Dawno temu hodowałam jeża w domu przez pół roku...z przymusu:)
Mąż znalazł jeża na jezdni, przywiózł do domu, a ten mnie ugryzł w palec.
No i trzeba było z jeżem do weta...a ze mną do lekarza:)
Codziennie musieliśmy jeżdzić z nim na kontrolę
stanu zdrowotnego
Jeż miał się dobrze, mieszkał w 120 litrowym akwarium, wieczorami dreptał po pokoju...
W tym czasie rozpoczęły się strajki 80...
Wiadomo, ludziska siedzieli w zakładach pracy wyjść w tym czasie można było tylko za specjalną przepustką...
Ja i mąż pracowaliśmy w jednej firmie...musieliśmy brać te przepustki...
A argument?
Fajny!
"Musimy z jeżem do weta"
Pan, który był odpowiedzialny za wydawanie wyjściówek przed naszym czwartym wyjściem z zakładu powiedział:)
"Moglibyście wymyśleć lepszy pretekst na nie uczestniczenie w strajku...takiego głupiego argument nikt inny by nie wymyślił tylko wy..."
A my naprawdę musieliśmy z jeżem...
A teraz idę powiesić pranko... ciutkę dosprzątać mieszkanie i po południu na wizytę..
Wrócę wieczorkiem:)