Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Gunia1 pisze:Jenny ma 13 lat.Przed 10-ma dniami zdiagnozowano u niego chłoniaka jamy brzusznej. Obecnie Jenny jest już po operacji usunięcia guza wrastającego w jelita. Diagnoza była dla mnie szokiem. Jenny mój kochany staruszek, który przez 6 lat dzielnie zmagał się z cukrzycą, teraz ma przegrać batalię z rakiem.
Na początku byłam zdecydowana na chemię, jednak z czasem przyszła refleksja, mam małe dziecko 1,5 roczku.Lekarz poinformował mnie o ryzyku i wpływie metabolitów znajdujących się w kocich wydzielinach na małe, szybko rosnące dziecko. Zdecydowałam, że nie podejmę tego ryzyka. Jenny wychodzi na dwór, porusza się powoli, jego największym problemem jest brak apetytu, ale z odpowiednimi lekami daje radę.
I tu jest sedno mojego problemu, ON NIE CHCE UMIERAĆ! Dzisiaj widziałam jak próbował złapać pasikonika, jak próbuje wrócić do dawnego życia. Starsza córka (13 lat) prosi żebyśmy podjęli leczenie, jestem całym sercem za, od momentu diagnozy nie mogę jeść, żyję w napięciu, ciągle o nim myślę, a łzy płyną strumieniami, ale co z małą?
Proszę pomóżcie, piszcie kto co wie z własnego doświadczenia, czy jeżeli umieszczę Jennego w pomieszczeniu gospodarczym, w pralni, i udostępnię mu podwórko, bez którego nie może żyć, czy to wystarczy by uchronić dziecko?
Gretta pisze:Gunia1 pisze:Jenny ma 13 lat.Przed 10-ma dniami zdiagnozowano u niego chłoniaka jamy brzusznej. Obecnie Jenny jest już po operacji usunięcia guza wrastającego w jelita. Diagnoza była dla mnie szokiem. Jenny mój kochany staruszek, który przez 6 lat dzielnie zmagał się z cukrzycą, teraz ma przegrać batalię z rakiem.
Na początku byłam zdecydowana na chemię, jednak z czasem przyszła refleksja, mam małe dziecko 1,5 roczku.Lekarz poinformował mnie o ryzyku i wpływie metabolitów znajdujących się w kocich wydzielinach na małe, szybko rosnące dziecko. Zdecydowałam, że nie podejmę tego ryzyka. Jenny wychodzi na dwór, porusza się powoli, jego największym problemem jest brak apetytu, ale z odpowiednimi lekami daje radę.
I tu jest sedno mojego problemu, ON NIE CHCE UMIERAĆ! Dzisiaj widziałam jak próbował złapać pasikonika, jak próbuje wrócić do dawnego życia. Starsza córka (13 lat) prosi żebyśmy podjęli leczenie, jestem całym sercem za, od momentu diagnozy nie mogę jeść, żyję w napięciu, ciągle o nim myślę, a łzy płyną strumieniami, ale co z małą?
Proszę pomóżcie, piszcie kto co wie z własnego doświadczenia, czy jeżeli umieszczę Jennego w pomieszczeniu gospodarczym, w pralni, i udostępnię mu podwórko, bez którego nie może żyć, czy to wystarczy by uchronić dziecko?
Nie bardzo sobie wyobrażam, w jaki sposób preparaty, które przyjmuje kot (do wewnątrz) mogłyby zaszkodzić innym domownikom.![]()
Tyle już porad otrzymywanych od lekarzy opisali tutaj forumowicze (od dziwacznych po całkiem idiotyczne), że najlepiej byłoby gdybyś się poradziła innego lekarza.
A jeśli chcesz żeby wypowiedział się tutaj ktoś lepiej zorientowany w temacie, zmień tytył wątku, bo ten sugeruje tylko, że opowiadasz o swoim kocie, podczas gdy biedak jest ciężko chory i ważą się jego losy.
Tytuł zmienia się, edytując pierwszy post wątku.
edit: Tutaj masz wątek o skutecznym leczeniu psa z chłoniakiem jelita.
Ivette pisze:Gretta pisze:Gunia1 pisze:Jenny ma 13 lat.Przed 10-ma dniami zdiagnozowano u niego chłoniaka jamy brzusznej. Obecnie Jenny jest już po operacji usunięcia guza wrastającego w jelita. Diagnoza była dla mnie szokiem. Jenny mój kochany staruszek, który przez 6 lat dzielnie zmagał się z cukrzycą, teraz ma przegrać batalię z rakiem.
Na początku byłam zdecydowana na chemię, jednak z czasem przyszła refleksja, mam małe dziecko 1,5 roczku.Lekarz poinformował mnie o ryzyku i wpływie metabolitów znajdujących się w kocich wydzielinach na małe, szybko rosnące dziecko. Zdecydowałam, że nie podejmę tego ryzyka. Jenny wychodzi na dwór, porusza się powoli, jego największym problemem jest brak apetytu, ale z odpowiednimi lekami daje radę.
I tu jest sedno mojego problemu, ON NIE CHCE UMIERAĆ! Dzisiaj widziałam jak próbował złapać pasikonika, jak próbuje wrócić do dawnego życia. Starsza córka (13 lat) prosi żebyśmy podjęli leczenie, jestem całym sercem za, od momentu diagnozy nie mogę jeść, żyję w napięciu, ciągle o nim myślę, a łzy płyną strumieniami, ale co z małą?
Proszę pomóżcie, piszcie kto co wie z własnego doświadczenia, czy jeżeli umieszczę Jennego w pomieszczeniu gospodarczym, w pralni, i udostępnię mu podwórko, bez którego nie może żyć, czy to wystarczy by uchronić dziecko?
Nie bardzo sobie wyobrażam, w jaki sposób preparaty, które przyjmuje kot (do wewnątrz) mogłyby zaszkodzić innym domownikom.![]()
Tyle już porad otrzymywanych od lekarzy opisali tutaj forumowicze (od dziwacznych po całkiem idiotyczne), że najlepiej byłoby gdybyś się poradziła innego lekarza.
A jeśli chcesz żeby wypowiedział się tutaj ktoś lepiej zorientowany w temacie, zmień tytył wątku, bo ten sugeruje tylko, że opowiadasz o swoim kocie, podczas gdy biedak jest ciężko chory i ważą się jego losy.
Tytuł zmienia się, edytując pierwszy post wątku.
edit: Tutaj masz wątek o skutecznym leczeniu psa z chłoniakiem jelita.
to nie jest żadna bujda, tylko prawda. Nie bez powodu kroplówki z leków do chemioterapii przygotowuje się w komorze laminarnej, żeby lekarz nie wdychał tych oparów. Nie znam dokładnie farmakokinetyki tych leków i nie wiem, które i w jakim przedziale czasowym są szkodliwe dla ludzi, ale w niektórych przypadkach na pewno tak jest.
Wiadomo już, jak kotek zniósł operację?
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 147 gości