Nie stwierdzono więcej żadnych podejrzanych kup. W kuwecie też były same w miarę normalne.
Dziś moja matka o mało nie zeszła na zawał przez persika. Wyszłam w bardzo ważnej sprawie, a zaraz po moim wyjściu matka nie mogła się kotów doliczyć. Przetrzepała garderobę, przeczołgała pod łóżkami - kotów tylko pięć. Przeleciała się po klatce, persów brak, zadzwoniła do ojca i dawaj płakać mu w słuchawkę. Potem zaczęła się rzucać po mieszkaniu i nerwowo wrzeszczeć "kicikicikici!!!!!". Zbiegły się koty, bo jakaś aferka, trzeba sprawdzić co się dzieje, plączą jej się pod nogami - ale nadal tylko pięć. MMa wcięło. W końcu jest! Siedzi na środku pokoju gościnnego i... ziewa

No wtedy, jak już nerwy puściły, moja biedna mama niemalże osunęła się na podłogę. Ponieważ miejsce ukrycia MMa nadal pozostawało tajemnicą, zabawiła się w szpiega z krainy deszczowców i zastygła przy wejściu do pokoiku. A persik posiedział, poziewał i dostojnie oddalił się do... regału. Między książki. Głęboko.
Hm... Czy to ja nazwałam go
Mystery Man?
