Było: walczy o życie!!! jest lepiej ale wciąż nowe problemy

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lut 10, 2006 16:20

Samosiu, trzymam kciuki za Twoją kotkę.
Będzie dobrze.
Szkoda, że nie ma kto Ci pomóc.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18777
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt lut 10, 2006 19:21

Kochanie, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak kicia przetrzyma taki zabieg. Zazwyczaj jest dobrze, nawet jak nie wygląda na to :wink: . Dużo zależy od weta, jakie ma standardowe podejście do takiej operacji, jaką narkozę poda itp. Czasem podanie środków przyciwbólowych po operacji nie pomaga, bo jak kota nie boli to zanadto się forsuje i o naruszenie rany nie trudno. Ale tu też co wet to inna teoria. Ważny jest antybiotyk, który przeciwdziała ew. zakażeniu. Chociaż tak jak pisałam w moim przypadku antybiotyk nie był podawany po operacji. Wystarczyło to czym kicia została nafaszerowana w czasie operacji.

Niepokoi mnie, że wet zaniepokojony. No co to za podejście do pacjenta! W końcu to on jest odpowiedzialny za całokształt. I powinien mieć przygotowane różne warianty postępowania na okoliczność wystąpienia komplikacji. Mam nadzieję, że to tylko takie głupie gadanie. Czy masz z nim stały kontakt, czy możesz do niego zadzwonić o każdej porze, w razie gdyby stan się jakoś gwałtownie pogorszył?

A że temperatura była niższa to może normalne. W końcu jechałaś do weta przez pół miasta, w czasie gdy temperatura na zewnątrz była bliska 0. Chociaż pisałaś, że już rano kicia była jakby bardziej wychłodzona. Może w domu było zimno?

Nie dobrze, że nie możesz wziąć troszkę wolnego w ciągu tych pierwszych dni po zabiegu. Jeżeli dzisiaj miała być kroplówka i zastrzyk to może zamów wizytę domową w celu ich podania.
A może napisz na forum, że potrzebujesz kogoś do opieki nad kotem na jutro. Może zgłosi się jakaś dobra dusza, która potrafi zadbać o kotkę po operacji, ew. pojechać z kicią do weta. Jest tu kilka forumowiczek z Krakowa bardzo oddanych kocim sprawom. A może mógłby ktoś z rodziny zabrać z domu synka na weekand? Nie byłoby dodatkowych stresów w relacjach kot-dziecko.

Dopisz w tytule wątku, że "potrzebne rady i pomoc po operacji". W piątki dużo osób na forum siedzi do późnej nocy. Na pewno się odezwą.

A jak kicia teraz wieczorkiem się czuje? Trzymam mocno za szybką poprawę :ok: :ok: :ok: .

Jaga_17

 
Posty: 428
Od: Czw wrz 22, 2005 17:45
Lokalizacja: W-wa/Praga/Ochota/Raszyn

Post » Pt lut 10, 2006 19:24

jaga super pomysł!!
samosiu napisz że potrzebujesz pomocy, może ktoś z Krakowa się zjawi!
:ok:
Obrazek

amelka

 
Posty: 2562
Od: Śro sty 04, 2006 13:05
Lokalizacja: Lublin

Post » Pt lut 10, 2006 21:51

Trzymajcie kciuki
Kot tej nocy walczy o życie.
Do pracy nie ide- bede miała kłopoty, ale trudno.. załątwiłam zastępstwo jakoś.
Bylismy po raz drugi u weterynarza - kotek ma 20% szans na przeżycie.
Jest mi bardzo ciężko :(

samosia

 
Posty: 137
Od: Śro lut 01, 2006 22:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 10, 2006 21:52

Myślę o Was i mocno trzymam kciuki.

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lut 10, 2006 21:53

Ojej, ale co powiedzial wet? Nie da sie nic zrobic, zeby zwiekszyc szanse, nie wiem - jakies zastrzyki, kroplowki?
Trzymam kciuki z calych sil! :ok: :ok: :ok:

piegusek

 
Posty: 3396
Od: Śro wrz 07, 2005 20:38
Lokalizacja: Gdansk

Post » Pt lut 10, 2006 21:55

jejku :( ona chyba powinna leżeć w szpitaliku pod stałą obserwacją weta :cry:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Pt lut 10, 2006 22:09

Byłam u dwoch wetów wieczorem.
U tego co zabieg robił i u jeszcze jednego. Znajomi przyjechali po mnie i po kota do lecznicy, nie musiałam ich nawet prosić. Ryczałam jak bóbr. Zabrali mnie jeszcze do ich weterynarza.
Sprawa wyglada tak- kot ma bardzo dużą hipotermie- 33stopnie. Jak go wiozłam koło 16 do lekarza, to nie ruszał się i nie reagował na nic - tylko słabo oddychał.
Lekarz probował podac mu kroplówke, ale ma tak słabe krążenie że nie byli w stanie podkłuc sie - ma zapadniete żyły. Teraz te na lapkach są dodatkowo zmasakrowane od igieł. W koncu dostał podskórnie -zastrzyki przeciwstrząsowe, glukoze, antybiotyk, pochodną morfiny -przeciwbólowo. Około 8 róznych.
Spytałam weta zeby mi powiedział ile kot ma szans - powiedział, ze spuszczoną głową że nie jest dobrze. Pytam - 10%? A on- nooo może 20..
Druga pani weterynarz zbadała ją, pokręciła głowa, dała jeszcze zastrzyk energetyzujący ... i nawet nie chciała pieniędzy..
Kot nieco lepiej- nie lezy juz jak nieboszczyk tylko od czasu do czasu podnosi głowke (ale ma szerokie źrenice, nie reagujące na światło ). Ta noc pewnie bedzie przełomowa.
Nie nastawiałam się na taki finał - majac na mysli fachowo wykonany zabieg myslałam o ewentualnym nowotworze- zeby został fachowo i w całosci wyłuskany. Nie przyszpuszczałam ze kot moze nie przezyc zabiegu.
Dla naszej kociczki był on zbyt obciążający i jest teraz w stanie urazu pozabiegowego.
Łudzę się jeszcze, że moze bedzie dobrze bo wyglada nieco lepiej, ale chyba nie powinnam jednak sie optymistycznie nastawiać.
Teraz moge spkojnie pisac chwile, bo kot lezy pod kaloryferem i pilnuje zeby sie dobrzał i nie ruszał. Jest obstawiony termoforami i butelkami z ciepła woda.
Trzymajcie kciuki za nasza koteczke...
Ostatnio edytowano Wto lut 21, 2006 23:05 przez samosia, łącznie edytowano 1 raz

samosia

 
Posty: 137
Od: Śro lut 01, 2006 22:28
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 10, 2006 22:11

Wierze, ze sie uda i wszystko bedzie dobrze, przesylam cieple mysli... trzymaj sie!

piegusek

 
Posty: 3396
Od: Śro wrz 07, 2005 20:38
Lokalizacja: Gdansk

Post » Pt lut 10, 2006 22:14

Ja trzymam.
I ty się trzymaj.

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lut 10, 2006 22:19

Samosiu, dopiero przeczytałam cały wątek. Jestem z Tobą całym sercem.
W maju moja Szarotka po narkozie wziewnej miała ogromne zaburzenia samoregulacji temperatury, spadała jej na łeb na szyję aż do zapaści (była wtedy zupełnie nieprzytomna) - wet podawał jej ogrzaną kroplówkę (tylko piszesz, że twojej nie ma gdzie wbić igły :( ). W każdym razie bardzo dbaj o grzanie. Trzymaj w kontenerku z termoforem czy czymś takim i pilnuj żeby nie wyszła i nie wychłodła.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt lut 10, 2006 22:36

Samosiu, bardzo mocno trzymam kciuki za Twoją koteczkę.
Trzymajcie się.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18777
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt lut 10, 2006 22:39

Trzymam kciuki! I przesyłam całą moc ciepłych myśli. Bądźcie dzielne, obie.

asica

 
Posty: 415
Od: Sob sty 28, 2006 15:31
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lut 10, 2006 22:39

Boże, to straszne. Słabo mi się zrobiło jak to przeczytałam. Że też to się wszystko tak fatalnie potoczyło. Sama namawiałam Cię na ten zabieg. Tak strasznie mi przykro. Tyle kotek już przez to przechodziło i żyją do tej pory w pełnym zdrowiu. Wydawało się, że nawet jak będą jakieś komplikacje, to nie będą zagrażały życiu.

Jeżeli stan jest tak ciężki to szpitalik w dobrej lecznicy by się przydał. Będę o Was myślała i zaklinała los, żeby kryzys minął. Przytulam mocno.

Jaga_17

 
Posty: 428
Od: Czw wrz 22, 2005 17:45
Lokalizacja: W-wa/Praga/Ochota/Raszyn

Post » Pt lut 10, 2006 22:42

jeszcze dopowiem, że przynajmniej w wypadku szarotki (wydaje mi się, że u Twojej jest podobnie) weterynarz tłumaczył mi, że koteczka straciła na jakiś czas zdolność samodzielnego regulowania temperatury. Po prostu jej temperatura miała tendencję spadać do takiej jak otoczenie. Zawsze po narkozie są problemy z termoregulacją, ale nie takie, nie w tym stopniu. W takim wypadku jedynym wyjściem jest tak zewnętrznie ogrzewać organizm, żeby nie mógł wychłodzić się. Szarotkę weterynarz po zapaści ogrzewał i ciepłą kroplówką, i obkładał ją butelkami z gorącą wodą, i jeszcze na wierzch otulaliśmy ją moim polarem. Tak długo to trwało (siedzieliśmy chyba 2 godziny) aż temperatura podniosła się. Potem, w domu nadal musiała być grzana.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 196 gości