Przegląd miesiąca :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 29, 2005 16:03

dla mnie najwazniejsze jest zycie
szczegolnie zycie tych , za ktorych jestem odpowiedzialna
i ktorzy sami niebezpieczenstwa nie sa w stanie zrozumiec i uniknac
i ktorzy nie naucza sie bezpiecznie przechodzic przez ulice
uchylac przed srutem, kula, pociskiem z procy
nie ufac obcym
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 29, 2005 16:10

Leto pisze:
ariel pisze:... - pewnie nie jest najszczęśliwszym kotem na świecie, ale przynajmniej jest bezpieczny...


A z moralnego punktu widzenia, co jest ważniejsze, bezpieczeństwo czy szczęście ? Dlaczego ludzie przepływali Atlantyk, by dotrzeć do Ameryki, dlaczego zakładano kolonie w Australii, dlaczego latamy w kosmos i badamy głębiny mórz ?
Tak pytam, bo to raczej nie jest bezpieczne i w niczym nie przypomina asekuranckiego zamykania się w schronie przeciwatomowym... :roll:

Leto... prowokacje to Twoja specjalnosc? ;)

Drobiazg, który stanowi o różnicy:
w wiekszosci przypadków MY MAMY MOŻLIWOSC wybrac sobie, czy wolimy bezpieczeństwo (i pracę np. biurową) czy ekscytujące przygody. Potrafimy ocenic zagrożenie, w wielu przypadkach potrafimy go uniknąć. Przechodzimy odpowiednie kursy, szkolenia, specjalisci tworzą sprzęt, który ma zminimalizowac ryzyko. Zwierzęta- sa zdane na siebie. Natura nie przystosowała ich do radzenia sobie z zagrożeniami cywilizacyjnymi, nie mają szans w starciu z samochodem, zwyrodnialcem czy trutką.
To taka drobna różnica. O której zresztą swietnie wiesz...
Tym mniej rozumiem, po co te podjazdy i ta demagogia...

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39523
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Czw wrz 29, 2005 16:18

Leto pisze:
ariel pisze:... - pewnie nie jest najszczęśliwszym kotem na świecie, ale przynajmniej jest bezpieczny...


A z moralnego punktu widzenia, co jest ważniejsze, bezpieczeństwo czy szczęście ? Dlaczego ludzie przepływali Atlantyk, by dotrzeć do Ameryki, dlaczego zakładano kolonie w Australii, dlaczego latamy w kosmos i badamy głębiny mórz ?
Tak pytam, bo to raczej nie jest bezpieczne i w niczym nie przypomina asekuranckiego zamykania się w schronie przeciwatomowym... :roll:

po prostu nie daruje sobie wcisniecia sie ze swoim podpisem...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88206
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw wrz 29, 2005 16:18

Leto pisze:A z moralnego punktu widzenia, co jest ważniejsze, bezpieczeństwo czy szczęście ? Dlaczego ludzie przepływali Atlantyk, by dotrzeć do Ameryki, dlaczego zakładano kolonie w Australii, dlaczego latamy w kosmos i badamy głębiny mórz ?
Tak pytam, bo to raczej nie jest bezpieczne i w niczym nie przypomina asekuranckiego zamykania się w schronie przeciwatomowym... :roll:


Leto, powiedz mi - czy dziecko puszczone samopas, chodzące gdzie chce, robiące co chce, olewające szkołę - nie jest szczęśliwsze od takiego, którego życie jest regulowane w pewnej mierze nakazami, zakazami, wracaniem o konkretnej porze, ślęczeniu nad lekcjami i wkuwaniem historii?
Co zrobisz? Puścisz dziecko samopas, bo będzie szczęśliwe, czy jednak wprowadzisz ograniczenia, żeby je ustrzec przed pewnymi zagrożeniami i degeneracją?
Co zrobisz - dasz dziecku włożyć rękę do gorącego oleju, bo przez to poczuje się szczęśliwe, bez myślenia o późniejszych konsekwencjach, szpitalu, przeszczepach, itp.?
Co zrobisz - puścisz dwulatka samego na balkon, bez nadzoru? Bo przecież tyle dzieci nie wypada jednak?
Zaryzykujesz?
Myślisz, że z kotami czy psami jest inaczej?
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 29, 2005 16:52

Bardzo bym chciała żyć na takim świecie, gdzie mój kot mógłby bezpiecznie biegać gdzie mu się żywnie podoba. Gdzie nie groziłoby mu żadne niebezpieczeństwo ze strony ludzi i zwierząt. Gdzie mogłabym nie drżąc z niepokoju wypuścić go na podwórko i zająć się innymi sprawami dopóki nie wróci.
Ale żyję na świecie, gdzie sąsiad może mi potrącić kota i odjechać, nie zastanawiając się nad pomocą. Żyję na świecie, gdzie ludzie spuszczają ze smyczy ogromne psy, których ja sama się boję, a które pewnie z przyjemnością pomknęłyby za kocim ogonkiem. Żyję na świecie, gdzie dzieci potrafią być bardzo okrutne i jeśli przywiążą mojemu kotu puszke do ogona to i tak będzie znaczyło, że potraktowały go łagodnie. Bo mogły przeciez obciąć wąsy, strzelić z procy, rzucić kamieniem, wydłubać oczy... Żyję na świecie gdzie rodzice nie zawsze powiedzą tym dzieciom, że źle robią. Raczej, że koty śmierdzą, że szkodzą, że roznoszą choroby. I sami podłożą trutkę. I sami uderzą kota, który wygrzewał się na masce ich samochodu. Żyję na świecie, gdzie bezdomych kotów prawie nikt nie leczy, nikt o nie dba, nikt się nie zastanawia czym mogą zarazić domowego kota, który jest kotem wychodzącym.
Nie pozwolę mojemu kotu na samotne wędrówki po tym świecie. Bo nawet jeśli przez następne 8 lat będzie wychodził i wracał -do mnie, całej w nerwach czy wróci i tym razem, to nie będę czekać na dzień, godzinę, minutę, kiedy uświadomię sobie, że nie wróci już nigdy więcej i że oto straciłam to małe życie za które byłam odpowiedzialna, które ufało mi tak bardzo wtulając się w ramiona na sam widok przychodni weterynaryjnej czy obcego psa, i guzik mnie wtedy będzie obchodziło, że mój kot jest jedynie jednym z dwóch kotów w okolicy,które w przeciągu ostatnich 10 lat nie wróciły do swoich właścicieli. Guzik mnie będzie obchodziło, że tysiące innych kotów znów wróciło do domu po polowaniach. Bo mój już nie wrócił. A ja go zawiodłam.
Ostatnio edytowano Czw wrz 29, 2005 17:28 przez villia, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

villia

 
Posty: 510
Od: Pon wrz 12, 2005 20:56
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw wrz 29, 2005 17:26

Pięknie to napisałaś :kotek:
I to jest 100% prawda.
Obrazek Obrazek
nie ma zdjęć :( coś sie porobiło

Iris

 
Posty: 35
Od: Pon wrz 12, 2005 22:54
Lokalizacja: Ruda Śląska

Post » Czw wrz 29, 2005 17:45

Dziękuję.
Napisałam to z wielkiego smutku bo w tym i kilku innych wątkach toczone są dyskusje czy kot ma wychodzić czy nie. A w kilku następnych składamy kondolencje osobom, które jednak los doświadczył okrutnie, a jeszcze okrutniejszy był dla ich wychodzących kotów. Nie chcemy zrozumieć, ze dyskusja nie toczy się o to kto ma rację ale o to co jest lepsze dla kota. Całkowita swoboda czy bezpieczeństwo. Bo tak naprawdę nie jest ważne czy kot zginie przez przypadek-bo ktoś pomylił go z lisem, bo akurat jechał samochód na rzadko uczęszczanej drodze, bo stracił równowagę, czy zginie bo ktoś kotów nie lubi i strzelił do niego specjalnie, specjalnie spuścił psa, specjalnie wyłożył trutkę. Ważna jest nieodwracalność tych wydarzeń. Mogę powiedzieć, ze mieszkam w bezpiecznej okolicy. Samochody tu często nei jeżdzą itd itp. Ale czy jestem w stanie ręczyć za wsyzstkich ludzi którzy mieszkają wokół?Nie. A tym bardziej nei jestem w stanie ręczyć za ich psy i dzieci. Za swojego kota też nie jestem w stanie ręczyć, że nie wyskoczy z balkonu za przelatującym gołębiem.
Obrazek

villia

 
Posty: 510
Od: Pon wrz 12, 2005 20:56
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw wrz 29, 2005 17:55

Marzanna pisze:Zgodzę się z moimi przedmówcami: smutne i przerażające. Oby nigdy nie ginął żaden kot...
Jednak przytoczone tu przypadki niczego nie dowodzą, bo do czego je porównać? Mamy jakiś wykaz kotów, które w tym samym czasie nie uległy wypadkom? Wiemy jak to się ma do skali miejsca, kraju? Wybacz, Wojtku, ale dla mnie wygląda to na sianie sensacji w stylu dziennikarskim, jak ostatnio o przypadkach pogryzień przez psy, choć pewnie nie taką miałeś intencję.
Pokażę coś na swoim przypadku: znam osobiście 9 kotów wychodzących (6 ze wsi pod miastem, 3 z miasta), w przeciągu 10,5 lat (biorąc średnią wieku od 5 miesięcy do 11 lat) zaginęły 2 (tzn. nie wróciły do domu, więc niestety prawdopodobnie nie żyją). Co oznaczają te liczby? Ano nic. Wskazują tylko,że w moim konkretnym środowisku te wypadki nie zdarzają się aż tak często, co nie znaczy że są reprezantatywne dla innych środowisk, nie mówiąc już o tym, że w innym okresie czasu mogą być zupełnie inne, zarówno na plus jak i minus.
Kod: Zaznacz cały


To jest ŚREDNIA STATYSTYCZNA, jaką wyliczył... o ogolnych wypadkach pisanych an forum!!!

tak jak w polsce... srednia w polsce płac wynosi 2500zł, a wiekszosc nie przekracza 1500zł i juz sie dziwimy.... Bierzcie pod wuage takze tych bardzo bogatych....

TO TYLKO ŚREDNIA STATYSTYCZNA
Obrazek
Obrazek
Wątek Tatry
GG: 1563773

enduro

 
Posty: 3577
Od: Sob wrz 10, 2005 22:43
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw wrz 29, 2005 18:15

zuza pisze: po prostu nie daruje sobie wcisniecia sie ze swoim podpisem...


zuza :ok: jesteś bezbłędna...

Czytam sobie tak ten wątek i jemu podobne...i... dochodze do wniosku że miłosnicy kotów wychodzących( pozwólcie ze posłuże sie takim okresleniem) w tych wszystkich wątkach przekonuja nas ze nie robią nic złego ..ze to po to aby ich koty były szczesliwe...tylko po co tak bardzo chca nas przekonac?? czyzby sami nie byli do konca swoich racji? nie wiem..dla mnie to troche tak jak usprawiedliwianie sie przed pozostałymi...ale to tylko moje prywatne odczucie nie wymierzone w konkretną osobe...
Tak naprawde jedyną istotąplacąca cene za wychodzenie jest kot..i tym które juz nie wrócą nikt zycie nie odda..ich poprostu juz nie ma...

Celinka

 
Posty: 225
Od: Czw cze 09, 2005 21:13

Post » Czw paź 13, 2005 18:57

Celinka pisze: tylko po co tak bardzo chca nas przekonac?? czyzby sami nie byli do konca swoich racji?

zeby otrzymać rozgrzeszenie za osobiste przyczynienie się do absurdalnie niepotrzebnej śmierci, która była do uniknięcia :?

evanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 57688
Od: Pt gru 13, 2002 16:16
Lokalizacja: miasto wojewódzkie na prawach powiatu, a nawet gminy

Post » Czw paź 13, 2005 20:16

Dobrze, ze podnioslas, Benji.

Bo wczoraj wieczorem zginal kolejny kot.
Przychodzil z domkow niedaleko naszego osiedla, bo smakowaly mu wystawiane dla osiedlowych kotow chrupki.
Przychodzil prawie codziennie.
Od ok. trzech lat przychodzil.
Byl kotem wychodzacym, korzystal z tego pelna piersia.
Po drodze z domu na nasze osiedle musial przeciac tylko jedna uliczke - niewielka, po ktorej jezdzi niewiele samochodow.
Poznym wieczorem prawie wcale nie jezdza.
W dodatku, jezdza powolutku, bo co i rusz sa progi.

Wczoraj tez przyszedl.
Najadl sie, napil, pobawil z osiedlowymi kotami.
I uznal, ze czas wracac do domu.
Popedzil w strone bramy, przeskoczyl kolczatke....







... i z calego rozpedu uderzyl glowa w kolo wtaczajacego sie w brame poloneza.
Polonez sie zatrzymal, kierowca wybiegl, bo widzial co sie stalo.
Zobaczyl uchylony, dyszacy pyszczek i oczy z rozrzeszonymi zrenicami, ktore juz patrzyly na tamta strone.
Kiedy ochroniarz wydzwanial do calodobowej lecznicy, kierowca glaskal cieple futerko i tulil maly lepek.
Po kilku chwilach kot westchnal i umarl.

Mimo niewielkiej predkosci samochodu, impet uderzenia spowodowal najprawdopodobniej zlamanie kosci ciemieniowej, byc moze rowniez jarzmowej.

Kierowca zaniosl kota wlascicielom.
Byly krzyki i lzy.
Byly wzajemne pretensje matki i corki, do ktorych nalezal kot.

Sa wyrzuty sumienia kierowcy, ktory nigdy nie dowie sie, czy nie mogl zareagowac szybciej.
Zal, ze samochod nie ma wspomagania kierownicy i trzeba z nim walczyc przy malych predkosciach.
Wspomnienie malego cieplego lebka na dloni.
I stygnacego, miekkiego futerka pod palcami.

I swiadomosc, ze on mogl zyc dalej.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw paź 13, 2005 20:24

Tak to własnie wygląda... :( Brak mi słow... Ryzyko jest tak wielkie a mimo to ludzie ryzykują... :?
I tak naprawde to juz nie mam siły czytac tych wszystkich wątków o zagubionych kotach...i kolejnych dyskusji na ten temat...to wszystko jaet poprostu przykre... :(

Celinka

 
Posty: 225
Od: Czw cze 09, 2005 21:13

Post » Czw paź 13, 2005 21:07

Ja całe szczęście nie mam takich dylematów. Mieszkam na trzecim piętrze, więc wypuszczanie kota odpada. Zresztą Szarka nie jest z tych, co wyją pod drzwiami.
A jeśli z rzadka pojedziemy na działkę, kota wychodzi wyłącznie w szelkach. Teściowa oczywiście jęczy, że nie dajemy kotu "wolności", ale ja nie byłabym w stanie puścić Szarki ot tak sobie w miejscu, którego kita w ogóle nie zna.
Deli

Deli

 
Posty: 14599
Od: Nie cze 29, 2003 11:14

Post » Czw paź 13, 2005 22:07

A moja Justynka wracając dziś ze szkoły zobaczyła ciałkao kolejnego kota. Leżał na chodniku. To juz czwarty kot, który zginął w tej okolicy od początku września :strach:
Niedaleko szkoły jest park i dość ruchliwa ulica. Tylko nigdy wcześniej nie było tam tyle kocich wypadków :conf:
Zastanawaim sie co się dzieje?
Obrazek

O-l-g-a

 
Posty: 3826
Od: Śro sie 11, 2004 1:46
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 13, 2005 22:07

Celinka pisze:I tak naprawde to juz nie mam siły czytac tych wszystkich wątków o zagubionych kotach...i kolejnych dyskusji na ten temat...to wszystko jaet poprostu przykre... :(

ja też
i bywam niegrzeczna
jest mi z tym źle, ale czytanie o kolejnej bezsensownej śmierci krew we mnie burzy
do tego te głupie argumenty o szczęśliwości kociej

w zasadzie, to wniosek się nasuwa, że najszęśliwszy kot, to kot martwy :roll:

evanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 57688
Od: Pt gru 13, 2002 16:16
Lokalizacja: miasto wojewódzkie na prawach powiatu, a nawet gminy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 61 gości