Ludzie już zaczynają się burzyć, walczą z tą wycinką, ale to niewiele daje. W parku miejskim posadzili kilkanaście drzew, ale wycięli dużo więcej i to takich dorodnych. Zostawili takie, które powinny być wycięte, bo nie mają już ani jednego listka, są martwe, ale na nich przecież się nie zarobi. Szkoda słów
Małe kwiczołki muszą być pilnowane przez rodziców, bo próbują już wyjść z gniazda, a to dla nich za wcześnie.
U Kulek byłam, nakarmiłam Lilę, która od razu po posiłku gdzieś pobiegła. Naprawdę martwię się tym, że jest taka przestraszona. Na Sreberko czekałam chwilę, przybiegła do parku, była bardzo głodna i sporo zjadła. Brzuszek miała pękaty, jakby była w ciąży. Kociej mamy nie widziałam, Dorota tam na pewno jeszcze podjedzie i sprawdzi, czy są koty i czy jest jedzenie.
Wypuściłam koty na balkon, ale chyba jest im już za gorąco i większość wróciła do mieszkania. Wczoraj wieczorem trudno było mi je zagonić, siedziałyby pewno całą noc. Muszę poprosić p.Izę o wysianie owsa, bo coś mi się chyba koty zakłaczyły. Pastę dostają, Bratek i Lucy jedzą z miseczki jak przysmak, Guci daję na siłę.
Gosia, dziękuję
