Ściągnęła mnie do wątku życzliwa koleżanka, która zasugerowała, że mogłabym się odezwać, bo mój kotek choruje na trzustkę.
No więc Balbinka choruje, owszem, u nas jest co prawda zapalenie przewlekłe, ale były dwa zaostrzenia (w tym pierwsze, które w ogóle nam powiedziało, że mamy z trzustką problem).
Mam nadzieję, że pocieszeniem będzie to, że Balbinok żyje, a pierwszy widzialny atak choroby miał miejsce już chyba ponad 6 lat temu.
Pamiętam, że wyglądało to strasznie, kota nie jadła, nie myła się, co prawda chodziła samodzielnie, ale tylo po to, żeby uciec przed oprawcą, czyli przede mną, bo to ja woziłam ją do weta na kroplówki. Ale za to np. w ogóle nie była w stanie się położyć, nie mogła oprzeć głowy, tylko siedziała skulona 'na kurkę' - wetki mówiły, że to z bólu i od mdłości.
Swoją drogą, ponoć ból i mdłości w takich sytuacjach są potworne, mówiła mi koleżanka, która miała nieprzyjemność zaliczyć ostre zapalenie trzustki, że boli wszystko, przy każdym ruchu, przy każdym oddechu - to daje pewne wyobrażenie o zachowaniu kotów z takich sytuacjach. Kroplówki oczywiście były, ornipural, steryd - podobnie, jak u Was. Wet, mimo niewystarczającej pamięci o specjalności Feluta, zasłużył na pochwałę, że szybko wpadł na trop i wdrożył w zasadzie natychmiast właściwe leczenie. To jest bardzo ważne.
Trzymamy kciuki
Balbinka pewnie by i pozdrowiła Feluta, gdyby była życzliwszą kotką, ale ona też jest trochę specjalnym

kotkiem, więc powiedzmy, że pozdrowię ja
