Czytałam opinie (nie tylko na polskich stronach) i niestety tak bywa po Applaws: nie każdemu kotu pasuje

TOTW ma bardzo małe te chrupki - może ich nie gryzły. U Magnolii po TOTW i Orijenie w kuwecie idealnie, za to po RC to kupy-giganty; zresztą jadła chętnie (rc fibre, bo kłaki miała, a żadnych past nie chciała ani trawy - teraz już je trwę i malt cream z miamora jak mocniej linieje np. w czasie upałów), ale tylko kilka dni, a później tylko Orijen; TOTW też jej się znudził.
A pytanie: który TOTW? Bo ja miałam akurat Rocky Mountain. Poza tym... czy w tej RC, po której jest OK, są probiotyki? Bo w TOTW (tak jak i w Orijenie) są probiotyki, a wiele karm (w tym RC) jest wyjałowionych totalnie i dlatego czasami wprowadzanie nowej karmy może trwać nawet od miesiąca nie tylko ze względów smakowych (nawet z BARFem tak się dzieje, że jak kot był tylko na karmach, to trzeba bardzo powoli, bo inaczej masakra); przy TOTW jest nawet ostrzeżenie nie tylko, że wprowadzać powoli, ale że mogą być na początku nieprawidłowe i mocno śmierdzące kupy (a przynajmniej było takie, bo info przy produktach lubi się zmieniać jak w kalejdoskopie - tak jak kiedyś przy animonda carny było 7% chyba mięsa i reszta podroby, a teraz nie ma nic). Teoretycznie probiotyki powinny pomagać przy biegunkach, ale nie zawsze tak jest. Poza tym TOTWa nawet Magnolia łykała w całości, bo to malutkie chrupeczki (tylko jej daję namoczone ze względu na częste bóle gardła), więc może tu jest problem?
Poza tym to może być też składnik jakiś (łącznie z witaminami czy minerałami w jakiejś wersji), który powoduje u kota alergię (alergie pokarmowe objawiają się właśnie np. biegunkami) i wtedy nic się nie zrobi. Choć jeśli to więcej kotów, to bym prędzej obstawiała albo wyjałowienie jelit, albo nie przyzwyczajenie do jakiegoś składnika, którego nigdy dotąd nie jadły i trzeba by je bardzo powoli przestawiać.
Żeby coś tańszego, a dobrego, to ciężko (WildCat tak samo drogi). Jest trochę bezzbożówek (jak GranataPet), ale mają sporo węglowodanów z ziemniaków, więc interes z tego żaden (no może poza tym, że kukurydza i pszenica oraz soja mogą bardziej uczulać niż ziemniaki, ale to też nie jest reguła - jedna wet pisała o kocie uczulonym na... mięso myszy). Orijen jest bardzo kaloryczny i konkretny - producent podaje dość duże porcje, ale tak naprawdę wystarczy mniej (bo tamte są chyba na koty niesterylizowane liczone, a one mają większe zapotrzebowanie energetyczne); czasami w komentarzach ludzie piszą o przebiałczeniu po Orijenie i że koty nadal jedzą dużo - tylko kot domowy, który się nudzi, czasami jak człowiek: je z nudów. Z materiałów, które czytałqm, to kot siedzący cały czas w domu powinien mieć 5.4g białka na kg m.c. i tłuszczu nieco mniej niż połowę (kcal powinny się zgadzać z obu); dla kota 4kg daje to 21.2g białka, czyli 50g Orijena (a producent podaje 60g); i to w zupełności wystarczy (nawet żarłok-Magnolcia na kolację dostaje 12g, a TOTWa musiałą dostać 15g, żeby wytrzymać tyle samo czasu).
O ile wiele karm jest tańszych w zoo+. to akurat Orijena najtaniej znalazłam w
Animalcare w cenie 185 zł za 6.8kg. A on ma 80% składników zwierzęcych (mięso, ryby, jajka, tłuszcz zwierzęcy, wątróbka) i bakterie jelitowe (dobrze zasiedlone jelita nie szaleją z byle powodu). Drogo wychodzi, to fakt - tylko ja nawet na sobie stosuję (z powodzeniem) zasadę:
nie wydasz na kucharza, wydasz na lekarza.
Co do filetówek - niestety nie znalazłam żadnej dobrze zbilansowanej i nadającej się dla Magnolci (kurczak i tuńczyk są wg niej niejadalne, a na tym bazuje większość karm... jedynie w suchej może być kurczak o ile nie jest 100%). Chyba to, żeby było w puszeczce wszystko, wymusza taką a nie inną konsystencję. A może BARF? Bo Magnolci mieszanka pasuje - lepiej niż jakakolwiek puszka. Tylko z tym jest trochę zabawy, ale do ogarnięcia. W wiem, że niektóre hodowle na tym jadą (bo u mojego dostawcy zakupują m.in. krew suszoną i dużo surowego mięsa).
...