Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 08, 2005 23:33

ascalithion pisze:a ja napisałem, że źle?


zle zacytowalam, sorry. Naszlo mnie na odpowiedz i wcisnelam "cytuj" to pierwszego postu z brzegu :? To byla odpowiedz ogolna :oops:
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 08, 2005 23:44

ascalithion pisze:chodziło mi o wskazanie, że jednak nie ma tutaj miejsca na pewność co do szczęśliwości wychodzącego i nieszczęśliwości zamykanego.
a w każdym razie może to być tak, że jak się kotka przyzwyczai to potem rzeczywiście jest problem odnałożenia zwierzaka... a odwyk unieszczęśliwia w trakcie trwania niewątpliwie...


akurat mam 1 wychodzacego a 2 niewychodzace :wink: Wszystkie sa szczesliwe, bo czegos innego do tego szczescia potrzebuja :wink: Nigdy nie stwierdze, ze wszystkie koty w domach sa nieszczesliwe, bo moze im to wystarcza i dobrze, bo beda bezpieczniejsze. Sa jednak takie egzemplarze, ze za cholere nie beda zyc tylko w mieszkaniu i takie wlasnie uwazam w domu za nieszczesliwe. Wolalabym Pyrke oddac do domu wychodzacego niz sila trzymac w domu widzac, ze kot cierpi.
Obrazek

Nika Łódź

 
Posty: 2945
Od: Pt maja 21, 2004 22:27
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 08, 2005 23:46

ani pisze:A moze w takim razie Ty opiszesz blaski i cienie zycia kotow niewychodzacych? Ze szczegolnym naciskiem na poczucie odpowiedzialnosci opiekunow za ich bezpieczenstwo.


Ja to wszystko już napisałam. Dokładnie.
Wystarczy uważnie przejrzeć wątek i poczytać ze zrozumieniem.
Przykro mi, ze tak trudno te informacje znaleźć, usiłowałam temu zapobiec i przez chwilę wydawało się, ze spokojna wymiana doświadczeń w tym wątku będzie możliwa. Ale po lekturze dzisiejszych wpisów zaczynam w to wątpić.

Korci mnie, zeby tym najżarliwszym inkwizytorom wypożyczyć Milusia na kilka miesięcy. Na pewno chętnie by przyjeli biedaka pod swoj dach i zadbali o jego bezpieczeństwo (oczywiście nie zrobię tego - za bardzo boję się o kota, mogłby się cieżko rozchorować od tych doświadczeń).

Mogę Wam za to opisać jak wyglądałoby życie Milusia w bezpiecznym domku niewychodzącym.
Zaczełoby się od siurania w dziwnych miejscach.
Potem wizyty u weta i męczenie kota, zeby wykluczyć całą listę chorób.
Na końcu wet stwierdzi, ze to sikanie jest na podłożu behawioralnym.
I paczkę synoluxu zapisze, tak dla pewności, bo jeszcze trochę białka było w moczu.
Kot z nerwów wydrapie sobie futro za uszami.
I schudnie parę kilo, choć już nie bardzo ma z czego.
Zdemoluje co się da, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Może walnie kupę na łożko, tak dla urozmaicenia.
Brzdęknie kilka razy łebkiem o szybę.
Zwroci wołowinkę i gotowanego kurczaka.
A potem zacznie znaczyć mieszkanie, patrząc błagalnie w oczy.
Zaznaczy meble, buty, boazerie i szafkę pod telewizor (mocz kastrata w większych dawkach cuchnie tak samo jak kocura)
Bedzie atakować drugiego rezydenta i drapać ręce ktore go głaszczą.
Będzie gryzł bez powodu albo skrobał całą noc zamknięte drzwi.
Jak mu się uda wymknąć na zewnątrz, to jest w stanie skoczyć z pierwszego piętra.

Może w końcu by się poddał i spędził długie lata na osiatkowanym balkonie, jako chorowity "kot specjalnej troski", kto to wie.

U mnie jest zwyczajnym, zdrowym i bezproblemowym kotem.
Spi w nocy, ma apetyt i dobry humor.
Łasi się i mruczy, czasem też na mnie warczy kiedy zamykam go w łazience. I pięknie wygląda w kwiatkach.
Miluś to ten bury, gdyby jeszcze ktoś nie doczytał.
Ostatnio edytowano Nie maja 08, 2005 23:51 przez nongie, łącznie edytowano 1 raz

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Nie maja 08, 2005 23:50

TŻ Oberhexe pisze:
tomoe pisze:Sorry, ale mnie się taki świat nie podoba. Myślę, że wielu kotom też nie.


Jak któryś z naszych kotów przyjdzie do mnie i powie mi „wiesz stary, ale nudno cholernie w tym domu, może sobie gdzieś smignę na dłuższy spacer - jakby były jakieś problemy, to zadzwonię”, to go bez wahania wypuszczę. Wątpię jednak, aby to szybko nastąpiło...


Jak żaden z Twoich kotów nie przychodzi do Ciebie i tego nie mówi - to masz szczęście. Jakby naprawdę miał potrzebę wychodzenia, o, to nie martw się, na pewno udałoby mu się do Ciebie dotrzeć.
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 09, 2005 0:03

ARKA pisze:
TŻ Oberhexe pisze:
tomoe pisze:Sorry, ale mnie się taki świat nie podoba. Myślę, że wielu kotom też nie.


Jak któryś z naszych kotów przyjdzie do mnie i powie mi „wiesz stary, ale nudno cholernie w tym domu, może sobie gdzieś smignę na dłuższy spacer - jakby były jakieś problemy, to zadzwonię”, to go bez wahania wypuszczę. Wątpię jednak, aby to szybko nastąpiło...


Wiesz, to ja tez odpowiem podobnie-jak ktorys z moich kotow powie mi zamknij mnie w domu to tez to zrobie :wink:


Rozumiem, że do weta też pędzisz tylko na wyraźne i zwerbalizowane życzenie/żądanie ze strony kota?
Our survey of households in seven U. S. regions demonstrated that few citizens have bothered to equip themselves with fireproof suits and extinguishers to deal with volcanic upheaval, solar flares, or the Lord's purifying flame.

TŻ Oberhexe

 
Posty: 4107
Od: Nie kwi 13, 2003 0:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 09, 2005 0:10

nongie pisze:
ani pisze:A moze w takim razie Ty opiszesz blaski i cienie zycia kotow niewychodzacych? Ze szczegolnym naciskiem na poczucie odpowiedzialnosci opiekunow za ich bezpieczenstwo.


Ja to wszystko już napisałam. Dokładnie.
Wystarczy uważnie przejrzeć wątek i poczytać ze zrozumieniem.
Przykro mi, ze tak trudno te informacje znaleźć, usiłowałam temu zapobiec i przez chwilę wydawało się, ze spokojna wymiana doświadczeń w tym wątku będzie możliwa. Ale po lekturze dzisiejszych wpisów zaczynam w to wątpić.

Korci mnie, zeby tym najżarliwszym inkwizytorom wypożyczyć Milusia na kilka miesięcy.Na pewno chętnie by przyjeli biedaka pod swoj dach i zadbali o jego bezpieczeństwo (oczywiście nie zrobię tego - za bardzo boję się o kota, mogłby się cieżko rozchorować od tych doświadczeń).

Mogę Wam za to opisać jak wyglądałoby życie Milusia w bezpiecznym domku niewychodzącym.
Zaczełoby się od siurania w dziwnych miejscach.
Potem wizyty u weta i męczenie kota, zeby wykluczyć całą listę chorób.
Na końcu wet stwierdzi, ze to sikanie jest na podłożu behawioralnym.
I paczkę synoluxu zapisze, tak dla pewności, bo jeszcze trochę białka było w moczu.
Kot z nerwów wydrapie sobie futro za uszami.
I schudnie parę kilo, choć już nie bardzo ma z czego.
Zdemoluje co się da, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Może walnie kupę na łożko, tak dla urozmaicenia.
Brzdęknie kilka razy łebkiem o szybę.
Zwroci wołowinkę i gotowanego kurczaka.
A potem zacznie znaczyć mieszkanie, patrząc błagalnie w oczy.
Zaznaczy meble, buty, boazerie i szafkę pod telewizor (mocz kastrata w większych dawkach cuchnie tak samo jak kocura)
Bedzie atakować drugiego rezydenta i drapać ręce ktore go głaszczą.
Będzie gryzł bez powodu albo skrobał całą noc zamknięte drzwi.
Jak mu się uda wymknąć na zewnątrz, to jest w stanie skoczyć z pierwszego piętra.

Może w końcu by się poddał i spędził długie lata na osiatkowanym balkonie, jako chorowity "kot specjalnej troski", kto to wie.

U mnie jest zwyczajnym, zdrowym i bezproblemowym kotem.
Spi w nocy, ma apetyt i dobry humor.
Łasi się i mruczy, czasem też na mnie warczy kiedy zamykam go w łazience. I pięknie wygląda w kwiatkach.
Miluś to ten bury, gdyby jeszcze ktoś nie doczytał.


Rozumiem, ze czesciowe zacytowanie mojej wypowiedzi jest oznaka czytania z glebokim zrozumieniem, a nie tendencyjnosci.

Jesli z kolei ja zostane wezwana do tablicy w tym samym celu, w jakim zostaly wezwane Zuza i Keti, DLA DOBRA KOTOW, rzecz jasna, to wyciagajac glebokie wnioski z Twojej wypowiedzi napisze tak:
"Jesli kot
- zacznie siurac w dziwnych miesjcach
- schudnie
- zdemoluje pare rzeczy
- walnie kupe na lozko
- zwroci wolowinke lub inny przysmak
- zrobi pare innych rzeczy, klopotliwych dla wlasciciela
nie mecz go wizytami u weta, ktorych wynikiem bedzie wydrapanie sobie przez kota futra i dalsze chudniecie

WYPUSC"

A. No i ja przed kazdym wyjazdem drze na mysl o tym, ze musze oddac kota pod opieke. Nie mozna tego nazwac marzeniem o wypozyczeniu go komus. Ale ja do tego stopnia nie lubie sie z nim rozstawac, ze wypuszczam go najdalej na balkon.

ani

 
Posty: 3491
Od: Pon mar 10, 2003 23:31
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon maja 09, 2005 0:47

TŻ Oberhexe pisze:
ARKA pisze:
TŻ Oberhexe pisze:
tomoe pisze:Sorry, ale mnie się taki świat nie podoba. Myślę, że wielu kotom też nie.


Jak któryś z naszych kotów przyjdzie do mnie i powie mi „wiesz stary, ale nudno cholernie w tym domu, może sobie gdzieś smignę na dłuższy spacer - jakby były jakieś problemy, to zadzwonię”, to go bez wahania wypuszczę. Wątpię jednak, aby to szybko nastąpiło...


Wiesz, to ja tez odpowiem podobnie-jak ktorys z moich kotow powie mi zamknij mnie w domu to tez to zrobie :wink:


Rozumiem, że do weta też pędzisz tylko na wyraźne i zwerbalizowane życzenie/żądanie ze strony kota?


"nie odwracaj kota ogonem' o zwerbalizowanych zyczeniach kota to pisales Ty. Ja pisalam, ze spelniam zycznia kota w zaleznosci od jego zachowan-jesli te zachowania odbiegaja od jego normalnych zachowan, codziennych, czy widze ze sa zmiany w kocie np. kichnal raz albo nie je tyle i je normalnie to ide do weta! Rozumiem, ze Ty czekasz-ze kot Ci powie, ze chyba jednak jest zle i trzeba by do weta i do tego weta sam zadzwoni, umowi wizyte,tak? :wink:
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Pon maja 09, 2005 1:02

tomoe pisze:
TŻ Oberhexe pisze:
tomoe pisze:Sorry, ale mnie się taki świat nie podoba. Myślę, że wielu kotom też nie.


Jak któryś z naszych kotów przyjdzie do mnie i powie mi „wiesz stary, ale nudno cholernie w tym domu, może sobie gdzieś smignę na dłuższy spacer - jakby były jakieś problemy, to zadzwonię”, to go bez wahania wypuszczę. Wątpię jednak, aby to szybko nastąpiło...


Jak żaden z Twoich kotów nie przychodzi do Ciebie i tego nie mówi - to masz szczęście. Jakby naprawdę miał potrzebę wychodzenia, o, to nie martw się, na pewno udałoby mu się do Ciebie dotrzeć.


Wiesz to nie jest tak do konca. Czlowiek to taki stwor,ze potrafi stworzyc druga istote dla swoich egistycznych potrzeb,roznych-hodowla.

I moze tu jest caly problem pogrzebany-faktycznie-koty hodowane-od wielu pokolen sa 'kotami sztucznymi'-zyjacymi tylko 'w niewoli' a w naszych kotach udomowionych tzw. dachowcach jednak ciagle jest ta teskonota jakas do wolnosci-slepa ale jest.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Pon maja 09, 2005 2:25

Zastanawia mnie, co to jest, ze tylko ten klub nie moze spokojnie, bez zaklocen istniec, sluzac glownie wymiana pogladow opiekunow, ktorzy ciesza sie towarzystwem wychodzacych kotow. Czy klub kota niewychodzacego tez jest ciagle zarzucany wypowiedziami tych, co koty wypuszczaja??????????????? Co sie dzieje, co kaze ludziom tak agresywnie reagowac na wiesc, ze ktos ma kota wychodzacego? Tak, to jest niebezpieczne, jak zycie w ogole. Przeciez koty domowe tez co i rusz spadaja nieszczesliwie z szafek czy najedza sie jakichs trujacych roslin, (sporo takich lamentow juz bylo na forum) wiec co, moze najbezpieczniej w ogole wrzucac koty do klatki, przynajmniej na czas naszej nieobecnosci? Jesli tylko o bezpieczenstwo chodzi. Ale chyba jednak nie tylko. Podejrzewam, ze ta agresja bierze sie z nieuswiadomionego poczucia winy i kompleksow..............
Kuma, to piaty kot@z ktorym mam do czynienia. Pierwszy, Nana, to byl kot sasiadow, jak najbardziej wychodzacy, ktory pol dnia spedzal u nas, bo tak sobie upodobal. Z Nana nie bylo zadnych problemow, dopoki sasiedzi nie musieli sie wyprowadzic do duzego bloku, na 4 pietro, gdzie jak wiadomo kot staje sie natychmiast kotem niewychodzacym. Wytrzymali miesiac i po licznych demolkach i glebokim stresie oddali Nane do tesciowej, na wies, gdzie kot blyskawicznie doszedl do siebie i zyl jeszcze dlugo i szczesliwie. Jeszcze za czasow Nany do naszej komorki wprowadzili sie Kurek z Akatorkiem, kotki, ktore w ogole nie chcialy byc domowe. Mieszkaly w steropianowym domku w komorce i w zimie czasem przychodzily pogrzac sie przy piecyku. Nie dluzej niz 2, 3 godziny. Zawsze trzymaly sie razem i wyniosly sie, gdy zawiezlismy je do weterynarza, gdy Kurek zostal przez innego kota ugryziony bolesnie w lape i strasznie utykal. Lapa wygoila sie piorunem, ale Kurek stracil do nas zaufanie i kotki wyniosly sie z komorki. Kolejnym kotem, ktory sie pojawil byl Sox, on chcial miec u nas dom i mial, ale tez byl kotem wychodzacym. Byl z nami 5 lat. Przezyl z nami przeprowadzke. W poprzednim domu bylo tak goraco w lecie, ze Sox spal na dachu- cale lato, czego mu szczerze zazdroscilam. Gdy zmienilismy dom, poradzono nam przez pierwsze dni nie wypuszczac Soxa, az sie przyzwyczai do nowego otoczenia......Lezal w szafie udajac niezywego. Nie chcial jesc, nie chcial zyc, nic nie chcial............Gdy wypuscilismy go, znow byl radosnym, szczesliwym kotem. W sumie zyl 10 lat, z nami 5 lat. Umarl na nerki, w domu. Ostatnie dni nie wychodzil, nie mogl juz utrzymywac rownowagi, a akurat byl czas majowych swiat i nic nie dzialalo (zaden wet).
Nie chce sie rozpisywac, moze kiedys opisze to bardziej szczegolowo. W kazdym razie koty nauczyly mnie pokory. Nie mam poczucia, ze ja tu rzadze i decyduje, bo koty, to takie moje troche przyglupie dzieci, co to ja wiem, co dla nich najlepsze. Nie wiem. Nie jestem kotem. Boje sie, ze jesli bede musiala wrocic do Polski, Kuma przestanie byc wychodzaca i bedzie bardzo nieszczesliwa. :cry:

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Pon maja 09, 2005 5:44

ani pisze:Jesli z kolei ja zostane wezwana do tablicy w tym samym celu, w jakim zostaly wezwane Zuza i Keti, DLA DOBRA KOTOW, rzecz jasna, to wyciagajac glebokie wnioski z Twojej wypowiedzi (...)


Stanowczo za mała głębokość.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 09, 2005 6:08

Kocurro pisze:Tytuł śliczny - szkoda, że nieprawdziwy.
Polemika nie jest polowaniem i nie dotyczy "czarownic", czyli, jak mniemam, osób wypuszczających koty personalnie.
Oponenci starają się jedynie podkreślić zagrożenia.


Nawiązując do płonących stosów nie miałam na myśli personalnych przepychanek, lecz typowe dla inkwizycji wydawanie osądu bez dokładnego zapoznania się z faktami i uważnej lektury całego wątku.

Oponentom nie odpowiada widok naszych kotów w kwiatkach. Do ich wizji stokroć lepiej pasowały by zdjęcia kocich wnętrzności rozwleczonych po ulicy.
Oponentom trudno przyjąć do wiadomości, ze codzienność kota wychodzącego nie jest jednym wielkim pasmem cierpienia.

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Pon maja 09, 2005 6:55

ARKA pisze:I moze tu jest caly problem pogrzebany-faktycznie-koty hodowane-od wielu pokolen sa 'kotami sztucznymi'-zyjacymi tylko 'w niewoli' a w naszych kotach udomowionych tzw. dachowcach jednak ciagle jest ta teskonota jakas do wolnosci-slepa ale jest.

Nie powtarzaj mitów Arka - i to mitów szkodliwych. I tak ludzie wierza w to, co napisalas. A ma to tyle samo sensu co duszenie niemowlat w kolysce.

Ktos niezorientowany przeczyta - i uwierzy, ze kazdy kot nierasowy musi wychodzic (choc pewnie nie to mialas na mysli). Ale wiesz zapewne jak sie wyrywkowe czytane odbywa.
U mnie w domu do drzwi leca na razie dwie - zajelo im to mniej wiecej po roku, zeby nie uciekac jak sa otwarte... Wiem, ze to tylko trzy koty, ale wszystkie trzy byly wychodzace i wszystkie trzy dlugo po przybyciu do mojego domu omijaly wyjscie z daleka.

Niektore koty beda wychodzace, niektore nie beda. Wiadomo. To ludzie decyduja o tym czy wypuszczaja czy nie. Czesc osob wypuszczac bedzie nawet jak im kolejne koty beda ginac czy jak jakis wroci poraniony. Nie rozumiem tego, ale tak jest.

Jednak wydawalo sie, ze funkcja forum powinna byc rowniez edukacja - tworzenie pewnych standardow. Kot bezpiecznie wychodzacy pewnie jest bardziej zadowolony i ma ciekawsze zycie niz ten, co wychodzic nie moze, ale ja tu o bezpiecznie wychodzacych jakos nie moge sie doczytac. Bo klatka, bo małpy, bo zoo.

Zdaje sie, ze nikt nie ma zabezpieczonego ogrodu. Wszystkie wychodzace koty sobie chodza gdzie chca.

Przykre to i tyle.

A zachwycanie sie mozliwoscia wychodzenia bez podkreslania jego niebezpieczenstw uwazam za szkodliwe. Tak jak pisanie o rzekomym umilowaniu "wolnosci" przez koty nierasowe.

Nie boli mnie widok kota w kwiatkach - jak mi to ktos zarzucil. Nie zazdroszcze takze. Jak juz pisalam - gdybym miala ogrod bylby on maksymalnie zabezpieczony. I podejrzewam, ze koty by z niego korzystaly chetnie, bo teraz jak juz poczuly, ze maja dom i troche zapomnialy o ciezkich przejsciach, to ciekawskie sa, widze po balkonie.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88357
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pon maja 09, 2005 7:02

nongie pisze:Oponentom nie odpowiada widok naszych kotów w kwiatkach. Do ich wizji stokroć lepiej pasowały by zdjęcia kocich wnętrzności rozwleczonych po ulicy.



Wypraszam sobie.
Obrazek

Ska

 
Posty: 6073
Od: Sob lut 28, 2004 20:40
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów Górny

Post » Pon maja 09, 2005 7:36

nongie pisze:Oponentom nie odpowiada widok naszych kotów w kwiatkach. Do ich wizji stokroć lepiej pasowały by zdjęcia kocich wnętrzności rozwleczonych po ulicy.
.


wiesz, nie znosze jak ktoś mówi , co ja czuje i myśle

a tu juz przegiełęłaś
wypraszam sobie
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pon maja 09, 2005 8:00

ani pisze:... WYPUSC"

dobre :D

szczęśliwy - nieszczęśliwy

tego nikt nie wie

możemy się tylko domyślać i interpretować zachowanie mniej lub bardziej prawidłowo

a skoro są problemy z interpretacją, to niech chociaż będzie bezpieczny
Od-vetowy Snus
Za vetem veto - liberum veto :evil:

evanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 57909
Od: Pt gru 13, 2002 16:16
Lokalizacja: miasto wojewódzkie na prawach powiatu, a nawet gminy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Claude-meave i 169 gości