Madie dziękuję

dzisiaj dodam zdjęcia moich kochanych bezdomniaczków

Jestem trochę zasmucona

gdyż na jednej ze stołówek odkryłam maleńkie burasiątko...jest dzikim kocim dzieckiem, nie podeszło do ręki, ale do jedzenia tak...nie wiem skąd przyszedł

wszystkie koteczki stamtąd są wysterylizowane, żadna nie może być jego mamusią, znalazł miłość u marmurkowego Bengalka, opiekuje się nim jak biedak może...maleństwo ma około 7 może 8 tygodni

chodzi na tych swoich chudych łapeńkach, krzyczy, woła mamę i ugniata zimny bruk

tak mi go żal...aż mnie serce boli...jak widziałam jak się zaczął turlać tym brzusiem do góry...jego miejsce powinno być w domu, w cieple, a nie tam w tym blokowisku...koty napewno go zaakceptują, przygarną, a ja go będę karmić...co więcej... płakać się chce, straszna bezsilność i smutek
