[Białystok13]akcja sterylizacja s.23

Owszem. Tam była dokarmiana kotka, kotce na zimę postawiona była super budka, wyścielona super pachnącym siankiem. Koteczka (czarna) zamieszkała w budce, była dokarmiana przez miłą panią z budki z jedzeniem (jej pracodawca o tym wiedział i był przychylny takiej inicjatywie). Kotka była sterylizowana, ale nieco dzikawa - ponoć, tyle wiem "ze słyszenia".
Po czym kotka wyparowała (dosłownie, nie było nawet ciałka), budka została i nie była zniszczona. Dziwne.

Nie wiem, gdzie teraz ta kocia-budka jest - ponieważ budka (ta z jedzeniem) splajtowała, albo ją ktoś odkupił, ponieważ jest inny właściciel. I chyba już inna obsługa. Raczej wątpię, czy w takim razie ktoś tam dokarmia, w tej sytuacji.

chuda861 - Ty chyba wiesz coś więcej, bo to Twoja znajoma była? Dobrze kojarzę?

A miejsce paskudne, bo ruch duży, ludzi masa, samochodów jeszcze więcej, a przyjezdni pewnie mogli pomyśleć, a co tam - wywiozę do miasta, to się miastowe ulitują. Nie pierwszy raz. Kociaki w pudle kartonowym też były podrzucone kiedyś. Ech...
Mogę pomóc, info na pw proszę.

Skoro o forum mowa - poradźcie, gdzie mogę ogłosić królika miniaturkę do adopcji. Kupiony na prezent i...sama historia się pisze...

XmonikaX pisze:Skoro o forum mowa - poradźcie, gdzie mogę ogłosić królika miniaturkę do adopcji. Kupiony na prezent i...sama historia się pisze...

To jest stronka adopcyjna:
http://adopcje.kroliki.net/
a tu adres do adopcji w woj. podlaskim:
adopcje+Podlaskie@kroliki.net

UWAGA!!!

Student medycyny adoptuje koty, żeby je potem zamordować :strach:

viewtopic.php?f=1&t=153652

]mieszkam w poblizu wiem na tamta wczesniejsza czarna ...kotka zapadła sie pod ziemie i jej nie ma ,niestety pojawila sie inna kocia bieda..zamierzam od czasu do czasu cos podrzucac do jedzonka.a z czasemn jak namierze miejsce gdzies koczuja maluszki pomoc w łapaniu i i ich i mamusi ,mieszkam w poblizu wiec jak bede miec chwile bede tam zagladac nie zostawie tego ...wczoraj pytalam ludzi co tam pracuja nikt nic nie wie nikt nic nie widzial nikt nie karmi.,..wiec mamusia jest zdana na sama siebie.

kassja - bardzo dziękuję. Będę ogłaszać, dziś jak sie wszystko dobrze ułoży porobię jej zdjęcia. Jest śliczna, biała z niebieskimi oczami.

chuda861 - jesli kotka jest tam zdana sama na siebie to ma ciężko. Okolica mocno niebezpieczna.

chuda861 pisze:[astępna kocia bieda! na dworcu pks obok parkingu podlasia express a pawilonkami gdzie podlasie e.ma siedzibe bliżej dworca pks..widziano kotke i 3 małe kociaki (prawdopodobnie zostały tam wyrzucone) dziś przeszukałam teren i napotkałam wieczorkiem kocia mamusie jak wyjadała chrupki które zostawiłam w ciągu dnia.niestety bała się i uciekła w strone torów,,,nie wiem gdzie ma stałe miejsce ale może wspólnymi siłami znajdziemy i pomożemy w karmieniu,,.moge wspólnie z kimś tam chodzić pokazać gdzie zostawiać jakieś jedzonko a nóż jak nie mi to którejś innej uda sie namierzyc kicie kociaki..wtedy łatwiej będzie ze złapaniem maluszków...i mamusi.

Justynko, jakby nie patrzeć - chyba nikt bliżej niż ty nie mieszka. Tak więc kilka spacerów i może się uda? A co do tego że "nikt nie karmi" fakt, bywa różnie. Ale jakiś pogłębiony wywiad by się przydał... Skoro kotka w budce tam mieszkała i miała dwie opiekunki to podejrzewam, że jakby się nowa kota pojawiła to i jej chrupkę by rzuciły...
Im więcej uda się zrobić samemu tym większej ilości kotów można pomóc....

A teraz prywata...
Polowałam sobie. Tj po ostatnim "obejściu systemu" zabezpieczeń w klatce usprawniłam zapadkę, sprawdziłam zamknięcia, wyrównałam podłoże i... złapałam kota sąsiadów. Następnie w nocy - jeżyka :1luvu:

(nie był przesadnie szczęśliwy) no i jeszcze jednego "kota publicznego" - faceta sierotę który choćby pękał z przejedzenia to zawsze jeszcze chrupeczkę zmieści :twisted:

A dziś nareszcie złapał się "kot właściwy" :ok:

Więc nie ma że się nie da - kot(kotka?) jadała na drugim końcu osady, pojawiła się u mnie ze 2 razy. Nie miałam większych nadziei na udany połów. Ale jeszcze mniej uśmiechała mi się myśl o słodkich kociaczkach.
Już dogadałam się z kobietą która karmi, że jak mi się nie uda to będę polować u niej. Ale zwierz skusił się dziś. Potęga saszetki Whiskacza

Niechętnie muszę też przyznać punkty za inteligencję mojej koteczce obronnej. Klatka złapała w sumie 3 koty i jednego jeżyka. A ona jakoś poradziła sobie z systemem i jedynie wyżarła tuńczyka

Dzień dobry!

U mnie pod firmą kotów jakby więcej ostatnio ... Jakieś 2 czarne, tak samo szczupłe dziś biegały .. i znów widziałam karmiącą mamę. Ale maluchy jej dobrze schowane.

Cześć!
Z racji tego, że ostatecznie wyprowadzamy się z Białegostoku mam do oddania kilka kocich urządzeń

- czarno-białe legowisko napodłgowe z czarną kokardką

BArdzo proszę zainteresowanych o szybki kontakt!
Pozdrawiam!

Wysyłam PW

kupię jeśli ktoś ma tanio albo na zbyciu wszystko dla kotka:legowisko drapak misieczki... prosze o ceny i zdjecia na emiala irka9000@wp.pl

mam do sprzedania karmę Royal Canin Mother&BabyCat 800g za 18zł, przesyłka kosztuje 9,50zł, opakowanie otwarte, ale nie ruszony ani gram karmy, jest ktoś zainteresowany?

kassja pisze:...
Mam w zanadrzu kolejne dwie pozytywne historie, tylko muszę fotki zgrać, ale kabelek gdzieś wcięło
Bardzo lubię pozytywne historie, to tak jak bajki z dobrym zakończeniem

Oto jedna z nich:
Dokarmiamy razem z koleżanką Jolą kotki, które pozostały po ryneczku przy ul. Jurowieckiej. Początkowo stado liczyło 7 sztuk, ale z czasem wykruszyło się do 3 dziewczynek. Dziewczynki są wystrylizowane, więc przynajmniej z kociętami nie ma problemu. Dwie czarnuchy i jedna szylkretka.

Jesienią, gdy roboty na budowie Galerii Jurowieckiej ruszyły pełną parą, maszyny warczały, drzewa wyrywano, a wypompowywana woda lała się strumieniami postanowiłyśmy połapać kotuchy i wywieźć do rodziców Joli. Problem ze złapaniem był ogromny, bo kotki były już łapane na sterylizację i na widok klatki uciekały. W październiku jedną z czarnych dziewczynek udało mi sie złapać za kark i wsadzić do transportera. Na wiosce posiedziała trochę w łazience, brzuch wykładała do głaskania, tuliła się do rąk, wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Ale gdy Jola otworzyła drzwi na podwórko kotucha dała nogę i tyle ją było widać. Minął listopad, grudzień, styczeń, a kotuni ani śladu. Obydwie byłyśmy zestresowane i załamane, że zrobiłyśmy kotce gorzej niż miała. W lutym mama Joli na polu zobaczyła czarnego kota, ale gdy zawołała, kotunia uciekła. Pod koniec lutego czarny, wychudzony kot przyszedł pod dom, bał się strasznie, ale chwycił jedzonko i uciekł. I rytuał zaczął powtarzać się codziennie, z tym, że kot coraz więcej czasu spędzał w obejściu Joli rodziców. Jola zastanawiała się, czy to nasza kotunia, czy jakaś wioskowa bieda. Joli dawała się głaskać, wszystkich pozostałych omijała szerokim łukiem.
Niedawno byłam na wiosce, gdy zobaczyłam kotunię, to zakiciałam tak specyficznie, jak zawsze ją wołałam nad Białką. Kotucha podnisła łepek i pędem przybiegła do mnie, mruczała, ocierała się o nogi, wywracała brzuchem do góry. Teraz już jesteśmy pewne, że to nasza kotunia. A zobaczcie, jak jej dobrze.