Mój mąż też ma alergię, taką że czasem oddychac nie może, coż, jak mówicie to bywa dziedziczne.... Moja Teściowa również alergiczka, z astmą oskrzelową, pouczulana na wszystkie rodzaje sierści, przez 14 lat miała w domu Mimkę - kochaną suczkę - którą długo leczyła z cukrzycy a w ostatnim okresie życia wynosiła na rękach co godzinę na spacer w dzień i w nocy. Jak Mamie się objawy nasilały to się odczulała, albo głaskała Mimkę w rekawiczce
U mnie w domu było tak samo. Alergii nikt nie miał co prawda, ale nie jeden raz zarzało się że jechalismy z psem w środku nocy do weta, zwłaśzcza z Krausem, on ciagle chorował, różne cuda mu sie działy ale walczyliśmy o niego - skutecznie.
Ostatnio wzielismy drugiego kota, i powiem szczerze że był moment kiedy chciałam szukać mu nowego domu, ale na pewno nie z powodu firanek, jednak okazało się że (mam nadzieję i oby tak dalej) czas to najlepsze lekarstwo, na stres zwłaszacza. A te powody, które wymieniłaś na początku, to nic innego jak wymówki mało odpowiedzialnych ludzi.
Dla mnie jedynym powodem oddania jakiegokolwiek zwirzęcia, jest tylko i wyłącznie jego dobro. I to tylko w takiej sytuacji, kiedy mamy pewnosc że w nowym miejscu bedzie mu lepiej.
A firanki mam podarte - takie też są ładne
