Z tego, co się zorientowałam, są dwie metody oswajania kota:
1. Nic na siłę - tak bym nazwała tę metodę, której jestem zwolenniczką, zresztą nie tylko w odniesieniu do kotów. Uważam, że poprzez cierpliwe i spokojne, nie narzucające się podejście do zwierzaka można zdobyć jego zaufanie.
2. Branie na siłę kota, głaskanie i przemawianie do tegoż, że "kotów nie jemy". Jest to metoda paru osób, które znam i do której mam mniejsze przekonanie.
Od dwóch tygodni jest u mnie płochliwy dronusiowy Rudek, więc ten temat stał się mi bliski. Stosuję wobec niego oczywiście metodę "nic na siłę", nie narzucam się mu, udaję momentami, że go nie zauważam, nie biorę go na ręce. Zaprzestał od jakiegoś tygodnia czmychania pod łóżko, gdy tylko ruszyłam się z miejsca. Mogę już przechodzić obok niego w odległości ok. metra, a czasem nawet zupełnie blisko, wczoraj nawet sięgał łapką mojej długiej spódnicy. Przy misce z mięskiem mogę dokładać mięsko, dotykając pyszczka ręką, a nawet pogłaskać łepek. Wczoraj usiadłam w pobliżu Rudka, leżącego na chłodnej posadzce balkonu i zaczęłam zbliżać do niego dłoń - nie uciekł, a nawet zaczął łapką też dotykać mojej ręki. Zachęcona tym sukcesem zaczęłam głaskać jego czółko, potem drapać za uszkiem, a kiedy rozluźniony zaczął przymykać oczęta, odważyłam się głaskać jego cały grzbiet. Rudek leżał, jak zahipnotyzowany.

Wiem, że mam komfortową sytuację, bo nie muszę go łapać i na siłę podawać lekarstwo, czy stosować inne niezbędne zabiegi przy kocie, które uniemożliwiły by stosowanie się do tej metody.
Dostałam dziś z krak-vetu zamówioną paczkę i m. in. bezpłatny numer "Czterech łap" w którym natknęłam się na krótki artykuł Natalii Gierymskiej "Sztuka oswajania". Po jego przeczytaniu jeszcze bardziej utwierdziłam się, że postępuję właściwie. Autorka pisze m. in. "Co robić, by pozyskać sympatię strachliwego kota? Bardzo istotną rolę odgrywa atmosfera panująca domu - kot musi czuć się w nim komfortowo. Powinien mieć własne legowisko, zabawki i kryjówki, w których może się chować. Otoczenie, domownicy oraz inne zwierzęta przebywające w mieszkaniu, nie mogą Stanowic dla niego zagrożenia.
Ważne jest też właściwe traktowanie futrzaka. Aby nasz ulubieniec pozwolił na tak wyrafinowane pieszczoty, jak głaskanie po brzuchu, trzeba odpowiednio obchodzić się z kotem. Zwłaszcza, że zwierzę to jest pamiętliwe i dobrze wie, komu zaufać. Osoby, które próbują go złapać i na siłę przyporządkować, nie zdobędą kociego serca. Trzeba mieć wyczucie, odpowiednio się poruszać i spokojnie mówić, by futrzak zrozumiał, że nic złego mu nie grozi z naszej strony.
Skuteczne jest stosowanie się do starego porzekadła "przez żołądek do serca". Smakołyki działają bowiem na koty, jak magnes. Chcąc przypodobać się pupilowi wyciągnijmy do niego dłoń z pysznym kąskiem. Jeśli podejdzie, dajmy mu łakoć z ręki i próbujmy pogłaskać. Gdy pozwoli się dotknąć, nagródźmy go repetą. Postępujmy przy tym zgodnie z zasadą - jedno głaskanie, jedna nagroda.
W trakcie oswajania kota nie dopuśćmy do tego, by w ton naszego głosu, czy w gesty wkradła się choćby odrobina presji - koty wszystko wyczują, a przymuszania bardzo nie lubią."
Autorka zaznacza w artykule, że oczywiście nie każdego dzikiego kota da się oswoić, są indywidualiści nie poddający się żadnej metodzie, są też bardzo płochliwe koty wymagające leczenia.