli Wini kiedykolwiek cierpiala. I cudem mi sie go udalo z tego wyciagnac. Jak choroba wroci a wroci bo to nie nowotwor - to mi sie drugi raz to nie uda.
Nie pisze o tym wszystkim zeby dac ci plonna nadzieje. Ale po to by cie zerwac sprzed komputera do dzialania. Jak sa pieniadze to to jest dobry cel na to by je wydac. Moze sie nie udac. Ale nie masz nic do stracenia. Chemoterapia nie jest gorsza od tego na co on cierpi.
Alicja