Nadal muszę leżeć i się oszczędzać - i na szczęście jakoś nie dzieje się nic złego.. Może dotrzymam do terminu - jeszcze z tydzień, dwa i zobaczymy.
U nas w domu gorączkowy remont. Przez pierwsze dni koty się chowały po kątach, jak widziały robotników, np. malarzy. A teraz ciekawskie coraz częściej wychodzą i patrzą, co się robi. Bardzo się bałam, jak zniosą ten remont, ale chyba znoszą lepiej niż ja....
Jeden pokój już zrobiony, ściany pomalowane, położone panele... Teraz robimy drugi pokój. W domu bajzel - meble położone na stercie na środku pokoju, w kuchni, łazience, ciasnota... Dlatego teraz na kilka dni uciekłam do rodziców, żeby przetrzymać w spokoju ten najgorszy czas remontu...
Przydarzyła nam się niedawno dziwna historia z myszą...
Mieszkamy na 2 piętrze bloku. W oknach siatki, okno otwarte, żeby wlatywało świeże powietrze. TŻ zdzierał ze ściany tapety. Nagle krzyczy z pokoju, żebym jak najszybciej przyszła. Lecę więc. TŻ mówi: "Łap Kurtisa i weź poza pokój, ja łapię Kicię". Złapaliśmy koty, wyrzuciliśmy na przedpokój, zamknęliśmy drzwi.
TŻ leci do klatki myszek - "muszę sprawdzić, czy są obie" - mówi. Ja - taaakie oczy

. Łapiemy klatkę, sprawdzamy, uff, obie myszy są...
TŻ mówi, że zrywa sobie tę tapetę w pokoju, Kicia siedziała przy oknie i nagle doskoczył do niej wielkim susem Kurtis, dosłownie takiej błyskawicy to jeszcze nie widział. Patrzy, a po parapecie leci coś małego, szarego... Koty ogłupiałe z wrażenia, ale już gotowe do akcji.
Myślę - przewidziało mu się, czy co ?
Koty złapane, wygonione z pokoju, więc zaczynamy poszukiwania. Najpierw zerkamy za tapczan, bo tam to "coś" pobiegło. Nie ma. Ale mogło wleźć pod tapczan, albo w jakąś szparę - kurczę, problem....
Chwilę szukamy i znaleźliśmy....
Przy telewizorze leży sobie taki "koci worek", z pluszowego materiału. Leży sobie, a spod tego worka wystaje.. mysi ogonek...
No to ja "łaps" z góry za materiał i mówię TŻowi, żeby szybko leciał po jakiś słoik.
Chwytam ogonek, wkładamy "zdobycz" do słoika, zakręcamy.
Patrzymy - a to faktycznie mała, szara, zwykła domowa myszka....
Musiała wejść na to nasze drugie piętro po pionowej betonowej ścianie budynku, przejść przez oczka okna (pomiedzy łapami Kici, zapewne) i szybko przemknąć przez pokój. Niezły wyczyn !
Jejku, jak dobrze, że ją złapaliśmy, bo jak by faktycznie zaszyła się pod tapczanem lub w innej szparze, to koty by chyba tam z tydzień siedziały i jej nie odpuściły. Nie mogłaby się ruszyć na metr, albo w końcu by wyszła i by ją upolowały....
Zdjęć myszki nie mam, mam tylko filmik z kamery - przy okazji wstawię. Co mnie zadziwiło - maaaleeeńka jest O.o W porównaniu z moimi myszkami z zoologika to po prostu karzełek. Widać, że laboratoryjna hodowla bardzo myszy zmieniła.
Przez chwilę zastanawiałam się, co z nią zrobić.. Może zatrzymać w ciepełku z jedzonkiem, przezimować, wpuścić do moich ? Ale była tak malutka, że nawet bałam się, że przez półcentymetrowe odstępy między prętami mysiej klatki by przeszła... Więc nie mogła zostać.
TŻ ją wziął i wypuścił blisko śmietników na dworze. I tyle.
Ale zdziwienie było dla nas wielkie - ta cała sytuacja. Oj, gdyby to się nie zdarzyło przy nas, to koty miałyby niezłą zabawkę :/
---
A teraz kilka zdjęć kotków
Pleiadka musi dużo leżeć, więc ma rozłożoną w pokoju sofę, na której się wyleguje...
Ale niestety koty sobie też lubią poleżeć.. I co tu zrobić ? Przecież ich nie wyrzucę.....
Kurtis: "Teraz my tu leżymy"
"i nie zejdziemy..."
"no coo ? Kto pierwszy ten lepszy":
"Ja idę spać. Może położysz się gdzie indziej ?"
"No nie wygonisz chyba takich słodkich kotków ?"
"To my się trochę umyjemy przed snem i dobranoc..."
No i kotki oczywiście miały do dyspozycji sofę przez całe popołudnie...