Dziś jeszcze w tym wątku- jutro założę swój.
Nakor po antybiotyku ożywił się, cudnie sie mizia, wywala brzuch, taki delikatny chłopaczek. Tylko musi się domyć, bo ani czysty ani pachnący nie jest. Wysmarkuje takie ilości i rozmiary glutów, że aż mnie ciarki przechodzą. Kilogramy normalnie

Po poprawie samopoczucia zaczał też jeść

kupkę ma tylko nieładna
Gamina... czarna dziko-przytulaśna pantera

Mizia się na potęgę, mruczy i wywala brzuch. Zakraplanie uszu nie jest złe, zakraplanie oczu odbywa się przy zawinięciu w ręcznik i celowaniu w szparę z pewnej wysokości. Podanie tabletki... nieralne

Pyska jej się otworzyć nie da, rzuca się jak pantera i co najgorsze gryzie. ćwiczę refleks, ale dwa razy już mnie złapała

Lek podany na łyżeczce ze smietanką- nie da wsadzić sobie łyżeczki do pyska- zrobiła blllly i opluła całą łazienkę i mnie. Strzykawki nie da sobie nawet zbliżyć do pyska- atakuje. Wołowina z tabletką jest niejadalna (wogóle jest niejadalna). Próbowałam jej mięso pensetą wsadzic do pyska, ale mnie dziabnęła
W końcu nakarmiłam Nakora wołowiną (żeby nie był głodny), a jej wymieszałam antybiotyk z saszetką i postawiłam na wannie- wanna to jej królestwo, Nakor tam nie wstępuje. I zostawiłam. Mam nadzieję, że najedzony Nakor tego nie tknie, a ona głodna jednak zje. Bo jak nie to czeka nas codzienne chodzenie na zastrzyk, a to jest mało ekonomiczne finansowo

. Pza tym Gamina odkryła zabawy brzęczącą myszkąa

i turlanie "jeża" (z pralki) w wannie

I nadal się drze - eeejjjjmiauuuu, nooo miauuu, wróóóóóć miauuu, miziaj mnie miauuuu
