Klub Kotów Schroniskowych - piszcie kochani, zapraszam..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 10, 2005 16:26

Podrzucę, może jeszcze ktoś zechce napisać.. :oops:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon paź 10, 2005 16:33

To ja dorzucę :wink:

Niespełna dwa tygodnie temu, w środę dostałam PW od Mirki_t: "Nie mam przy sobie nr tel do Ciebie a sprawa jest ważna. Proszę zadzwoń pod ... :( Syjamka na przechowanie ze schroniska." Zadzwoniłam i na pytanie, czy ją do mnie przywieźć odpowiedź mogła być tylko jedna. ;)
Mam nadzieję, że już u mnie zostanie, chociaż cały czas czekam, czy zgłosi się jej poprzedni opiekun. Mirka_t przyniosła ją do mnie zestresowaną, fukajacą i warczącą na zbliżającą się do niej rękę. Jednak ciekawska koteczka mimo lęku zaczęła poznawać i obwąchiwać cały pokój, pochłeptała wody z miseczki, przekąsiła parę chrupek. Po godzinie siedziała już na moich kolanach. Spojrzała mi uważnie prosto w oczy i zapadła w głęboki sen.
Po dwóch dniach zdecydowałam się na zapoznanie z Sarą i Filipem. Na szczęście oprócz pcheł, z którymi się szybko uporałam nic ponadto złego nie wniosła, a Sara, która stresuje się wszelkimi nowościami przyjęła Inkę ze stoickim spokojem. Filip jedynie niegroźnie fukał, a mała w odpowiedzi na niego warczała, ale to też już przeszłość. Wprawdzie Filip nie zdradził Sary i śpi dalej z nosem w jej futerku, ale wszystkie już ganiają się bez złych zamiarów.
Z jednej strony jestem szczęśliwa, że tak bezboleśnie się pierwszy raz dokociłam, pierwszy raz bez chorób na wstępie, a z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że nie potrafiłam się zdobyć na odwagę i wziąć bardziej potrzebującego kotka. Lęk przed chorobami kotów i związane z tym przeżycia, zwłaszcza ciągle żywe te sprzed roku, są silniejsze.
Przed chwilą otrzymałam wiadomość, że kotka formalnie jest już moja. Nazwałam ją Inka, co z Filipem się komponuje tak, jak ich fizyczne podobieństwo.
Filip i Inka są momentami nie do odróżnienia, rozpoznaję je głównie po oczach i ogonku, to jakby jeden kot w dwóch wcieleniach. :D

Obrazek
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 16:42

Fraszka pisze:Filip i Inka są momentami nie do odróżnienia, rozpoznaję je głównie po oczach i ogonku, to jakby jeden kot w dwóch wcieleniach. :D

Na tym zdjęciu wyglądają, jakby pyszczki miały mocno różne :roll:

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon paź 10, 2005 16:45

Estraven pisze:
Fraszka pisze:Filip i Inka są momentami nie do odróżnienia, rozpoznaję je głównie po oczach i ogonku, to jakby jeden kot w dwóch wcieleniach. :D

Na tym zdjęciu wyglądają, jakby pyszczki miały mocno różne :roll:

Pyszczki rzeczywiście mają inne, Inka ma ciemniejsze znaczenia i pyszczek krótszy, bardziej dziewczęcy od Filipa, ale jak patrzę na nie, często "z góry" :wink: lub z pewnej odległości są nie do rozpoznania na pirwszy rzut oka, w kazdym razie muszę szukać znaków szczególnych. :D
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 17:39

Obrazek

to zdjęcie zobaczyłam 10.02. w wątku założonym przez Sydney.
Zakochałam sie kompletnie. Oglądałam przecież wiele zdjęć kotów poszukujących domu ale przy żadnym serce nie zabiło tak mocno jak przy tym.
Demon teraz zwany Emilem (imię nadane przez Wawe) został oddany do schroniska w Bydgoszczy z powodu alergii domownika. Nie wiem jak długo tam był. Walczyłam ze sobą chyba tydzień, dziewczyny w wątku namiętnie :lol: wspierały moje zauroczenie. W końcu się zdecydowałam. Biorę. Sydney i Kota7 podejrzewały, że ma grzybicę z powodu plamy bez sierści na prawym boku. To mnie jednak nie zrażało, bo akurat grzyba miała nasza cała trójka, Fidel, Sasza i ja - prezent od przechowywanej Krófki.
24.02 mąż mojej przyjaciółki w drodze z Warszawy zajechał do Bydgoszczy i zabral Emila do domu.
Przyjechal ok 19:00, swobodnym krokiem wyszedł z kontenerka, przeciągnął się, wskoczył na kanapę i ze stoickim spokojem zaczął sobie myć łapę.
Drugiego dnia odwiedziła nas Wawe z aparatem

Obrazek

Emil to najbardziej kontaktowy z moich kotów i najodważniejszy. Wita wszystkich gości, panu sprawdzającemu liczniki na wodę bez oporów wpakował się w nogawkę, gdy ten leżał pod zlewem. Jest też największym pieszczochem. Codziennie rano odbywa się rytuał, ja myję zęby a Emil obok na pralce ociera się o moją rękę, łokieć, biodro, szczoteczkę, jak leci byle by dostać odpowiednią dawkę miłości wystarczającą na czas mojej nieobecności. Wieczorem przychodzi poudeptywać mój biust, po czym zalega na mnie i tak zasypia.
Weterynarz stwierdził, że to kwintesencja kota i sam by takiego chciał pomimo swej alergii. To jego jedyny pacjent, który strzela mu baranki, ociera się mrucząc i nawet nie drgnie przy zastrzyku przez nikogo nie trzymany. Jest moją wielką, kocią miłością w pełni odwzajemnioną :1luvu:

A tak wygląda teraz

Obrazek

to moje ulubione zdjęcie

[img=http://img442.imageshack.us/img442/4328/dscn07007ro.th.jpg]
Obrazek

wacka

 
Posty: 2028
Od: Pt sie 20, 2004 9:06
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon paź 10, 2005 17:50

Wacka, pamietamy tę akcję... a było warto. :ok:
Głaski dla pięknego Emilka. :love:

Sporo doświadczeń z kotami schroniskowymi zdobyła Mirka_t, która wyłuskuje co pewien czas jakiegoś nieboraka, zwykle po sterylce zabiera go do domu, leczy i szuka dla niego naprawdę dobrego domu. Wprawdzie chyba nie ma wśród rezydentów kota ze schroniska, ale przez jej gościnny dom przewinęło się sporo kotów, w tym sporo schroniskowych. Nawet po przejściach z Kicią nie zniechęciła się... :(
Po adopcji niebanalnej szylkretki Iśce były u niej do dziś Pusia i Mrusia. Do dziś, bo już wiem, że jest już u niej dorodny, śnieżnobiały z "nie swoim ogonem", świeżo wykastrowany, przystojny kocur Icy.
Podziwiam ją ogromnie, że potrafi to robić przy kilkunastu swoich zwierzakach, ale przekonałam się ( nie tylko ja zresztą), że Mirka jest wyjątkowa w tym, co robi.
Jej spostrzeżenia w tym wątku byłyby bardzo cenne. Mam nadzieję, że tu zajrzy i nie będzie mi miała za złe tego postu. :wink:

Mirka, trzymam kciuki za najlepsze, wymarzone przez Ciebie domki dla Twoich podopiecznych. :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 17:55

No to czekamy na Mirkę.. I jej dłuuuugie opowiadania.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon paź 10, 2005 21:57

Nie potrafię opowiadać i nie mam dużych doświadczeń jeśli idzie o koty ze schroniska. Podam więc fakty. Prawie 9 lat temu pojechałam do schroniska w celu przygarnięcia ślicznego rudaska. Rudych nie było, ale był malutki biało-szary kociak, który pojechał ze mną do domu. Po 4 dniach Dyzio zachorował i rozpoczęła się walka o jego życie. Kociak wyzdrowiał i stał się „moim” kotem. To właśnie on był zawsze przyjaźnie nastawiony do nowych kotów. Przejmował rolę opiekuna. Dopiero w tym roku po operacji podczas której pozbył się śledziony zaczął okazywać niechęć w stosunku do innych kotów. Na szczęście te zachowania już minęły i Dyzio jest taki, jakim był dawniej. Jeden z najmłodszych moich kotów Mikesz jest ze schroniska w Chojnicach. To kolejny „mój” kot i pieszczoszek. Wobec obcych zachowuje się jak dzikusek. Niestety nie udało mi się uratować Kici. Następną była ta Kicia, która bardzo szybko trafiła do Iśki. W tej chwili mam w domu 2 kotki i 1 kocura, które zostały oddane do schroniska przez swoich właścicieli. To śliczne i miłe koty. Pusianadaje się na kolejną rezydentkę. Mrusia to nakolankowa przylepka. O Ice nie mogę jeszcze wiele powiedzieć, bo musi dojść do siebie po kastacji. Wiem, że lubi pieszczoty, ma sentyment do woreczków foliowych (, pięknie drapie wykładzinę (jutro odbędzie naukę drapania w drapak) i na razie nie lubi rezydentów.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon paź 10, 2005 21:58

Sydney pisze:No ja cały czas czekam na Pańcie od Demona, Miodunki, Bonity, Manueli :D


Za zgodą Majorki, opiekunki Miodunki podaję link do opowieści o Miodunce.. :D :D
Link proszę rozpowszechniać poza forum
E.
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pon paź 10, 2005 22:00

i hop do góry
Pani starsza: Nomka i dwie Panienki: Biszkopt i Groszek :)
i Oskarek za tęczowym mostem - zawsze będę na Ciebie czekać ptysiu...

Obrazek

Nomka

 
Posty: 610
Od: Pon cze 14, 2004 14:03
Lokalizacja: Warszawa Miedzeszyn

Post » Wto paź 11, 2005 6:33

Fraszko, nic nie wiedziałam o Ince. :D Jest cudna. :love: Gratuluję trzeciego kota o błękitnych oczach. :D

Wacka, ależ na na tym zdjęciu Emilek jest słodki. :love: I taki... na luzie. :D
http://img442.imageshack.us/my.php?imag ... 7007ro.jpg

Wawe

 
Posty: 9514
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Wto paź 11, 2005 8:53

To ja też się dopiszę. Nie wiem, czy zaliczam się tu bo moja Cola (pierwotnie Kolombina) jest z azylu, a mianowicie z Cichego Kąta od Ryśki. Jest u nas od maja. Na początku szalała z radości - tuliła się do każdego, ugniatała powietrze, mruczała jak się tylko na nią spojrzało.
Teraz już nas kocha, wie, że może nam zaufać, przychodzi na kolanka, mruczy i patrzy z taką miłością w oczy, że aż serce rośnie. Z rezydentem nie było walk i syków. Bardzo ładnie się razem bawią i rozmawiają (gruchają). Jest przepiękną, słodką koteczką :D
Obrazek

Irma

 
Posty: 1719
Od: Czw kwi 28, 2005 10:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Wto paź 11, 2005 9:14

Moja Doda też jest ze schroniska, chociaż była tam tylko kilka minut. Szukałam w schronisku mojego zaginionego kota, potem przyszedł starszy pan i w kartonie po butach miał małe , płaczące w niebogłosy bure storzenie. Opowiedział historię, taką że do dziś ciarki mnie przechodzą. Jakiś debil zamordował deską obitą gwożdziami rodzeństwo i mamusię mojej Dodki. Tylko mała się uratowała, była pod jakąś stertą desek w piwnicy. Pani doktórka schroniskowa powiedziała że kot jest za mały aby sam jadł, a tu nikt go nie będzie karmił. Trzeba go uśpić. No i oczywiście.... Dodik jest u nas już prawie cztery lata. Kocham ją nad zycie, miała wtedy jakieś dwa tygodnie.
Najbardziej lubię jak zbliża się pora spania (Ok.22.00), wtedy Dodik zaczyna patrzeć mi w oczy i tak specyficznie miałczeć, potem leci do łóóóóżka i spowrotem do mnie. I tak tyle razy aż wstanę i pójdę spać.
Przyznam się że robię jej "na złóść", żeby tak biegała i kazała mi iść spać.
No, po prostu sama słodycz :lol:
Michorki dwa są od Kasi D.,
Kizia z ogłoszenia w internecie,
Frytkę przyniosła mi Kordonia.
Lucyna i moje kotki
Obrazek

lulek

 
Posty: 291
Od: Pt sie 30, 2002 10:07
Lokalizacja: Elbląg

Post » Wto paź 11, 2005 10:17

Wawe pisze:Fraszko, nic nie wiedziałam o Ince. :D Jest cudna. :love: Gratuluję trzeciego kota o błękitnych oczach. :D

Dziękuję :D

Mirka, najbardziej mnie ciekawi, intryguje nawet :wink: , że Twoje koty są tak dobrze wychowane, przyjaźnie do siebie nastawione? Rozumiem przy dwóch, trzech kotach, ale przy kilkunastu i w dodatku bez wstępnej izolacji, bez stopniowego zapoznawania... jak Ty to robisz? 8)
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto paź 11, 2005 12:47

Obrazek

Dołączyłam do forum przypadkowo 18 kwietnia bo szukałam czegoś o kotach i kilka dni później też zupełnie przypadkowo natknęłam się na zdjęcie Lady i bardzo dla mnie wzruszający tekst o tym że siedzi we wrocławski schronisku i jest smutna i zrezygnowana.
Zdjęcie mnie rozwaliło, ryczałam itd. ale oczywiście wtedy jeszcze nie miałam odwagi zająć się „obcym” kotem i wtedy jeszcze myślałam że za granicę mogę pojechać tylko z jednym kotem (teraz jadę z trzema). Wysłałam sms –a do mojego TŻ z pytaniem czy mogę ją wziąć na tymczasowo (bałam się tego że nie znajdę dla niej domu i że sobie nie poradzę ale jej wzrok nie dawał mi spokoju). Mój TŻ mnie nie zawiódł i napisał „rób co ci serce podpowiada”. Pędem napisałam na pw do założycielki wątku i już 26 kwietnia Lady była u mnie.
Jak na początek działalności w branży kociej to miałam ogromne szczęście jeżeli chodzi o zdrowie kota bo Lady była zaszczepiona, wysterylizowana i w ogólnie dobrej kondycji chociaż była troszkę chuda i miała marną sierść. Ogromny problem natomiast stanowiła jej psychika. Kot był potwornie zestresowany, spanikowany a wręcz sparaliżowany ze strachu.
Pierwsze tygodnie spędziła po wanną, przemykając z podkulonym ogonem pod ścianą i kuląc się do ziemi na mój widok. Wystarczyło żebym podniosła rękę do włosów a kot z drugiego końca mieszkania pędził na oślep do swojego azylu pod wanną. Nie wiem jak bym sobie poradziła wtedy bez Alberta, który mimo kompletnego braku edukacji w kocim współżyciu (samotna czterotygodniowa znajda z trawnika) to zajął się nią a ona się w nim zakochała. Chodziła sobie po mieszkaniu w towarzystwie Alberta i powoli nabierała pewności siebie. Kilka dni po przybyciu poszłam z nią do weta i mała w poczekalni dostała ataku. Zaczęła się dusić, wywaliła języczek, nie mogła zaczerpnąć powietrza po prostu tak się bała.
Poryczałam się po raz enty z jej powodu (ciągle ryczałam przez nią ze wzruszenia i z żalu), i podjęłam decyzję że kot zostaje.
Lady została Pisią bo zamiast miauczeć prześmiesznie piszczy.
Pisia została u mnie bo po tym ataku dotarło do mnie że ten kot nie przeżyje kolejnego nowego miejsca i kolejnych stresów (nie mówiąc już o tym że mało kto by chciał takiego kota) no i do tego zobaczyłam jaki szczęśliwy staje się Albert dzięki niej.
Jakoś powolutku dzięki cierpliwości, czasowi doszłam do tego że moja Pisia stała się taka jaka jest.
Pisia nie jest kotem miziastym, zwiewa przy gwałtownych ruchach, boi się brania na ręce, dostaje paraliżu w kontenerze ale:
- bawi się, skacze, psoci,
- nad ranem przychodzi do mnie na mizianki (takie malutkie ale zawsze to mizianki),
- śpi ze mną w łóżku (Albert i Tadzik śpią NA mnie a Pisia OBOK mnie),
- maszeruje po domu z wiecznie zadartą kitą w pionie albo wręcz położoną na plecach,
- jak jest głodną to się łasi,
- jak powoli do niej podchodzę to nie zwiewa i mogę ją pogłaskać,
- jak ją wołam po imieniu to prawie zawsze odpowiada tym swoim najsłodszym piszczącym miau i zadziera kitę do góry a czasem nawet do mnie przychodzi i podstawia łepek do głaskania.
Pisia nadal mnie wzrusza i jestem bardzo szczęśliwa, że mieszkamy razem. Żaden z moich kotów nie daje mi tyle powodów do radości. Każde przyjście Pisi na głaski jest dla mnie powodem do dumy, każda jej psota i zniszczenia w ruchomościach powodem do śmiechu, uwielbiam patrzeć jak zachłannie je chrupki i kruszy dookoła, uwielbiam patrzeć jak je mięsko stając jak najdalej od miski i wyciągając ostatnim pazurem kawałek na podłogę i przyciąga do siebie, albo jak idzie sobie gdzieś zaaferowana i nagle się wystrasza np. zagiętego dywanika.

Obrazek

Nazywam ją Pisia Chrupka, Pisia Wariatka, Pisia Niszczarka (przerabia gazety i papierowe ręczniki na konfetti), Słodka Dziewusia i Córeczka.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: indestructibleperson, MB&Ofelia, puszatek, sylwiakociamama i 163 gości