02 lipca 2014 roku pisałem:
Wojtek pisze:Dorinka.
W ciągu 3 miesięcy objętość lewej nerki spadła o połowę. Prawa nerka nie zmieniła się, ale i tak jest mniejsza niż lewa.
Ten pociąg jedzie coraz prędzej.

Po dwóch latach dojechaliśmy do stacji końcowej. W ciągu trzech dni straciłem Dorinkę.
W kwietniu Dorinka przeszła badania okresowe i nie było powodów do zwiększonego niepokoju, wyniki nerkowe miała podwyższone ale na poziomie od dawna ustalonym, inne wyniki były w porządku.
We wtorek wieczorem stwierdziłem, że w dniu, w którym nie dostała mirtagenu niemal nic nie zjadła.
W środę poszliśmy do lekarza, pobrano krew i wieczorem miałem już wyniki: kreatynina 6,7, mocznik 164. Ta sama próbka badana w innym laboratorium dała odpowiednio: 7,4 i 192.
W środę wieczorem zorientowałem się, że od 24 godzin Dorinka nie sikała, ale jeszcze nie panikowałem.
W nocy kilkakrotnie wymiotowała z pustego żołądka i bardzo śliniła się.
Gdy do czwartku rano nadal nie odwiedziła kuwety byłem już w 99% przekonany, że nerki przestały produkować mocz.
W czwartek USG wykazało, że prawej nerki praktycznie już nie ma - zostało coś wielkości ziarenka fasoli. Nerka lewa większa, bez widocznych uszkodzeń, ale wygląd nerki i jej otoczenia wskazywał, że nerka nie pracuje.
Pęcherz moczowy był prawie pusty.
Lekarze próbowali pobudzić nerkę do pracy środkami, które bywają skuteczne przy ostrej niewydolności nerek. Niestety w nocy Dorinka nadal nie oddała moczu i pojawiły się objawy neurologiczne w postaci przykurczu przednich łapek, biedulka nie mogła chodzić. Wyobraźcie sobie, że chcecie chodzić "na czworaka", ale nie możecie oprzeć dłoni na podłodze, bo dłonie i ręce macie podkurczone pod siebie.
W czwartek parametry krwi wynosiły już 10,42 i 232.
Dzisiaj od rana byłem w lecznicy. USG wykazało, że w pęcherzu praktycznie nic nie przybyło. Lekarze kilka razy podejmowali próby pobudzenia nerki do pracy mówiąc, że to już ostatnia szansa, aż wreszcie rozłożyli ręce gdy kolejne USG pokazało, że po drugim już dniu zabiegów w pęcherzu nadal prawie nic nie ma. Przez cały dzień Dorinka leżała i nie ruszała się, jedynie wyciągała główkę, żeby położyć ją na mojej dłoni.
Bez nerek żyć się nie da, podjąłem decyzję o uśpieniu Dorinki.
Gdy oddawałem Dorinke do kastracji, w lecznicy zachwycano się "jak ona na pana patrzy, jak ona panu ufa".
Dzisiaj też patrzyła i ufała, a ja ją zawiodłem.

Przeżyła 16 lat i dwa miesiące, o miesiąc krócej niż Hera.
