Jak był chory sikał w naszym pokoju, w łazience, w wc i w przedpokoju. Zdarzyło mi się też nasikać na balkonie.
Po sugestii wetki postawiałam mu nowa kuwetę (tylko dla niego) w przedpokoju, w miejscu, gdzie najczęsciej sikał.
Najpierw kuweta stała pusta. Raz nasikał do kuwety, raz obok.
Wyłożyłam ją ligniną - sytuacja się powtórzyła: raz do kuwety, raz obok.
Nasypałam zwirku - identycznie (próbowałam czy problemem nie jest wkład).
Dyzio leje najczęsciej obok kuwety (nie jest problemem wielkość kuwety, bo dostał największą 40 cm x 50 cm). Przez weekend zdarzyło mu sie znowu nalać na wykładzinę w naszym pokoju.
Wychował się na wolności, trafił do nas już dorosły. Na pewno brakuje mu takiego życia, jakie wczesniej prowadził: jak zabezpieczyliśmy balkon i poczuł "powietrze", stał się nie do zniesienia. Nałożyło się to na chorobę, więc z chorobą kojarzyłam jego zachowanie: sikanie po mieszkaniu, żałosne miaukanie...
Teraz mam wrażenie, że Dyź ma jakąś chorobę sierocą: zatacza kółka, chodzi bez celu z jednego końca mieszkania w drugi najdalszy kąt. Czasem żałośnie zamiauka... Jak jest w takim stanie, nie interesują go w ogóle zabawki. Czasem tylko pościga się z Ptysiem...
Jak były tylko z Krawatkiem, były wspaniałymi kumplami. Jak przyszedł do nas Ptyś, wszystko wyglądało w miarę dobrze. Ptyś do dziś dzieli sie sobą po między Krawatka i Dyzia, ale przyjaźń Dyź - Krawatek wzięła w łeb. Czasem Krawatek Dyzia mocno przegania (ten ucieka na wysokie meble), Ptyś (juz prawie roczny kot) też ma zapędy na dominację - odgadnia każdego od misek z jedzeniem metodą "na mizianie".
Nie wiem, co mam robić: czy wzięcie nowego kota poprawi sytuację? Chciałbym, żeby Dyź miał też swojego kumpla... Ale jak się nie dogadają, albo nowy też będzie chciał dominowac?
Szukać Dyziowi domu z ogrodem? Nie mam takich znajomych, którym mogłabym go powierzyc z czystym sumieniem, a byle komu kota nie oddam. No i i szczerze mówiąc - absolutnie bym tego nie chciała...Tylko czy jest dobrym rozwiązaniem trzymanie go w mieszkaniu na siłę?
Spacery na smyczy ... uważam, że nie rozwiążą problemu, bo jak Dyź zakosztuje takiej rozrwyki, nie da żyć, będzie się domagał wyjść co chwilę. A okresy jego "nerwicy" były najkoszmarniejsze, gdy się czegoś domagał, był nie do zniesienia: potrafił godzinami wyć ... Już nie wyje, ale łazi w kółko, bez celu, jak zwierzeta w zoo...




