Trochę się martwię. Milusia jakby bardziej posmutniała. I wczoraj wqieczorem znalazłam na kupie krew. Chociaż głowy nie dam, że to ona, bo kuchnia była trochę w dzień uchylona. Z nocy jest znowu trochę, ale bez krwi. Do naszego weta mogę się dostać dopiero pojutrze. Dziś kupię jej wreszcie coś z tych bakterii jelitowych (no... uciekła mi nazwa, to co się daje kotom) i zobaczymy. Jeść na szczęście je. Ale nie mruczy wcale

, a już trochę mruczała. Wieczorem wogóle nie chciała, żeby ją dotykać. Kupki robi takie nieco błotniste, ale typowa biegunka to nie jest.
W każdym razie o kciuki prosimy.