Kocia mama znowu czekała pod podłogą na jedzenie. Potem ją widziałam przy torach, ale dzieci też przy niej nie było. Podjechałam pod drugi transformator, jedzenie zniknęło, ale znowu żadnego kota nie widziałam. Takie coś ktoś zrobił
Jadzia, mój szczypiorek, była, zjadła sporo mięsa i trochę mokrej karmy.
W domu wszystko śpi jak zabite. Już nie mogę patrzeć na Pusię, aż się prosi ją wygolić. Umówiona jestem na poniedziałek. Wydaje mi się, że Wituś ma się dobrze. Nadal nie wskakuje nigdzie, raczej się wdrapuje, ale jest żywiołowy, biega, bawi się pięknie. Oczka chyba też już dobre i przy okazji niejako, nie ma brudnego noska. Zabiorę go do kontroli i chyba będę mu szukała domku. To będzie trudna adopcja, Wituś nie jest kotem, to najsłodsza przytulanka pod słońcem. On nigdy nie jest zły, wszystko go cieszy i bez przerwy wywala brzuszek do miziania


Jest prześliczny








