W piwnicy odkryły mnie koty. Takie małe. Parę dni temu ślepe, dzisiaj już
patrzące na świat.
Niestety, chyba załapały katar. Z tego co googlam, to jest to dla kotów
groźne. Kotki są młode, kilka dni temu jeszcze były ślepe. Matka kotów boi
się ludzi i nie podejdzie. W zamian za ostatnio podarowane żarcie dzisiaj
zaprezentowała swoje potomstwo, ale sama się boi, nawet ręki nie
powąchała...
W związku z tym pytanie - jak pomóc kociakom?
Do weterynarza nie wezmę, bo to dzikie koty, i matka się nie da.
Jedyne co mi zostaje to przemycić im coś jakoś ręcznie.
Kotki jeszcze same nie jedzą, ale jeden mnie już adoptował i ufa na tyle,
żeby mu coś do pyszczka wkropić / dać do polizania.
Matka nie podejdzie, ale z miseczki i owszem, zje.
Nie wiem czy to dokładnie jest koci katar, ale kotek prycha, czasem całymi
seriami, na nosku ma białawą wydzielinę którą co jakiś czas musi sobie
zlizać. Nie on jeden kicha, co najmniej 3 z 4 kociaków. Matka chyba nie.
Co z w miarę dostępnych i nie za drogich leków mogę podać, żeby
pomóc kociakom? Przynajmniej na początku długiej drogi walki z dziadkiem Darwinem. Zaznaczam, że nie mam warunków by przygarnąć koty, ich matka mnie już toleruje ale fuczy jak się zbliżam do niej.
Wiem, że odpowiedź się czai pewnie gdzieś na forum, ale wątki są dłuugie, a to młode koty i trzeba by się spieszyć.


