» Wto sty 10, 2006 8:31
Tak zrobię, dziś pójdę do nich znowu.
Wiem, ze błagania po dobroci nie odniosą skutku, bo w sobotę podczas rozmowy z nią, kiedy zorientowałam się, ze coś jest nie tak, zwyczajnie rozpłakałam się i prosiłam o powiedzenie prawdy, ale bez skutku.
Kategorycznie poproszę o skontaktowanie mnie z tym kolegą, chociażby mieszkał na ksiezycu. Jak sie spodziewam, nie dostanę takiego namiaru, więc powem, ze sprawę zgłaszam na policję- moze w tym momencie się złamią.
Według mnie albo on zwyczajnie uciekł, albo uciekł i na ich oczach wpadł pod samochód, albo faktycznie rozorał temu dziecku twarz i ojciec zrobił mu krzywdę w pierwszym przypływie złości. W każdym razie wszystko rozegrało się w ciągu tych trzech godzin, między 17.00 kiedy dzwonili, ze go przywiozą, a 20.00, kiedy już nie dojechali do nas. Więc raczej coś się stało podczas transportu.
Myśłe,z ę zaskoczy ich to, zę przyszłam znowu, bo może cieszyli siewczoraj, ze "łyknęliśmy" ich kłamstwo.