jezus maria, co za historia
no po prostu włos się jeży jak czytam o tym jakie "władcy" schroniska piętrzą trudności przed tymi, którzy chcą pomóc - to jest po prostu nie do uwierzenia
szef takiego schroniska powinien skakać ze szczęścia, że zgłaszają się do niego ludzie, którzy chcą pomóc zwierzętom, a nie piętrzyć przeszkody i utrudniać
nie rozumiem jak można odmawiać wydania zwierzęcia, jakie oni podają powody ? nie nadaje się do adopcji bo jest zbyt chora ? a jeśli ktoś chce pomóc, leczyć i dać dom

toż to przypomina - zachowując proporcje w tym porównaniu - jakiś obóz koncentracyjny dla zwierząt
historia tej koteczki to jakiś horror, jestem wstrząśnięta do głębi
wstrząśnięta tym bardziej, że to co pisze Berni potwierdza, że nie są to odosobnione zasady postępowania i podejścia do zwierząt
zgroza i jeszcze raz zgroza
ludzie, którzy mają z założenia pomagać zwierzętom (i w końcu nie robią tego za darmo) robią im czasami większa krzywdę swoim postępowaniem niż gdyby nie robili nic
jedyna kropelka radości - szansa na uratowanie kici - ginie w morzu przerażenia i żalu za tym wszystkimi kotami, które tyle szcześcia co ona nie miały, w tym schronisku, i wszystkich innych.
po prostu koszmar, nie dziwię się Berni Twoim załamaniom i przygnębieniu, można się załamać, naprawdę
Pini, czekam niecierpliwie na wątek kici...