Jestem jestem... Wykończona jestem...
Ale do rzeczy.
Wanilia.
Wanilia znowu jest moją Wanilią sprzed trzech lat. Taki powrót nam się trafił do przeszłości. Wanilia BRYKA! Znaczy skacze, biega jak szalona po domu za wyimaginowanymi muszkami... Odżyła mi kicia i dopiero teraz widzę, jak bardzo jej brakowało tego skupienia uwagi na Jedynej Królowej Wanilii.
Kicia śpi z nami w nocy (chociaż po stronie męża), w dzień zaanektowała sobie do spania budkę Trixie, która do tej pory złożona jako posłanko służyła obydwu kotom. Mało korzysta z kuwety... Wieczorem chodzi po mieszkaniu i miauczy, jakby czegoś (kogoś) szukała...
Cynamon.
Dziś miałam akcję wanna... Wczoraj do domku tymczasowego nie dzwoniłam. Tata doświadczonym kociarz - jakby się coś działo, to sam zadzwoni... Dziś przyjeżdżamy. Ja, mąż i Młody. Pierwsze pytanie: "Gdzie kot?". "Pod wanną" padło w odpowiedzi...
Otóż Cynamon miał w nocy z piątku na sobotę spotkanie z psem. Pies mniejszy od kota zwany Kundzią, wychował się w towarzystwie miauczących futer, które kocha, wielbi lecz nie szanuje... W nocy Kundzia chciała się przywitać. Kocur przerażony potworem, który na pewno chce go zjeść wpadł do łazienki i zaczaił się w rogu wanny. Pech chciał, że właśnie tam była kratka, która odpadła, a kot skorzystał z okazji i znalazł miejsce, w którym czuł się pewnie... Siedział tam do dzisiejszego popołudnia. Nie jadł, pił dużo, bo wody w łazience pod dostatkiem... Dziś wyszedł spod wanny zwabiony zapachem męża i naszym "cicianiem". Niechętnie wtulił się we mnie (o Ty, niedobra, Ta, co mnie tu na pastwę potwora zostawiła...), ale do męża od razu się poszedł skarżyć... Przy nas nic nie zjadł...
Żeby nie wszedł znowu pod wannę tym razem mąż porządnie zabezpieczył otwór. A kocurowi przygotowaliśmy miejsce, gdzie może się schować przed Kundzią i łatwo się bronić przed przem, który chce go polizać...
Tyle na gorąco... Lecę do Was nadrabiać zaległości
