Witajcie Kochani Kociarze.
Jestem tu po raz pierwszy. Szukając informacji na temat choroby swojego kota znalazłam Wasze forum. Widzę, że działacie prężnie niosąc wzajemną pomoc i wsparcie. Dlatego postanowiłam napisać..........
Oto historia mojego kotka Pafnucego. Ma 12 lat (23 sierpnia będzie miał 12 urodziny). Trzy tygodnie temu zauważyłam u niego powiększone węzły chłonne, kot robił się osowiały, chował się do wnętrza wersalki. W tym czasie musiałam wyjechać i w związku z tym od razu nie poszłam do weta. Podczas mojej nieobecności kotem opiekowała się mama.
W niedzielę dwa tygodnie temu u kota pogorszyło się. Został zawieziony do lekarza. Weterynarz stwierdził silną bladość, kot sikał pod siebie, nie jadł od dwóch dni, był wyczuwalny guz w jamie brzusznej. Diagnoza była: do uśpienia. Mama oświadczyła, że nie może się na to zgodzić i prosiła by zrobić wszystko co się da, do mojego powrotu. Codziennie przez tydzień woziła go taksówkami do weta. W tym czasie dostawał on zastrzyki (w tym kroplówki), gdyż próba włożenia wenflonu nie powiodła się. Podejrzewano białaczkę lub FIP. Codziennie leczył go kto inny, a każdy miał inną teorię. Badania morfologiczne krwi wykazały: ALT: 440 (norma=20-107), AST: 242 (norma 6-44), kreatynina 2,0. (podaję najważniejsze odchylenia - ogólnie wyniki nie obiecujące. Były problemy z wątrobą, podejrzewano również niewydolność nerek. jednek podczas tego tygodnia nastąpiła poprawa. Kotek stanął na nogi, a gdy wróciłam przywitał mnie głośnym miauczeniem. Mama mówi, że spał w moim pokoju wyraźnie czekając na mnie...
Po moim powrocie (minął tydzień), zmieniłam lekarza. Ten potwierdził niewydolnośc nerek. Zrobił badanie krwi. Biochemiczne wyniki poprawiły się ALT:116, AP:39,70, kreatynina pogorszyła się =2,30. Podejrzewano białaczkę. Aby to wykluczyć zrobiłam test, który okazał się ujemny. Wet zaczął leczyc nerki - kroplówka, leki moczopędne. (leczenie trwało od soboty do środy).W środę nastąpiło pogorszenie samopoczucia kotka. Miał gorączkę - 40 stopni. Miał oczy za mgłą. Wyglądał dużo gorzej. Gdy go zawiozłam lekarz zarządził wykonanie USG-na którym wykryto cystę - 3 x 4 cm w okolicach jelita cienkiego. Powstała decyzja o wykonaniu operacji, w celu wycięcia cysty.....
W czwartek (wczoraj) podczas operacji wet stwierdził, że guz nie nadaje się do wycięcia... Pobrał wycinek (biopsja). Na wyniki czekałam do wieczora. Niestety nie była to dobra wiadomośc. Guz okazał się chłonniakiem - nowotworem złośliwym węzłów chłonnych w postaci bardzo zaawansowanej....
Dziś stanęłam przed dokonaniem bardzo trudnej decyzji. Leczyć Pafnusia czy... przyśpieszyć jego śmierć. Mysłałam o tym na rózne sposoby.....
Zdecydowałam się na leczenie (chemioterapia) Wet wykonał telefon do słynnego lekrza w Warszawie. Nie miał on dobrych prognoz. Leczenie kosztuje 500 zł miesięcznie, a kot przezyje 66 dni. Nie ma szans na dłużej. Poza tym może nie dobrze tolerowac leki......
Do tego wszystkiego bardzo ważna jest moja rola w tym leczeniu- codziennie mam dawac kotu tabletki (Pafnucy nie daje mi nic wetknać, nie mam w tym doświadczenia), mam go tez karmić na siłę strzykawką.. Boję się czy dam rade mu pomóc.
Przepłakałam już dwa tygodnie. Wydałam masę pieniędzy. Jak patrzę na Pafnusia serce mi się kraje. A jednak jak głupia ciągle wierzę w to, że leczenie mu pomoże. Mowiłam do Pafnusia ciągle powtarzając, żeby przetrzymał te najgorsze chwile. Dodam, że kotek jest bardzo cierpliwy, nawet lekarze go cały czas chwalili. Nie mogę go teraz zawieżć i utracić nasze wspólne starania o jego życie.
Lekarz nie daje żadnych nadziei, mówi, że to jedynie leczenie paliatywne. Raz w tygodniu jeździłabym z kotkiem na podanie leku. Resztę w tabletkach podawałabym w domu i zmuszała do jedzenia. Naprawde nie potrafię go uśpić.........Chcę mu pomóc do końca jego dni. Wiem, że przede mną dużo wyrzeczeń emocjonalnych i materialnych (to prawie pół mojej wypłaty). Nie wiem czy robię dobrze. Ale tak dyktuje mi moje sumienie.
Prosze o Wasze wsparcie i wypowiedzi. A może ktoś z Was ma jakieś doświadczenie z nowotworem u kotków, może jest na forum jakiś lekarz który coś wie na ten temat... ? Ten mój wet nie miał wcześniej takich przypadków. A może powiecie mi jak karmić kotka, jak podawać mu tabletke. Powiedzcie cokolwiek... ważny jest dla mnie każdy głos w tej sprawie.
Chciałbym żeby Pafnucy jadł i pozwalał na podanie tebletki, a resztę jakoś przetrzymam - bardzo jestem z nim emocjonalnie związana, to jeden z moich najważniejszych przyjaciół.
W razie bardziej naukowego zainteresowania z Waszej strony dysponuję dokładnymi wynikami badań krwi i moczu.
Pobądźcie z Pafnusiem i ze mną.....