Kot chory, ale nie z nieszczęścia! Wściekam się na wetów!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pon maja 23, 2005 7:27 Kot chory, ale nie z nieszczęścia! Wściekam się na wetów!

Po pierwszym ataku SUK, Dyź jest już zdrowy. Badania moczu wyszły wzorcowo (PH 6, ciężar 1030, nieliczne erytrocyty wpw). Jest nadal na diecie urologicznej, ale leków już nie bierze.

Jak był chory sikał w naszym pokoju, w łazience, w wc i w przedpokoju. Zdarzyło mi się też nasikać na balkonie.
Po sugestii wetki postawiałam mu nowa kuwetę (tylko dla niego) w przedpokoju, w miejscu, gdzie najczęsciej sikał.
Najpierw kuweta stała pusta. Raz nasikał do kuwety, raz obok.
Wyłożyłam ją ligniną - sytuacja się powtórzyła: raz do kuwety, raz obok.
Nasypałam zwirku - identycznie (próbowałam czy problemem nie jest wkład).
Dyzio leje najczęsciej obok kuwety (nie jest problemem wielkość kuwety, bo dostał największą 40 cm x 50 cm). Przez weekend zdarzyło mu sie znowu nalać na wykładzinę w naszym pokoju.

Wychował się na wolności, trafił do nas już dorosły. Na pewno brakuje mu takiego życia, jakie wczesniej prowadził: jak zabezpieczyliśmy balkon i poczuł "powietrze", stał się nie do zniesienia. Nałożyło się to na chorobę, więc z chorobą kojarzyłam jego zachowanie: sikanie po mieszkaniu, żałosne miaukanie...
Teraz mam wrażenie, że Dyź ma jakąś chorobę sierocą: zatacza kółka, chodzi bez celu z jednego końca mieszkania w drugi najdalszy kąt. Czasem żałośnie zamiauka... Jak jest w takim stanie, nie interesują go w ogóle zabawki. Czasem tylko pościga się z Ptysiem...

Jak były tylko z Krawatkiem, były wspaniałymi kumplami. Jak przyszedł do nas Ptyś, wszystko wyglądało w miarę dobrze. Ptyś do dziś dzieli sie sobą po między Krawatka i Dyzia, ale przyjaźń Dyź - Krawatek wzięła w łeb. Czasem Krawatek Dyzia mocno przegania (ten ucieka na wysokie meble), Ptyś (juz prawie roczny kot) też ma zapędy na dominację - odgadnia każdego od misek z jedzeniem metodą "na mizianie".

Nie wiem, co mam robić: czy wzięcie nowego kota poprawi sytuację? Chciałbym, żeby Dyź miał też swojego kumpla... Ale jak się nie dogadają, albo nowy też będzie chciał dominowac?
Szukać Dyziowi domu z ogrodem? Nie mam takich znajomych, którym mogłabym go powierzyc z czystym sumieniem, a byle komu kota nie oddam. No i i szczerze mówiąc - absolutnie bym tego nie chciała...Tylko czy jest dobrym rozwiązaniem trzymanie go w mieszkaniu na siłę?

Spacery na smyczy ... uważam, że nie rozwiążą problemu, bo jak Dyź zakosztuje takiej rozrwyki, nie da żyć, będzie się domagał wyjść co chwilę. A okresy jego "nerwicy" były najkoszmarniejsze, gdy się czegoś domagał, był nie do zniesienia: potrafił godzinami wyć ... Już nie wyje, ale łazi w kółko, bez celu, jak zwierzeta w zoo... :cry:
Ostatnio edytowano Wto lip 19, 2005 8:16 przez Salamandra, łącznie edytowano 9 razy
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 9:03

Musisz uzbroić się w cierpliwość. Koty, które żyły na wolności - czasem trudno się aklimatyzują. Nie ma na to reguł. Każdy jest inny. Okazuj mu dużo serca, zainteresowania, głaszcz. On może się czuć zagubiony w tek kociej rodzince.
Dwa miesiace temu zabrałam z podwórka bezdomną kotkę dręczoną przez młodzież. Znałam tę kotkę od kilku miesięcy - przychodziła na karmienie. Jest u mnie od dwóch miesięcy. Teraz już łasi się, dużo gada, przytula do nóg, wystawia brzuch do głaskania, ale cały czas fuka na wszystkie pozostałe domowe koty i .... NIE POZWALA BRAĆ SIĘ NA RĘCE. Nie gryzie, nie drapie, tylko wzieta w ramiona - wrzeszczy przeraźliwie i wyrywa się. Cały czas nad nią pracuję - łagodnie przemawiam, drapię po łebku, gadam z nią...Postepy są, ale bardzo, bardzo wolno. Niektóre koty potrzebują więcej czasu.
Twój kot jest zestresowany - stąd to sikanie obok kuwety. Staraj się, aby kuweta była w miarę czysta. Pogłaszcz go , gdy z kuwety skorzysta, ale skarć (łagodnie) gdy ją ominie.
Życze powodzenia.
Ostatnio edytowano Pon cze 06, 2005 8:49 przez Elżbieta P., łącznie edytowano 1 raz

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Pon maja 23, 2005 9:19

Zobacz sobie tu :Shandy lejek - pytanie o FELIWAY http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=26 ... sc&start=0
Obrazek

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Pon maja 23, 2005 9:38

Kuwetę ma sprzątaną po każdym wyjściu.
Niczego mu nie zakazujemy: spi z nami, wszystkie pokoje ma do dyspozycji.
Jest z nami od półtora roku.
W październiku się przeprowadziliśmy i wtedy zaczęły się te problemy... Diabli wzięli przyjaźń z Krawatkiem. Ptyś zaczął dominować. Dyź sie przeziębił i zaczął posikiwać.

Nie lubi noszenia na rękach, jakiegoś szczególnego miziania (tylko, jak rozłoży sie na podłodze to pozwala się - jak ja to nazywam - ekstremalnie miziać, tzn. długo, mocno, drapiąco).
Nie jest pieszczochem. Ale nie faworyzujemy żadnego...

Naprawdę jestem cierpliwa . Pogodziłam się z ciągłym sprzątaniem, z tym, ze trzeba wyrzucić wykładzinę z naszego pokoju. NIgdy nie został skarcony za to sikanie.
Szkoda mi go bardzo, bo jak zaczął zataczać te kółka, jak zwierzaki w zoo (notabene - kotowate), to mi serce chciało pęknąć... :cry:
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 9:50

Salamandro - rozważałaś spacery na smyczy?

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 23, 2005 9:54

Tez bylabym bezbronna wobec kocich ukladow, ktore opisujesz, ale moze w takim razie pomysl nie o kocie, tylko o kotce, jako kumpelce dla Dyzia, bo biedny on stworaczek :( , a z tym Feliwayem, tez moze pomysl, bo to na prawde kotkom pomaga, poprawia im nastroj...................
Obrazek

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Pon maja 23, 2005 9:56

Rozważałam.
W zimie mama wymyśliła, że bedzie kotom uchylać okno i na rekach wyprowadzać je na niezabezpieczony jeszcze wtedy balkon.
Pokazała Dyziowi raz i już nie miała spokoju. Domagał się cały czas wyjść na balkon, ewentualnie uchylania okna (stąd przeziębienie).

Jak był chory i codziennie chodziliśmy do weta, a zdarzyło sie, że nie jechaliśmy autem, tylko był niesiony w domku, tak mu się takie wyjścia podobały, że ledwo wróciliśmy, zaczynał koncerty pod drzwiami, żeby znowu z nim wyjść.

Jak mu raz pokażę spacery na smyczy, będe musiała być do dyspozycji, gdy się mu tylko zamarzy. :? A jak nie ulegnę, pokaze mi, że znowu może nasikac...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 10:04

Zapytam wetke o ten Feliway, chociaż skoro niedostępny w Polsce, byłoby trudno... Dzięki za linka.

Chętnie wzięłabym czwartego kota - niech by była i kotka, ale boję się, czy to dobra metoda.
A jak sie problem nasili, albo jeszcze któryś zacznie podobnie? :wink:

Przed chwilą rozmawiałam z mamą.
Dyź dzisiaj pieknie sika do kuwety w wc (wspólnej, bo jego własna stoi w przedpokoju). :) Rozrabia, jest bardzo zadowolony.
Niech mi ktos objaśni zawiłosci kociej logiki, please... bo oszaleję!
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 10:08

Salamandra pisze:Jak mu raz pokażę spacery na smyczy, będe musiała być do dyspozycji, gdy się mu tylko zamarzy. :? A jak nie ulegnę, pokaze mi, że znowu może nasikac...


Skoro już sika - niewiele masz do stracenia.
Jest nikła szansa, ze wymęczy się na tej smyczce na tyle, ze dom po powrocie wyda mu się bezpieczną przystanią.
Ale może być też tak jak piszesz...

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 23, 2005 10:30

Naprawdę z mężem się poważnie zastanawiamy, czy go nie wyprowadzac na spacery... Na razie jest wiecej "przeciw".

Blok stoi przy ruchliwej ulicy, jeździ dużo aut, łazi pełno psów, nie wszystkie na smyczy,,,

Nie wahałabym się, gdyby chodziło o któregokolwiek innego kociambra, ale Dyź jest jest tak piekielnie inteligenty (życie na wolności go nauczyło), że szybko się uczy i w prównaniu z pozostałą dwójką to jest jak Einstein. :wink:
Otwiera sobie drzwi skokiem na klamke, tarabani w pudełko z karmą, gdy jest głodny, wyplątał się raz z szelek (gdy jeszcze balkon nie był zabezpieczony siedział na nim w szelkach).
Tego kota się po prostu nie da oszukać...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 14:13

Podnoszę watek, bo zalezy mi na jak największej liczbie opinii.

Najbardziej chciałabym usłyszeć, że z waszych doświadczeń wynika, że najlepszym lekarstwem w takiej sytuacji jest wzięcie kolejnego kota - żeby i Dyź miał jakiegoś kumpla do opiekowania się i zabawy. 8) .

Ptyś koleguje i z Dyziem i z Krawatkiem, niemniej widać, że jak Ptyś przytula się do Krawatka, Dyź chciałby się z nimi poprzytulac, ale na dystans trzyma go obecnośc Krawatka.
Jak czasem chcialby pomizać Krawatka ten odskakuje i paca go łapką. Taki biedny ten mój Dyź, a ja chcę, żeby wreszcie był szczęśliwy. Jeśli nie mogę mu zapewnić domu z ogrodem, to co moge zrobić? :cry:
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 14:21

Salamandra pisze:Najbardziej chciałabym usłyszeć, że z waszych doświadczeń wynika, że najlepszym lekarstwem w takiej sytuacji jest wzięcie kolejnego kota - żeby i Dyź miał jakiegoś kumpla do opiekowania się i zabawy. 8) .


No jasne że tak.
W myśl zasady: więcej atrakcji wewnątrz - mniej ciągnie na zewnatrz :D

A tak powazniej - tu chyba tez nie ma reguły. Moj kot po pojawieniu się nowego - zapragnął zmykać na podwórko dwa razy mocniej.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 23, 2005 14:27

Nie da się pewnych rzeczy przewidzieć, niestety, ale przecież nie wezmę kota na próbę. :cry:

Zastanawia mnie, czy forumowicze, którzy mają wiele kotów, obserwowali, że w stadzie jednak łatwiej się odnaleźć?
Może ktoś z mnogozakoconych coś by mi podpowiedział?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 14:47

Próba nie strzelba - popróbuję z gazetami. :wink:

Głęboko w duchu sie z Tobą zgadzam (niestety). :cry: Ale nie chcę, najzwyczajniej nie chcę, szukać mu innego domu i dlatego tak rozpaczliwe poszukuję innych rozwiązań. Nawet kosztem oszukiwania samej siebie.
Bo Dyzia to raczej nie oszukam - za cwany z niego lis. :wink:
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 23, 2005 22:40

Ja też miałam wychodzącego kota, który sikał mimo wychodzenia na podwórko i do ogrodu. Był grzeczny dopóki jadł lub spał. Jak zaczynał kręcić się po domu, trzebab bylo go szybko wypuszczać. Może miał pretensję o to do nas, ale nie dało się. Sikał na szafkę, którą zniszczył. Zabrał się za oblewanie drzwi i nowych mebli w kuchni. To było nie do opanowania. Wydaje mi się, że on cierpiał też z powodu nadmiaru kotów. Gdyby był sam uwielbiany i miziany, może zachowanie byłoby inne. Odradzam więc następnego kota. To ryzykowne.

W Twoim przypadku chyba jest nieszczęśliwy z powodu niemożności wyjścia. Nongie w watku o kotach wychodzących opisuje przypadek swojego kota. Podobny do Twojego. Może on powinien być w domu z ogrodem. Zastanów się nad tym.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Jaga_17, sebans i 70 gości