Nie ma dobrej w pełni zbilansowanej z dodatkiem tauryny w odpowiedniej ilości w formie kawałków w galarecie - możesz jedynie kupować z gatunku "ujdzie" i poprawiać.
Skoro kotek ma uczulenie na kurczaka, to Bozita /też nie najlepsza, ale i tak nieco lepsza niż marketówki, bo np. dodają odrobinę tauryny/ odpada (tam bazą jest kurczak niezależnie od smaku); z tego, co pisała Słupek o karmach "nie-mielonkach", to pozostaje Ci
Porta21 w wersjach bazujących na tuńczyku (zakładając, że kotek lubi) plus uzupełnianie tłuszczu i tauryny (witaminy jakieś ma, ale i tak nie do końca i minerałów też wybrak) lub kombinowanie z Cosmą na podobnych zasadach, ale to i tak do dobrego będzie sporo brakowało, bo tam w składzie jest np. "kurczak" czy "tuńczyk" co niekoniecznie oznacza "mięso z kurczaka plus trochę podrobów" czy "mięso z tuńczyka", a do tego kompletu witamin i minerałów nie zrobisz, bo każdy preparat ma wit. A i D, a one już tam są dodawane.
Skoro nie chce żadnych pasztetów ani mielonek, a chcesz mieć zbilansowane, to pozostaje Ci BARF i albo gotowe przepisy, albo - jeszcze lepiej - kalkulator i samodzielne kompozycje. Bo z suchym to już zapewne sam wiesz, że to nie jest dobry pomysł (oczywiście producenci tego ustrojstwa plus ci, którzy dzięki temu pozbywają się odpadów, którego do najgorszego badziewia dla ludzi nie da się wcisnąć zgodnie z przepisami, będą twierdzić, że chrupki to samo dobro; już w starożytności mówiono
zbrodnię popełnił ten, kto miał w tym interes).
W sumie to nie dziwię się kotu, że nie chce mielonki - ani to łatwo w paszczę chwycić (jak kot wyszarpuje mięso, to mu się nie rozpada przy próbie łapania zębami i nie wylatuje z powrotem do miski), ani zidentyfikować (bo dany fragment pachnie ni to mięsem, ni to podrobami - nie wiadomo czym). Zresztą co tu daleko szukać - Magnolia: zawsze jej kroję wszystko w cienkie długie paski, a ostatnio już nie miałam siły kroić podrobów i zblendowałam - i teraz łaska kocia na pstrym koniu jeździ czy zje sosik, czy nie - bo zblendowane są żołądki, wątróbka i serce. A jak miała w paski to wcinała aż uszka latały wąchając dokładnie każdy kawałek przed wzięciem do paszczy. Koty z wiekiem zwykle robią się bardziej ostrożne i podejrzliwe - to nie maluchy, które zwykle młócą wszystko jak leci. Jak czuje że to serce czy wątróbka albo żołądek, to je, a jak to jest "nie wiadomo co", to kontempluje, czy to jeść, czy też nie. Poza tym tutaj ma kawałki MIĘSA, a w wielu karmach o małej zawartości mięsa a z dodatkiem odpadów czy jeszcze zbóż i innych roślin, to kawałki nie są bynajmniej kawałkami mięsa - to coś jak kluski z masy odpowiednio formowane maczane w sosie z atraktorami: skoro mocno pachnie mięsem po wierzchu zabijając zapach ze środka, to kot zakłada, że to pewnie mięso i wcina; poza tym kawałki kotu się dużo łatwiej wkłada do paszczy niż pasztecik, który ciężko jest pokroić w paski, bo się rozpada.
Magnolcia jak ma za duży kawałek mięsa, to nim szarpie, czasami aż warczy, ale w końcu pogryzie i zje; jak miała za duży kawałek (bo kroiłam te mielonki), to przy pierwszym wypadnięciu kawałka próbowała drugi raz, a jak drugi raz wypadło - sfrustrowana odchodziła od miski, bo mogła polizać, ale wsadzić do paszczy był problem - więc to niekoniecznie kwestia tylko smaku i zapachu, ale też wygody jedzenia.
Zamiast szukać drugiego etatu, przekonaj się do samodzielnego robienia mieszanek - na początku najlepiej zestaw chociaż Easy BARF + tauryna + cytrynian wapnia lub skorupki (ale jak ma problemy z zasadowym pH, to może lepiej cytrynian jakiś czas, bo mniej alkalizuje); sól w kuchni zapewne i tak masz (a przy easy barf jest specjalnie nie dodawany wapń i sód w odpowiednich ilościach, żeby można było właśnie kręcić pH i zawartością sodu dla kotów wymagających diety niskosodowej); a jak jeszcze do tego dodasz olej z łososia (kwasy omega), to już w ogóle super. Jak kupisz mięso w markecie (wołowinę czy indyka), to niby idealne nie jest, ale pomyśl, że w większości karm są odpady z tego, co idzie dla ludzi - chemia ta sama, tylko mięsa brak.
Oczywiście idealnie byłoby z naturalnymi suplementami i mięsem zwierząt hodowanych na wolnym wybiegu żywionych naturalnie, ale powiedzmy, że barf na mięsie ze sklepu to jakiś kompromis pomiędzy przeciętnymi czy kiepskimi karmami a czymś dobrym (bo idealne to są tylko myszy, jaszczurki i takie tam upolowane przez kota - BARF ma tylko to naśladować, ale nigdy nie będzie tak dobry jak to, co kot je w naturze - tylko myszy, ptaków i żab plus robali mu chyba na zapadłej wsi nie będziesz łapał
).
...