Ratunku! Kot drapie i nie śpi w nocy...

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pon maja 16, 2005 10:14

kropka75 pisze:
Beliowen pisze:Aha, ja dodam jeszcze, ze na tych 46 metrach mam jeszcze TZ i dwoje dzieci, ktorych zabawki sa doslownie wszedzie :D Rowniez poniewierane przez koty :lol:

Kropko, nie oceniam Cie - ale zastanow sie, czy jakikolwiek przedmiot jest wart tyle, zeby klocic sie o jego zniszczenie...
Rozumiem, ze myslisz, ze tak, ale pomysl, ze tobie, czy TZ tez moze zdarzyc sie np. wylac cos na kanape czy fotel - i obicie tez bedzie zniszczone, bo nie kazda plama latwo sie spiera.
Rzeczy materialne przemijaja - a dobry zwiazek z czlowiekiem i kotem zasluguje na troche ofiar :)

Trzymam kciuki, zeby wszystko sie ulozylo :ok:


Ja się nie muszę zastanawiać czy jakiś przedmiot jest wart... Jak wiem, że nie. (U moich rodziców Kropa upodobała sobie jeden bok mojej kanapy i pozwoliłam jej na to za radą wetki, pomogło, nie drapała niczego więcej. Poświęciłam jej ten mebel.) Ale to nie o mnie chodzi. Ja po prostu ciągle słucham tysięcy uwag po adresem kota a propos tych szkód i naprawdę nie mam już siły... To nie ja przeliczam meble na koty czy koty na meble. A kłócę się, bo nie potrafię usiedzieć cicho, gdy po raz kolejny słyszę jak ktoś drze mordę o to samo co dzień wcześniej...


Wspolczuje Ci, Kropko.
Z siedmioletniego doswiadczenia malzenskiego dwoch trudnych i upierdliwych charakterow musze przyznac, ze ze mna bylo tak samo.
Az nauczylismy sie z TZ milczec zamiast powtarzac.
Jakies niecale dwa lata temu, tuz przed przyjsciem na swiat mlodszej coreczki.
Nie twierdze, ze uda sie od razu - ale pomaga zamkniecie sie w drugim pokoju albo w lazience z kotem na kolanach :D
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon maja 16, 2005 10:16

Kulfon pisze:I niestety, nie zgadzam sie z ascathilionem. Relacje na linii TZ - my sa bardzo wazne dla zwierzat przebywajacych pod naszym dachem. Jesli sa klotnie, awantury, to zwierzeta rowniez w nich uczestnicza czy tego chca czy nie. I z pewnoscia reaguja na nie stresem. Nie mam na szczescie tych problemow, ale tak sobie to wlasnie wyobrazam, one wyczuwaja atmosfere w domu, jest moim zdaniem BARDZO wazna, wlasnie z uwagi na nie. One rozumieja i wyczuwaja o wiele wiecej niz nam sie wydaje.


Oczywiście, że wyczuwają. Jak tylko TŻ zaczyna pyszczyć, Kropa od razu ucieka i chowa się. Nienawidzi krzyku, ani jego, ani mojego.
Co ciekawe jak krzyczę na nią, bo np. wisi na firance, to ma to gdzieś. :) Jakoś widać odróżnia jeden krzyk od drugiego, bo na nią to mogę i sto lat... i nie ucieknie.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:21

Beliowen pisze:
kropka75 pisze:
Beliowen pisze:Aha, ja dodam jeszcze, ze na tych 46 metrach mam jeszcze TZ i dwoje dzieci, ktorych zabawki sa doslownie wszedzie :D Rowniez poniewierane przez koty :lol:

Kropko, nie oceniam Cie - ale zastanow sie, czy jakikolwiek przedmiot jest wart tyle, zeby klocic sie o jego zniszczenie...
Rozumiem, ze myslisz, ze tak, ale pomysl, ze tobie, czy TZ tez moze zdarzyc sie np. wylac cos na kanape czy fotel - i obicie tez bedzie zniszczone, bo nie kazda plama latwo sie spiera.
Rzeczy materialne przemijaja - a dobry zwiazek z czlowiekiem i kotem zasluguje na troche ofiar :)

Trzymam kciuki, zeby wszystko sie ulozylo :ok:


Ja się nie muszę zastanawiać czy jakiś przedmiot jest wart... Jak wiem, że nie. (U moich rodziców Kropa upodobała sobie jeden bok mojej kanapy i pozwoliłam jej na to za radą wetki, pomogło, nie drapała niczego więcej. Poświęciłam jej ten mebel.) Ale to nie o mnie chodzi. Ja po prostu ciągle słucham tysięcy uwag po adresem kota a propos tych szkód i naprawdę nie mam już siły... To nie ja przeliczam meble na koty czy koty na meble. A kłócę się, bo nie potrafię usiedzieć cicho, gdy po raz kolejny słyszę jak ktoś drze mordę o to samo co dzień wcześniej...


Wspolczuje Ci, Kropko.
Z siedmioletniego doswiadczenia malzenskiego dwoch trudnych i upierdliwych charakterow musze przyznac, ze ze mna bylo tak samo.
Az nauczylismy sie z TZ milczec zamiast powtarzac.
Jakies niecale dwa lata temu, tuz przed przyjsciem na swiat mlodszej coreczki.
Nie twierdze, ze uda sie od razu - ale pomaga zamkniecie sie w drugim pokoju albo w lazience z kotem na kolanach :D


:) Tylko że Kropa jest zdecydowanie nienakolankowa. Przez cały czas u nas, na moich kolanach była raz, tak sama od siebie.
Mnie do tej pory pomagało pokrzyczenie (ewentualnie olewka) i zamknięcie się w łazience z... fajką. Tylko, że cholera nie palę od miesiąca. :evil: Tzn. jeszcze nie palę...

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:22

Goraca kapiel, Kropka.
Bez fajki.
Zawsze to jednak powod, zeby sie zamknac, a w dodatku, jak woda leci, to nie slychac, co mowi ten ktos za drzwiami :wink:
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon maja 16, 2005 10:25

Beliowen pisze:Goraca kapiel, Kropka.
Bez fajki.
Zawsze to jednak powod, zeby sie zamknac, a w dodatku, jak woda leci, to nie slychac, co mowi ten ktos za drzwiami :wink:


Tylko że Kropa tam ze mną nie wejdzie, a nie zostawię jej miauczącej za drzwiami. Muszę obadać inne pomieszczenie. :)

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:27

Kropeczko, bardzo mi w takim razie przykro :( Wiesz, nie pomyslalam o jednym, Kulfon ma lat 11, zrobil sie stateczniejszy). Jak jeszcze mieszkalismy w Warszawie to ojej...duzo rzeczy zniszczyl. Rowniez bylo mi przykro, jakos to po prostu przetrwalam, chociaz czasem nie bylo latwo, tym bardziej ze moj byly TZ tak samo jak Twoj sie denerwowal. Na szczescie teraz wystarczaja te sliskie pokrowce na krzesla i obcinanie pazurkow. Trzymam mocno za Ciebie kciuki, rozumiem ze moze Ci byc przykro, jestesmy ludzmi a nie super wytrzymalymi maszynami. Oddanie kotka wiaze sie jednak z innymi przezyciami, ktore moga okazac sie o wiele bardziej przykre niz te ktore odczuwasz teraz. Byc moze Twoj TZ przejdzie po pewnym czasie do porzadku dziennego nad faktem ze posiadanie jakiegokolwiek zwierzatka wiaze sie z roznymi sytuacjami, nie zawsze dla nas wygodnymi. Ja wspominam te wszystkie lata teraz z usmiechem, patrze na Kulfona i wracaja do mnie wspomnienia, wlasnie te poniszczone rzeczy rowniez. I ciesze sie ze razem przez to wszystko przeszlismy, ze zawsze mial tego samego wlasciciela, ze wlasnie dzieki temu jest taki MOJ :) :) :) Bo to nie bedzie trwalo wiecznie kropeczko, uwierz mi :)

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

Post » Pon maja 16, 2005 10:34

Kulfon pisze:Kropeczko, bardzo mi w takim razie przykro :( Wiesz, nie pomyslalam o jednym, Kulfon ma lat 11, zrobil sie stateczniejszy). Jak jeszcze mieszkalismy w Warszawie to ojej...duzo rzeczy zniszczyl. Rowniez bylo mi przykro, jakos to po prostu przetrwalam, chociaz czasem nie bylo latwo, tym bardziej ze moj byly TZ tak samo jak Twoj sie denerwowal. Na szczescie teraz wystarczaja te sliskie pokrowce na krzesla i obcinanie pazurkow. Trzymam mocno za Ciebie kciuki, rozumiem ze moze Ci byc przykro, jestesmy ludzmi a nie super wytrzymalymi maszynami. Oddanie kotka wiaze sie jednak z innymi przezyciami, ktore moga okazac sie o wiele bardziej przykre niz te ktore odczuwasz teraz. Byc moze Twoj TZ przejdzie po pewnym czasie do porzadku dziennego nad faktem ze posiadanie jakiegokolwiek zwierzatka wiaze sie z roznymi sytuacjami, nie zawsze dla nas wygodnymi. Ja wspominam te wszystkie lata teraz z usmiechem, patrze na Kulfona i wracaja do mnie wspomnienia, wlasnie te poniszczone rzeczy rowniez. I ciesze sie ze razem przez to wszystko przeszlismy, ze zawsze mial tego samego wlasciciela, ze wlasnie dzieki temu jest taki MOJ :) :) :) Bo to nie bedzie trwalo wiecznie kropeczko, uwierz mi :)


Wiem z czym się wiąże oddanie zwierzęcia, bo oddałam kiedyś świnkę morską, gdy urodziły mi się pod rząd dwa mioty. Tzn. oddałam dwie, czyli pierwszy miot. Jedną odchorowywałam kilka dni, drugą, tę którą odniosłam sama, kilka tygodni. Domyślam się co by było gdyby... I boję się o tym myśleć, dlatego jeszcze nie napisałam posta "kto chce kota".

Obawiam się jednak, że nad pewnymi rzeczami mój TŻ nie przejdzie do porządku dziennego. On cały czas porównuje koty z psami, których miał parę sztuk i wynik tej kalkulacji wypada na niekorzyść kotów...

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 10:57

Chyba powinnas poświęcić jej więcej czasu. Kot ewidentnie manifestuje, ze czuje się opuszczony i brak jej Twojej uwagi, której potrzebuje po stresie z przeprowadzką. Myślę, ze gdybyś poświęciła jej ze 2 godziny dziennie, bawiąc się z nią i zagadując, to może trochę by wyluzowała. Aha, i każda zmiana jest stresująca dla kota i dla ludzi też. U mnie za każdym pojawieniem się kolejnego kota w domu miałam 2 miesiące wyjęte z życiorysu zanim wszyscy ze sobą podocierali. Starałam się wtedy poświęcić kotom maksymalnie dużo uwagi, po kilka godzin dziennie, bo wiem, że to potem procentuje. Dzięki temu potem nie mam problemów ze sfrustrowanymi kotami które próbują mnie coś wymóc albo zasygnalizować swoje problemy uciążliwym zachowaniem. Jednak starają się przeforsować różne rzeczy "po dobroci."
Na szczęście mamy z mężem luźny stosunek do przedmiotów materialnych i kompletna ruina naszych okropnie drogich zasłon w sypialni nieszczególnie nas obeszła. Po prostu w następnym mieszkaniu nie będzie zasłon...
no i nie da się ukryć, że z wiekiem koty uspokajają się.
aha, i myślę że w przyszłości powinnaś przemyśleć drugiego kota.
A z Twoim TZ - tem to osobna sprawa... powiedziałabym, że dla psychologa :)
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 16, 2005 11:18

Wszystkie mlode zwierzeta rozrabiaja wiecej niz te starsze. Jesli Twoj TZ kropeczko porownuje psy do kotow to moze wymienie co stracilam przez Sindusie, ma obecnie poltora roku, jest u mnie od malenkiego szczeniaka.
1. Tapety powygryzane w kilku miejscach.
2. Kilka par butow
3. Obsiusiane dywany ( musiala sie najpierw nauczyc ze to sie robi w ogrodku albo w parku )
4. miesiac temu pogryzla serwete koronkowa ktora robilam na szydelku przez prawie 3 tygodnie.
Twoja kotka jest mloda, tak samo jak moja Sindusia, zarowno mlode pieski jak i koty rozrabiaja, takie jest zycie. I uwielbiam ja, no po prostu uwielbiam, co mi tam, te buty i jakas serwetka ( chociaz jak to zobaczylam to sie w pierwszej chwili poplakalam, tyle pracy na nic ). Per czyli moj obecny maz, nie denerwuje sie na szczescie, wszystko rozumie, nie krzyczy na zadne ze zwierzatek. Czy jestes pewna ze tu o koty chodzi i ich porownywanie do psow czy po prostu o to ze niszczy?

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

Post » Pon maja 16, 2005 11:19

kropka75 pisze:
Kulfon pisze:
Obawiam się jednak, że nad pewnymi rzeczami mój TŻ nie przejdzie do porządku dziennego. On cały czas porównuje koty z psami, których miał parę sztuk i wynik tej kalkulacji wypada na niekorzyść kotów...


Tu był popolemizowała.
Uratowałam malutkiego kundelka przed śmiercią( handlarz pod sklepem powiedział, że jak go nie wezmę to go utopi).
To co to małe odstawiało pod naszą nieobecność to włosy dęba stawały. Wywlekał kosz i rozrzucał śmieci po domu, umiał otwierać szafki-kiedyś wyciągnął pudełko z ozdobami choinkowymi wszystko pogniótł i porozwłóczał po całym przedpokoju, pogryzł w drobny mak CAŁY wiklinowy fotel, zrzucał co popadło ze stołów.
Nigdy spuszczony ze smyczy dobrowolnie nie wracał na zawołanie a wyrósł na dorodnego psiaka i jak zwiał to zamartwiałam się żeby jakichś dzieci nie powystraszał zanim wrócił do domu w środku nocy.
Kable przegryzał wszystkie i umiał sobie je wyciągnąć spod listew(cudem go prąd nie zabił).
Był moment, że miałam ochotę sama się utopić tak nas stresował. Oddaliśmy go do domku z ogródkiem i wszyscy odżyli i odetchnęli.
Cziczja w porównaniu z tym psem to anioł.
Obrazek
Cinia i Tycia

Iśka

 
Posty: 3950
Od: Pt cze 25, 2004 20:55

Post » Pon maja 16, 2005 11:53

tomoe pisze:Chyba powinnas poświęcić jej więcej czasu. Kot ewidentnie manifestuje, ze czuje się opuszczony i brak jej Twojej uwagi, której potrzebuje po stresie z przeprowadzką. Myślę, ze gdybyś poświęciła jej ze 2 godziny dziennie, bawiąc się z nią i zagadując, to może trochę by wyluzowała. Aha, i każda zmiana jest stresująca dla kota i dla ludzi też. U mnie za każdym pojawieniem się kolejnego kota w domu miałam 2 miesiące wyjęte z życiorysu zanim wszyscy ze sobą podocierali. Starałam się wtedy poświęcić kotom maksymalnie dużo uwagi, po kilka godzin dziennie, bo wiem, że to potem procentuje. Dzięki temu potem nie mam problemów ze sfrustrowanymi kotami które próbują mnie coś wymóc albo zasygnalizować swoje problemy uciążliwym zachowaniem. Jednak starają się przeforsować różne rzeczy "po dobroci."
Na szczęście mamy z mężem luźny stosunek do przedmiotów materialnych i kompletna ruina naszych okropnie drogich zasłon w sypialni nieszczególnie nas obeszła. Po prostu w następnym mieszkaniu nie będzie zasłon...
no i nie da się ukryć, że z wiekiem koty uspokajają się.
aha, i myślę że w przyszłości powinnaś przemyśleć drugiego kota.
A z Twoim TZ - tem to osobna sprawa... powiedziałabym, że dla psychologa :)


Ja już nie mam więcej czasu. Moja doba też ma 24 godziny. Wczoraj np. poświęciłam jej całą, z wyjątkiem czasu od 1 w nocy do 5 rano, gdy spałam. Cała reszta była dla niej. Obawiam się, że to nie chodzi o czas...

Zaraz idę do weta i popytam...

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 12:00

Kulfon pisze:Wszystkie mlode zwierzeta rozrabiaja wiecej niz te starsze. Jesli Twoj TZ kropeczko porownuje psy do kotow to moze wymienie co stracilam przez Sindusie, ma obecnie poltora roku, jest u mnie od malenkiego szczeniaka.
1. Tapety powygryzane w kilku miejscach.
2. Kilka par butow
3. Obsiusiane dywany ( musiala sie najpierw nauczyc ze to sie robi w ogrodku albo w parku )
4. miesiac temu pogryzla serwete koronkowa ktora robilam na szydelku przez prawie 3 tygodnie.
Twoja kotka jest mloda, tak samo jak moja Sindusia, zarowno mlode pieski jak i koty rozrabiaja, takie jest zycie. I uwielbiam ja, no po prostu uwielbiam, co mi tam, te buty i jakas serwetka ( chociaz jak to zobaczylam to sie w pierwszej chwili poplakalam, tyle pracy na nic ). Per czyli moj obecny maz, nie denerwuje sie na szczescie, wszystko rozumie, nie krzyczy na zadne ze zwierzatek. Czy jestes pewna ze tu o koty chodzi i ich porownywanie do psow czy po prostu o to ze niszczy?


O jedno i drugie, o to że niszczy, bo żaden jego pies nic nie zniszczył i o to, że koty nie są jak psy i np. odchodzą gdy nie chcą być głaskane.
On ostatnio miał rotwailera i cały czas słucham o tym psie, i wiem że gdyby mi się podobał to już byśmy go w domu mieli, wystarczyłoby moje kiwnięcie palcem... ale mówię NIE, co jeszcze chyba pogarsza sytuację.

Wiem, że młody pies też niszczy, ale na takie argumenty mój pan jest głuchy.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 12:03

Iśka pisze:
kropka75 pisze:
Kulfon pisze:
Obawiam się jednak, że nad pewnymi rzeczami mój TŻ nie przejdzie do porządku dziennego. On cały czas porównuje koty z psami, których miał parę sztuk i wynik tej kalkulacji wypada na niekorzyść kotów...


Tu był popolemizowała.
Uratowałam malutkiego kundelka przed śmiercią( handlarz pod sklepem powiedział, że jak go nie wezmę to go utopi).
To co to małe odstawiało pod naszą nieobecność to włosy dęba stawały. Wywlekał kosz i rozrzucał śmieci po domu, umiał otwierać szafki-kiedyś wyciągnął pudełko z ozdobami choinkowymi wszystko pogniótł i porozwłóczał po całym przedpokoju, pogryzł w drobny mak CAŁY wiklinowy fotel, zrzucał co popadło ze stołów.
Nigdy spuszczony ze smyczy dobrowolnie nie wracał na zawołanie a wyrósł na dorodnego psiaka i jak zwiał to zamartwiałam się żeby jakichś dzieci nie powystraszał zanim wrócił do domu w środku nocy.
Kable przegryzał wszystkie i umiał sobie je wyciągnąć spod listew(cudem go prąd nie zabił).
Był moment, że miałam ochotę sama się utopić tak nas stresował. Oddaliśmy go do domku z ogródkiem i wszyscy odżyli i odetchnęli.
Cziczja w porównaniu z tym psem to anioł.


:lol: Wiem, miałam i psy i koty, gdy byłam dzieckiem i też psy bardziej dawały nam się we znaki. Ale mój chłop ma zupełnie inne zdanie, a jest on mało reformowalny raczej. Niestety.

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon maja 16, 2005 12:17

Na ścianę panele.
Tapicerkę na meblach spryskaj czymś intensywnie pachnącym (np. aromatyczny olejek cytynowy)
Jak kot prosi o uwagę to laserek w dłoń i bawić się, bawić.
A reszta to juz koszty uzyskania przychodu (czyt. posiadania kota) :)

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 16, 2005 12:20

Nic to kropeczko. Trzymam mocno kciuki za to zeby wszystko sie ulozylo jak najlepiej, byc moze sa to przejsciowe burze. Serdecznie Cie pozdrawiam ja i reszta bandy, milego dnia :)

Kulfon

 
Posty: 706
Od: Nie maja 01, 2005 8:33

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Google [Bot], sebans, Szymkowa i 52 gości