Apolonio, żegnaj...

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw kwi 27, 2006 11:20

Misica pisze:Znów zaniesliśmy do pokoju-izoladki, a ona znów tak samo przeraźliwie się wyrywała :(


Ale nie płacze, więc nie jest źle :)

Ona nie wie, co to dom. Wychowała się przecież na ulicy, a u Elżbiety nie była aż tak długo, by miała czas zapoznać się ze wszystkimi domowymi sprzętami. Wszystko jest dla niej nowe. Na ulicy telewizyjne piloty nie plączą się pod łapkami i firanki nie zasłaniają wejścia na okno :)

Będzie dobrze. Musi tylko odnaleźć się w tym nowym dla niej środowisku :D

Pamiętam swoje emocje po dokoceniu Fortuną. A choć minęło juz 5 miesięcy od tamtej pory, to i tak czasami wołam resztę domowników, żeby popatrzyli jak pięknie śpi albo jak uroczo mnie barankuje i udeptuje :D
Do Dzikuski też zresztą wołam :D :roll:

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 27, 2006 20:11

Apolonio,
Czy ty wreszcie zrobiłaś chociaż jeden krok w kierunku, by domownicy cię pokochali ?
Bardzo się o ciebie martwię... :(

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Pt kwi 28, 2006 5:15

P. Elżbieto,
Myślę, że Apolonia chce być kochana, tylko nie bardzo wie co ma robić.
Myślę, że mimo wszytko jest progres :D
Dziś w nocy spała z nami wszytkimi - :D my z Gryfonem na łóżku, a ona pod. To chyba znak, że chciałaby być akceptowana? Ale nadal się boi :(

Z drugiej strony, chyba czuje się pewniej, bo jak odkurzacz czyści miski swoje i Gryfona 8)
Wczoraj nawet nie wpuściła go do kuchni, do jego miseczek :twisted:
Gryfon nie był szczęśliwy, ale ja to odbieram jako dobry znak tzn., że Apolonia zaczyna czuć się pewniej :wink:
Obrazek
Gryfon

Misica

 
Posty: 47
Od: Pon kwi 17, 2006 16:02
Lokalizacja: Warszawa-Kabaty

Post » Pt kwi 28, 2006 5:24

Ciesze sie, Misica, ze dajecie Apolonii czas i jestescie cierpliwi, to przeciez kilka dni, trzymam kciuk, za to, zeby bylo coraz lepiej.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt kwi 28, 2006 7:43

nie wiem na ile Apolonia pozwala sie dotykac, ale jest sposob na to by szybciej poczula sie jak w domu. Trzeba wziac watke i potrzec pyszczek/lapki/okolice pupci (czyli miejsca z gruczolami zapachowymi) a nastepnie ta watka poocierac mieszkanie na wysokosci kociego nosa. Jesli kocur nie jest absolutnie agresywny a tylko ciekawski, jego rowniez mozna oznaczyc i na odwrot, by tak bardzo nie interesowal sie kotka, mozna ja oznaczyc jego zapachem. Mieszkanie jednorazowo, koty, jako ze sie myja trzeba by kilka dni pod rzad. Wplynie to pozytywnie na psychike kotki i moze rowniez wyciszyc zapedy ciekawskiego kocurka.
Obrazek Zapraszamy na bloga!

iceangel

 
Posty: 2382
Od: Pt lut 03, 2006 15:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt kwi 28, 2006 22:04

iceangel,
dzięki za rady, jednak na razie jeszcze wię wstrzymam.
Po pierwsze kotka przy próbach głaskania czy przenoszenia bardzo się denerwuje, piszczy, próbuje uciekać.
Po drugie jutro wyjeżdżamy na 5 dni - futra zostaną z moją mamą, więc nie chciałabym sprowokować jakichś nieprzewidzianych sytuacji.

Kiedy wrócimy Apolonia będzie u nas już 12 dni i oczywiście napiszę Wam jak się zachowywała podczas naszej nieobecności i jakie zrobiła postępy.
Sypialnia na wszelki wypadek będzie zamknięta 8)

Trzymajcie kciuki, pls :wink:
Obrazek
Gryfon

Misica

 
Posty: 47
Od: Pon kwi 17, 2006 16:02
Lokalizacja: Warszawa-Kabaty

Post » Sob kwi 29, 2006 8:36

Bardzo mocno trzymamy kciuki. :ok: :ok: :ok:

Na pocieszenie - mogę Ci powiedzieć, że u mnie też tak długo trwało, zanim Apolonia "przełamała się" do mnie i mojej rodziny.

Na początku - nawet nie próbowałam jej udamawiać. Podawałam tylko leki, pożywienie, czasem głaskałam po głowie. Była zostawiona sama-sobie, bo bardziej zajmował mnie chory Gargamelek.

Kto wie, czy Wasza nieobecność w ciągu kilku dni nie wpłynie dobrze na jej aklimatyzację. Spokój i cisza w domu - może ją ośmieli.

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Czw maja 04, 2006 15:44 Żegnaj Apolonio!

Wrócilismy do domu wczoraj około 18:30!

Mama powiedziała, że Apolonia całe 4 dni siedziała pod narożnikiem - wychodziła tylko w nocy na posiłki.

Około 20:30 postanowiliśmy przywitać sie z Apolonią.
TŻ włożył rękę za łóżko, ale Apolonia cofnęła się.
Wtedy ja zajrzałam pod łóżko i zauwazyłam, że koteczka ma zaułazawione oczka i ciężko oddycha.
Natychmiast zadzwoniliśmy do Pani Eli i wspólnie pojechaliśmy do vet'a.
Pierwszy nie zrobił na nas najlepszego wrażenia, pojechalismy szukać dalej - obawialiśmy się zapalenia płuc albo kociego kataru na skutek osłabienia organizamu po szczepionce oraz stresie przeprowadzki.

Drugi vet - wydaje się bardzo doświadczony (w klinice całodobowej) powiedział, że kotek źle wyglada i najlepiej go zostawić bo woli go poobserwować niż "strzelać" w ciemno.
Ku naszemu zdumieniu vet obejrzał oczka i pyszczek Apolonii, ale największy niepokój wzbudził jej brzuszek.
Apolonia dostała leki ulatwiajace oddychanie i została na obserwacji.

Z nadzieją pojechalismy do domów.

Około pierwszej w nocy zadzwoniłam zapytać czy jest poprawa - vet powiedział, że w oddychaniu tak.
O drugiej on zadzwonił do mnie, że z kotką jest coraz gorzej bo brzuszek pęcznieje z minuty na mitutę i boją się, że kotka nie wytrzyma do rana (ucisk na przeponę).
Vet zaproponował operację, gdyż podejrzewał niedrozność jelit.
Co miałam robić ? - zgodziłam się - prosiłam, żeby ratował Apolonię.
Kolejny telefon otrzymałam o 2:30 w nocy. Vet powiedział, że Apolonia ma pęcherzykowate guzki na wątrobie i śledzionie (najprawdopodobniej bablowiec). Wątroba jest tak powiększona, że przypomina organ średniej wielkości psa a nie małej kotki. Dodatkowo znalazł żółty płyn w otrzewnej, który oznaczał, że kotka ma FIP.
Po długich rozmowach moich z P. Elą, P.Eli z Vetem i maszej z vet'em, podjęlismy za jego namową niełatwą (choć mam nadzieję słuszną) decyzję, aby nie wybudzać Apolonii z narkozy... :cry:

Póltora roku więłam kotkę ze schroniska w Celestynowie - po trzech miesiacach walki o zdrowie okazało się, ża ma FIP - odeszła.

Na poczatku tego roku znów pojechaliśmy do schroniska zawieźć koce, jedzenie itp. wzięłam kolejna kotkę - nie przeżyła odrobaczania - odeszła po czterech dniach mimo codziennych wizyt u vet'a, kroplówek i wszystkiego co radził.

Bałam się brać kolejne maleństwo - wzięłam Apolonię - kotkę około roku, zdrowiutką...

Czy wisi nade mną jakieś fatum...

Misica

 
Posty: 47
Od: Pon kwi 17, 2006 16:02
Lokalizacja: Warszawa-Kabaty

Post » Czw maja 04, 2006 16:58

Misica :(
Apolonio [*][']
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 04, 2006 21:24

Smutno.... Miała już dom, ludzi, którzy ją kochają.... Jakos ostatnio sużo FIPa wszędzie....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 04, 2006 21:56

Zawsze bałam się odezwać w takich tematach... Bo moje słowa nie potrafią ugasić żalu po stracie kocich przyjaciół... Bo, boję się, że wręcz potęgować mogą ten żal... Nie umiem pocieszać, ale umiem zrozumieć... I naprawdę, jest mi bardzo, bardzo przykro....
Żegnaj Apolonio! [']

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 04, 2006 21:57

Misica, tak bardzo smutno.
Popłakałam się.

[']
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18778
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw maja 04, 2006 22:34

:placz:
Tyle o niej myślałam i tak mi na niej zależało - bo była podobna do mojej Noreczki...

Babci poprzednia kotka - młodziutka - też umarła na początku marca na FIP, też miała tę cholerną 'wodę w brzuchu', ale ona była wzięta-odebrana z koszmarnych warunków... Może Pola miała to draństwo jeszcze z wolności - to się ileś wykluwa w zależności od ogólnej odporności kota (Sabinka zmarła dwa miesiące i kilka dni po przyniesieniu z ogniska wszelkich chorób...)...

tak bardzo mi przykro :cry: :cry:

Wielbłądzio

Avatar użytkownika
 
Posty: 14515
Od: Sob mar 25, 2006 15:11

Post » Czw maja 04, 2006 22:56

Biedna koteczka! Bardzo Ci współczuję, że pożegnałaś w tak krótkim czasie tyle kotów. Trudno się z tym pogodzić. :cry:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Czw maja 04, 2006 23:08

Misica, nie ma czegoś takiego jak fatum. Tak się po prostu złożyło okropnie, to wszystko. Nie poddawaj się!
Bardzo, bardzo, bardzo mi przykro, ale nie wierz w pecha, coś takiego nie istnieje!!

Zuza35

 
Posty: 107
Od: Sob mar 25, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, elmas, Majestic-12 [Bot] i 175 gości