Hahaha, właśnie jej taka mętna woda już nie smakuje

ale zawsze coś tam podpija z miseczki, więc micha zostaje, ale fontanna jest już bez sensu (zwłaszcza, kiedy Luniasta próbuje sobie zrobić zimny rosół...).
Właśnie dzisiaj trzeba jej zrobić nową mieszankę, więc postanowiłam, że pojadę po mięso samochodem. Ostatnio mało nie dostałam zawału przy nawracaniu, chociaż nawet nic nie jechało w okolicy...

ach, niby to tylko jazda samochodem, a ile stresu...
A Luna to wręcz zeszczuplała na barfie

i dobrze, bo ona jest malutkim kotem, a ważyła 4kg, już jej sadełko dyndało. Teraz waży 3,5kg i wygląda już bardzo dobrze, ale futerko zrobiło się jej bardzo puszyste - może to dlatego wygląda czasem na krąglejszą.
A do kupna tego drapaka to się przymierzałam chyba z pół roku... Miałam kupić jej jako prezent na święta w grudniu, ale albo kasy było za mało, albo nic mi się nie podobało, no i jeszcze kwestia upchnięcia gdzieś tej konstrukcji, żeby nie zawaliła całego pokoju... Ale ten mi się bardzo spodobał, co prawda na razie służy Lunie głównie do spania w domku i siedzenia i paczania na wszystkich z góry, ewentualnie do obgryzania sznurka, jednak mam nadzieję, że w końcu zajarzy, że toto się drapie

Stary drapak oddałam przyjaciółce - pracuje w lecznicy weterynaryjnej i niedawno przygarnęła kociaka (kociaka... ma 10 miesięcy, ale to jest wielki kocur, o połowę chyba większy od Luny, wygląda jak mała czarna pantera), miał iść do schroniska, bo jakaś pani go przyniosła ze słowami "Proszę go wziąć, bo ja go nie chcę, on jest agresywny"

Cóż, ale trzeba przyznać, że rzeczywiście ma kot temperament. Bardzo się rzuca na ręce, na nogi... Mimo bawienia się z nim, karcenia za gryzienie (pac w ucho, przytrzymanie za kark, głośne "Nie wolno!") nie potrafi go oduczyć takiego zachowania. Macie jakieś pomysły, jak poskromić złośnika?

na razie zaproponowałam jej jakieś feromony do kontaktu albo obróżkę, zobaczymy, może pomoże...