Villentretenmerth pisze: Ileż to było mrauków, burczeń, mruczeń i ocieractwa na powitanie!
Ja uwielbiam powroty z pracy , z popołudniowej zmiany - godz 23, w porywach 23:40. Misię widzę juz z daleka, rude futro w ciemności rzuca się w oczy , Misia siedzi na środku drogi / kompletnie pustej o tej porze / . Wybiega pierwsza na powitanie. Dochodzę do bramy - z mroku słychać donośne
miauuuuuu - to Pietrucha. Gucio bezgłosnie owija się koło nóg. Na podwórku ciemno, ciężko nie przewrócic się. Towarzystwo zgodnie wkracza do domu i obsiada kuchnię. Rozbieram się , daję jeść, siadam przed kompem. A koty grają w
kto pierwszy ten lepszy ..... Kto pierwszy wskoczy na kolana. Wygrywa z reguły Gucio. po 5 min wpada w miłosny trans , który kończy się zrzuceniem kota z kolan, bo Gucio , w uniesieniu , gryzie i drapie do krwi. Pietrucha w tym czasie lawiruje po klawiaturze, usiłując wpakować mi
tyłokocie w nos. Misia czeka..... Jak sie doczeka to juz koniec. Tumany rudego futra unoszą się wszędzie, obsiadaja oczy , nos, usta....Bo Misia - w sytuacjach stresowych - reaguje zrzucaniem futerka. U weta zawsze pozostaja kłęby, żeby nie wiadomo jak była wyczesana
No a ja , w tym czasie , usiłuję jakos dostać się na
miau 