Magija pisze:co tam u Rastka? Pozdrowienia od Lolity!
a dziękujemy, dziękujemy
czwartek wieczór... jakieś wrzaski, piski i poszczekiwania przy bramie... no i...

szczenior 7-miesięczny, TŻ wściekły, kazał psy zostawić na dworze, ale o pół do pierwszej w nocy Rastek zaczął "pukać" do drzwi, więc musiałam wpuścić oba-dwa. O czwartej rano pisk okropny i czarne 15 kilo pakuje mi się na ręce z płaczem, że mu zrobili krzywdę. Pewnie któryś kot go potraktował. W piątek po pracy ubrałam toto w szelki i obrożę, pozapinałam jak mogłam, wsadziłam do auta i wywiozłam do CC. Czytnik chipów wziął i zaginął, więc czekałyśmy na p. Piotra z Azylu, żeby psa odczytać, na co nadzieję miałam niewielką jakoż i płonną całkiem.
Po powrocie do domu poszłam wzdłuż ulicy naklejając ogłoszenia na słupy, drzewa i elementy parkanów.
Pani Teresa zagląda przez płot: a skąd nowy pies? a to nie Luśki czasem? kto to jest Luśka na Boga żywego???
Po pół godzinie - Pani Teresa z kobitką i dziewczynką koło 13 lat pod bramą stoją. No tak, to Luśki Murzyn jest! Ona ze stajnią współpracuje i przyjeżdża taka pielęgniarka z córką na kucyki, i wypuściły psa, bo taki słodki, to się dziecko pobawić chciało. A jak się pobawiło, to mamusia do auta dzieciaka wepchnęła i fiuuu! pojechała. A Murzynka bez opieki na otwartym podwórku zostawiła. P. Lucyna szukała, ale jak się ciemno zrobiło, to się bała z wnuczką łazić, od rana robotę miały, a potem to już dobrą minę do złej gry robiła i tylko co jakiś czas na ulicę wychodziła, żeby sprawdzić, czy gdzieś czarne zwłoki nie leżą.
Tak więc Murzyn wrócił do domu, p. Lucyna została poinformowana, że psa ma pilnować...
Szkoda tylko, że go zdążyłam odrobaczyć, zaszczepić i zaczipować
