kicikicimiauhau pisze:Właśnie ciężko dychał a potem miał kłopoty z oddychaniem...a jak umarł to miał w pyszczku krew...
Zator pluc, zawal pluc, obrzek pluc, moze jakis wewnetrzny krwotok. Nic, czemu mozna zapobiec przy wizycie w standardowym gabinecie weterynarza. Moze jakas wrodzona wada po prostu, tetniak aorty... Nawet gdybys pojechala, itd. to nic by nie pomogli, bo jak - tu trzeba by blyskawicznie przeswietlic, robic operacje itd. a i to bez gwarancji, ze sie uda.
Widac tyle bylo mu pisane. Tamten moj kotek tez byl wziety z dzialki (matka go porzucila), a potem objawila sie jakas dziwna i nieuleczalna choroba autoimmunologiczna. Nic nie mozna bylo zrobic a naprawde stawalismy na glowie. 6 lat minelo a ciagle mi go zal. Ale zaluje tez, ze walczylismy o niego ZA DLUGO, zamiast pozwolic mu odejsc. Kiedys ludzie modlili sie o lekka i szybka smierc. Ferdkowi byla dana, bo odszedl szybko i niewiele cierpial.