On, ona i kotki 3. Tosia za Tęczowym Mostem...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 16, 2005 22:18

Agalenora pisze:ludziom też zdarzają sie wypadki - nie latajmy samolotami, nie prowadźmy samochodu...bo ci, co prowadzą samochody i latają samolotami też giną w wypadkach, katastrofach.
Czy do tego zmierzasz?A


Bynajmniej. Człowiek ma jednak większą świadomość (przy całym szacunku dla inteligencji kotów). Ma również wybór. Kot tego wyboru nie ma.

Agalenora pisze:Nie wolno myśleć, że cały swiat poza naszym domem jest niebezpieczny i pełen zasadzek. A ludzie źli i bezduszni... My mamy wspanialych sąsiadow, ktorzy znają naszą Kicię, a ona często wpada do nich na "plotki" A


Jeszcze raz zapraszam do lektury wątków na forum. Może pozbędziesz sie choć części złudzeń.

Agalenora pisze: Bezdusznością byloby odebrać naszej kotce tą wolność, ktorej zakosztowała i w ktorej tak się rozsmakowala


A siatki w oknach chyba są namiastką więzienia. Kochamy naszą kocicę, ale własnie dlatego nie będziemy jej więzić...A


Mimo wszystko nie mam poczucia, że moje koty cierpią w więzieniu. Bo mają szansę na długie życie we względnym zdrowiu. A także na to, że gdy przyjdzie im stąd odejść, to w swoim czasie i we własnym domu. Nie w w męczarniach, na jezdni, w błocie, nie z ręki oprawców.

A z innej beczki -Twoja kotka jest zaszczepiona na białaczkę? I wysterylizowana, jak rozumiem.
Ostatnio edytowano Śro lis 16, 2005 22:23 przez smil, łącznie edytowano 1 raz
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 16, 2005 22:23

Nie raz już czytałam jest dobrze nasza kicia nie wychodzi za ogródek trzyma sie jednego miejsca. Napewno nie będziemy jej więzić siatka w oknach to jak więzienie. Nagle bum rozpacz kot zginął nie znalazl sie lub właściciel zastał go nieżywego. Póżniej tylko rozpacz i mówienie dlaczego byłem/łam takim idiotą i samolubem że wypuszczałem/łam kota to PRZEZE MNIE ZGINĄŁ. No nic dla niektórych potrzebna jest tragedia żeby coś zrozumieć. Nikomu źle nie życze ale trzeba wziąść pod uwage każdą możliwość.Kot sam nie zrozumie że dalej iść nie wolno wystarczy jeden głupi ptaszek a on poleci za nim.Z kotami trzeba postępowac jak z małymi dziećmi bronić , opiekowac się nimi i zabezpieczać wszystko co jest zagrożeniem dla życia. Niby po co mamy małych dzieci zabezpieczają drzwiczki od szaf , schody itp. Dlaczego zostawiają dzieci w kojcu( chyba tak to sie nazywa :P) z zabawkami kiedy wychodzą TYLKO do innego pokoju ? Kot kiedy wyjdzie ze swojego terenu tzn z ogórdka gubi się traci orientacje w terenie.Zaznaczony teren przez inne zwierzeta masa obcych zapachów... .Jeżeli bardzo chcesz żeby kicia miała dostęp do natury polecam spacerki po ogrodzie na smyczce wbrew pozorom fajna zabawa ;).
Obrazek

Lilu

 
Posty: 4123
Od: Śro mar 03, 2004 16:41
Lokalizacja: Legionowo

Post » Śro lis 16, 2005 22:30

Kazde miejsce sie da zabezpieczyc. Trzeba tylko chciec... :roll:
Ten kraj i to miasto to nie sa miejsca w ktorych jakiekolwiek zwierze jest bezpieczne :( Niestety.

I witaj na forum :D
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88323
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Śro lis 16, 2005 22:37

Ja musze namówić tate żeby balkon zabezpieczył chociaz Lilu i tak nie wychodziła nigdy chyba że na smyczy na chwile... Szczerze mówiąc nawet po zabezpieczeniu bałabym sie ją samą wypuszczać :oops: :oops: :oops:. Rominka nie wysadzi nawet noska za drzwi. Pumbi sama nie wiem z mamą mamy marzenie aby Pumbi miała wolierkę w domku jednorodzinnym i żeby wiatr jej tak ślicznie sierść roziewał... eh marzenia 8)
Obrazek

Lilu

 
Posty: 4123
Od: Śro mar 03, 2004 16:41
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw lis 17, 2005 13:03

Hmm... znalazłam to Forum wczoraj.
I zdecydowałam się założyć ten wątek kierując konkretne pytanie.


Chyba moja prośba o wsparcie merytoryczne została poniekąd zignorowana przez wiele osób dopisujących posty do tego wątku -
trochę czuję się rozczarowana, bo chciałam porozmawiać z osobami, ktore mają podobne doświadczenie (jak w temacie) "za sobą"

Serdecznie dziekuję osobom, ktore... mimo wszystko... zechciały mi pomóc i opowiedzieć o swoich doświadczeniach. A takie były.

Na wątku, Przegląd miesiąca, gdzie mnie skierowano, rozwinęłam dość obszernie wątek, ktory rozrósł sie do olbrzymich rozmiarów.
Chyba wszystko zostalo powiedziane - wolalabym aby tego tematu nie dublować tutaj?

Zainteresowanych kontynuacją tematu "wypuszczać czy nie?", odsyłam na tamten wątek - w sumie dzieki za linka.

- moj temat jest celowy i wolałabym aby taki pozostał.



pozdrawiam,
Agata Eleonora (vel Agalenora)
[/u][/b]

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw lis 17, 2005 13:28

Agalenora pisze:Dzięki za wsparcie... też skłaniam się ku opcji "maly kotek" bo mam nadzieję, że jakiś instynkt macierzyński obudzi się w naszej Kici... może jeżeli będzie czuła się silniejsza, zaakceptuje nowego towarzysza, nie będzie się czula zagrożona.

Ale czy płeć kociaka ma znaczenie?

Kocurki wg mnie sa bardziej ''przytulasne' i spokojne. Wzielabym kocurka - jak bedzie mlody to szybciutko sie dogadaja.
Ja mam dwa kocurki i jest super.
Moj topik http://forum.miau.pl/4-vt27319.html?start=45

Chilli

 
Posty: 3020
Od: Wto mar 08, 2005 15:00
Lokalizacja: Deutschland:)

Post » Czw lis 17, 2005 13:35

Agalenora, nie obrażaj się. NIe chodzi o to, żeby Ci dopiec, tylko o dobro Twojej kotki i tego drugiego, ewentualnego kociaka.

Napisałaś, że Kicia męczyła się w zamknięciu. Cóż, było jej smutno samej, nudziła się. Zdecydowaliście, że powinna wychodzić. WIęc wychodzi.
Ale co z drugim kociakiem? Masz jakiś pomysł na to, jak zatrzymać malucha w domu nie ograniczając jednocześnie swobody rezydentki? Jeśli maluch zacznie wychodzić, to minie trochę czasu, zanim nauczy się radzić sobie równie dobrze, jak Twoja kotka. A nie masz gwarancji, że nawet jeśli ona szybko zaakceptuje małego, to będzie sie nim opiekować równiez poza domem.
Inna rzecz, że jeśli go nie zaakceptuje, to może go próbować przegonić. Albo sama odejść.
Proszę, zastanówcie sie nad tym. W Waszym przypadku dokocenie może wymagać znacznie większej uwagi, niż w przypadku kotów niewychodzących.
A o problemach z pojawieniem się drugiego kota możesz poczytać tu:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=26842
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lis 17, 2005 13:36

Agalenora pisze:Dzięki za wsparcie... też skłaniam się ku opcji "maly kotek" bo mam nadzieję, że jakiś instynkt macierzyński obudzi się w naszej Kici... może jeżeli będzie czuła się silniejsza, zaakceptuje nowego towarzysza, nie będzie się czula zagrożona.

Ale czy płeć kociaka ma znaczenie?

Z mojego doswiadczenia: nie ma znaczenia ani to, ze kociak (Borys zamieszkał z nami jako maluch. Ostatnie, co Shaela- dorosła juz- miała na mysli to odruchy macierzyńskie. Do dzis Borys jest bardziej opiekunczy niz ona :twisted: ) ani płec (tez dokupiłam kocurka do kotki).
Koty sobie odpowiadają charakterami albo nie.

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39530
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Czw lis 17, 2005 14:50

No właśnie... patrzymy sobie z Kitą głeboko w oczy. Jak to będzie? Dziś pracuję w domu... i możemy sobie poświecić dużo więcej uwagi.
Oj jaka to Mądra Kocica, ach żesz…. A jaka empatia. Chyba przeczuwa, że cos się może zmienić, bo ostatnio dużo jest rozmow na ten temat.

Być może Kicia stanie się "guru" dla nowicjusza. Na to po cichu liczę... W sumie ona jest tu dłużej, i jeżeli nadal bedzie czuła się pewnie - przestanie traktować intruza jak zagrożenie. Biedny tylko ten nowy, będzie musiał przyjąć reguly gry tu obowiązujące i twarde rządy naszej Iron Lady!

Też wolałabym, aby drugi kot, jeżeli taki będzie, pozostawał w bezpiecznym domu.

Są koty, ktore nie chcą wychodzić. taki jest nasz sąsiad z góry. Poniekąd boi się naszej nastroszonej czarnuli.

I z pewnością Nowicjusz będzie miał szlabanik.... do czasu gdy dorośnie, zostanie zaszczepiony, poddany sterylizacji... wtedy zobaczymy.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pt lis 18, 2005 7:58

Jeśli masz warunki na drugiego kiciucha, to jestem za powiększeniem stadka :D :D :D
Mamy 5 kocurków. Zyja w ogromnej przyjaźni, mimo tego ze dokacaliśmy sie prawie co chwile :roll: o czym pisze na blogu Fredków.
Podzielam zdanie Czitki w temacie znalezienia płaszczyzny przez dwa, obce sobie koty. To jest zależne m.in. od nas, atmosfery jaka opanuje domu.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam za przyjaźń z nowym kiciuchem :D

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11996
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Pt lis 18, 2005 12:17

Fredziolino, witaj :D

W sumie, jak sięgam pamięcią, to mam doświadczenie dotyczące mieszkania w domu "multizwierzakowym" Wychowalam się w domku jednorodzinnym, w ktorym zawsze było pełno zwierza... ale głownie kombinacje typu pies i kot, pies i pies...

I zawsze były to zwierzęta "przychodzące", które zjawialy się u nas znikąd, najczęściej pod płotem, zimą, zmarznięte, przycupnięte...
Nigdy ich nie szukaliśmy. To one znajdowały nasz dom.
Najczęściej przychodziły psy.
Ale zaglądały też koty, póldzikie. Kiedys kocica przyniosła do nas cały miot kociat. Poldzikie maleństwa, nie pozwoliły się poglaskać. Osiedlily sie pod tarasem. Udało się nam je oswoić i rozdać ludziom.

Kiedyś przybłakała się do nas umierająca suczka.
Ktoś ją potwornie otrul. Wet rozłożył ręce, a psisko umarlo wymiotując w kuchni na kocyku.
Moja mama powiedziala w zlości "nidgy więcej zwierząt!"
ale oczywiscie, nie dotrzymala obietnicy. Na szczęście.

Mieszkałam wtedy w Lodzi, w dość spokojnej okolicy.
Teraz mieszkamy w Wwie - i uwaga - hurra w bardzo spokojnym miejscu.
Los się do nas uśmiechnął.

Mieszkamy z czarną kocicą. Kicia jest poki co jednynaczką, ale mamy nadzieję, ze to się zmieni... Dwa pokoje, parter, za oknem lasek i łączka...
wiem, wiem... to trudne do pomyślenia, dla zwolennikow kotow stacjonarnych...szanuję ich rację - ale gdy słyszę żałosne miauczenie pod drziwami balkonowymi, a pozniej rozradowaną minę Kity z zadartym ogonem wracającą z pobliskiej eskapady, wiem, że wraca bo się za nami stęskniła, nie dlatego że musi...

Kita nie jest kotem wychodzącym... Jest kotem PRZYCHODZĄCYM.
Przychodzącym, z własnej woli. Po prostu wracającym do swojego domu.

Wyobraźcie sobie ten moment, kiedy któreś z nas wraca z pracy... a z jabłonki pod oknem nagle zeskakuje czarna plama i z radosnym miauczeniem przybiega na powitanie.
A nasz spacer po lesie? Zupełnie przypadkowy... My na dróżce i Kicia zaaferowana, biegnąca za nami krok w krok. Bez smyczy, jak pies. Przeszliśmy chyba kilometr, nakręciwszy spacerowy reportaż na komórce.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pt lis 18, 2005 14:11

Co do dokocenia, to coz... sa koty, ktore cierpia z braku towarzystwa i sa takie, ktore tego towarzystwa nie chca za nic... Moja Czarna taka jest.
Biala natomiast bardzo na brak drugiego kota narzekala. i jest z towarzystwa Szarej zadowolona... Wszystko zalezy od konkretnych kotow :roll:

zuza od Sabinek

PS. Co do jej "przychodzenia" - naprawde mam nadzieje, ze zawsze tak bedzie, choc statystyka nie jest dla Was laskawa :(
zuza od Sabinek Obrazek i aksamitnoglosy...
Obrazek
Wychodzacy kot to Twoja decyzja, ale to on codziennie gra w rosyjska ruletke

Korwina

 
Posty: 564
Od: Czw maja 16, 2002 16:43
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 18, 2005 16:30

Oj, Fredziolina! Ona wiedziała, gdzie się pojawić! Jako, że skromna i cichutka to Osoba, to ja zdradzę: Ona ma na wydaniu trzy cudne maluchy w swojej hurtowni kociąt, ale nic nie mówcie Agalenorze!
Pozdrawiamy!
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19233
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt lis 18, 2005 17:18

Agalenora pisze:
Kita nie jest kotem wychodzącym... Jest kotem PRZYCHODZĄCYM.
Przychodzącym, z własnej woli. Po prostu wracającym do swojego domu.



Ja doskonale Cię rozumiem, bo to bardzo fajne, jak kot może sobie polatać za własnym sprawami, a nie tymi tylko, który my mu zorganizujemy. wiem, jak Klemens się wspaniale czje na działce, gdy łazi, syczy, czai się i obserwuje sobie świat.

Natomiast bałabym się go wypuszczać na terenie nieogrodzonym, nawet na ogrodzonej działce ciągle sprawdzam, gdzie jest. Na szczęście on w ogóle nie ma parcia na wspinanie się, ani raznu nie zaszczycił żadnego drzewa nawet spojrzenieem.
Nasz punkt widzenie odnośnie nie wypuszczania kotów, żeby łaziły samopas opiera się nie na tym, że one nie przyjadą do nas, bo nie będą chciały. Tylko na tym, że któregoś dnia ktoś nie da im już możliwości wyboru, że stanie się im krzywda, nawet przypadkiem, bo przecież samochody nie stają w miejscu, a nawet jeśli sąsiedzi są fajni, to zawsze w okolicy może pojawić się ktoś nieznajomy, kto nie lubi kotów, albo po prostu jest okrutny.
I tego się boimy - że w droga do własnego domu będzie ostatnią drogą kota jaką odbędzie.
Przecież psów generalnie nie puszcza się samopas, tylko chodzą na spacery z nami, pod naszą opieką.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 19, 2005 1:55

Lilu pisze:Z kotami trzeba postępowac jak z małymi dziećmi bronić , opiekowac się nimi i zabezpieczać wszystko co jest zagrożeniem dla życia. Niby po co mamy małych dzieci zabezpieczają drzwiczki od szaf , schody itp. Dlaczego zostawiają dzieci w kojcu( chyba tak to sie nazywa :P) z zabawkami kiedy wychodzą TYLKO do innego pokoju ? Kot kiedy wyjdzie ze swojego terenu tzn z ogórdka gubi się traci orientacje w terenie.Zaznaczony teren przez inne zwierzeta masa obcych zapachów...


Po pierwsze dla kota najwaznieszym zmyslem jest sluch, kot to nie pies aby szedl tropem.
Moja Fiona jak uslyszy, ze nasze psy szczekaja to 'ile sil w nogach ucieka do domu', bedac gdzies poza ogrodem. Czyli oznacza to, ze pewne dzwieki oznaczaja dla niej ZAGROZENIE. Koty sa zwierzetami terytorialnymi. Wychodza ze swojego bezpiecznego miejsca i jesli jest zagrozenie uciekaja do niego. Gdzie ma wrocic kot, ktory wypadnie z okna jesli nigdy nie wychodzil, nie zna terenu, nie zna dzwiekow!!

Male dzieci dorastaja, nie sa zawsze dziecmi, tak samo jest ze zwierzetami. Nie da sie przed kotem zabezpieczyc calego mieszkania. Maly kotek nie wskoczy na blat kuchenny ale juz podrostek wskoczy. Jestes wstanie zabezpieczyc mieszkanie? Byc moze jak bedzie kompletnie puste, nawet bez parapetow okiennych. Niefortunny skok z parapetu,w mieszkaniu, tez moze sie okazac tragiczny w skutkach, niestety.

Moj kot, moje dziecko-to moja odpowiedzialnosc, moje sumienie. Nikt nie chce zle dla swojego kota, chce jak najlepiej. Mozna uczulac na pewne rzeczy ale nie narzucac' jedynego slusznego sposobu na zycie'

Oby byla jasnosc. Mieszkajac w miescie, w bloku, moje koty nie bylby wychodzace. Mieszkajac poza miastem, blisko ruchliwej drogi, moje koty tez nie bylby wychodzace. Skoro moje koty sa jednak wychodzace, to podjelam swiadoma decyzje, biorac pod uwage jakies tam( mam nadzieje) minimalne ryzyko, biorac rowniez pod uwage kotow zachowania, charaktery- przystosowanie do samodzielnego zycia. Dwa koty-Filut i Fiona pelna samodzielnosc. Tosia pod kontrola, zapewne domowa kotka tylko.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 172 gości