Fabryka daje głos.
Obecnie dyżur w łazience pełni Tanita, ja spędziłam tam dwie godziny (i odrobiłam się trochę z zaległości pracowych, i poczytałam "Lamparta"

).
Wychodzi na to, że najlepiej sprawdza się siedzenie na podłodze, z miską z jedzeniem przy stopach, branie po jednym delikwencie na podołek do ręcznika, zapychanie syczącej paszczy gerberkiem albo pastą witaminową, a potem mizianie jedną ręką (druga służy do robienia korekty/odwracania stron książki).
Branie delikwentów przy siedzeniu na sedesie (nooo, nie w celach tylko tak, coby gdzieś przysiąść

) wywoływało za dużo paniki jednak.
Obsługa jeszcze w rękawiczkach (zaniedbałam raz i mam znów sieczkę na dłoni

), a przynajmniej wyciąganie zza sedesu - syki i bluzgi są straszliwe. Potem już jest tylko lepiej, choć to w różnym stopniu. Generalnie - są u nas od przedwczoraj, postępy obserwujemy, ale - chyba przez liczność stada - powooooolne

. Zastanawiam się nad opcją "wyadoptować najgrzeczniejsze a potem resztę oswajać"...
Najbardziej przerażone / najdziksze są krowy (a przez to najtrudniejsze do rozróżnienia

). Najodważniejsza jest cała czarna Pompka, a najspokojniejsza (aż się martwiłyśmy o zdrowie, ale pałaszuje normalnie , oczka śliczne) - pingwinka Bramka (mam nadzieję, że Sib nie obrazi się za plagiat, no ale naprawdę pasuje

).
Wszystkie mają w uszach kopalnie, którą eksplorujemy

.
Wątek i zdjęcia będą pewnie jutro. Na razie poprosimy bardzo dużo kciuków za to oswajanie...