No to Poznańska Stonoga startuje oficjalnie!
Czemu jesteśmy Stonogą?
Bo wspólnie mamy...32 nogi!
Do setki brakuje nam co prawda 68 nóg, ale dla chcącego nic trudnego...
Wszystkich nas jest 9 i dzielimy się na trzy grupy:
Duże stonogi- sztuk dwie -> człowiekowaci
Średnie stonogi- sztuk dwie -> kotowaci
Małe stonogi- sztuk 5 -> szczurowaci
Wątek jest dla średnich stonóg, ale czasem inne grupy mogą się przewijać

Problemy zostawiamy za sobą i startujemy od nowa.
Średnia Stonoga Bandella:
piesczotliwie: Gnom, Głąb, Cielak, Japońska Gnida, Kocia, Kociana, Mandella, Bandeli, Potwór z Loch Ness
Imię wybrała sobie sama.
Kiedy 5 lat temu postanowiłam zakocić się cielakiem-podróżującym, postanowiłam, że będzie to kotka, łaciata o imieniu Smiena lub Laica...Tak było w teorii...a praktyce...przyniosłam głąba do domu, postawiłam na podłodze i wołam, a tu nic! Na Smienę zero odzewu, na Laice tak samo, na inne imiona również, w końcu się "wkurzyłam", bo jak to tak! taki pizdryk nie będzie się słuchać?! O nie! Więc w całej tej "złości" wysyczałam: chodź tu Bandello jedna! A ona, ogon do góry i przybiegła w te pędy

tak oto marzenie o kocie Smienie odeszło w niepamięć.
Mam Bandellę, a dyktowanie warunków zostało jej do dzisiaj
Średnia Stonoga Jego Wysokość- Lucyfer
pieszczotliwie: Lucuś, Lucek, Lucyna, Futro, Gamoń, Lusinda, Wasza Wysokość
Jest to kot jak z bajki, więc bajkowe imię otrzymał- kto oglądał Kopciuszka ten wie

9 kilo pięcioletniego, błękitnookiego futra w typie syberyjczyka.
Historia Lucyfera nie jest wesoła.
Dokociłam się przypadkiem zmieniając mieszkanie. Poprzedni lokatorzy zostawili go w gratisie do mieszkania. Kot miał szczęście w nieszczęściu. Raz, że pozbył się swoich "opiekunów", dwa, że trafił na nas. Państwo oddali go "pierwszemu lepszemu". W mieszkaniu mógł zamieszkać ktokolwiek, albo zostałby gdzieś wywieziony, a wtedy jak wiadomo jego losy mogły by być różne.
Jak pisałam wcześniej: łączenie odbyło się ekspresowo i bezproblemowo, a Lucyfer stał się pełnoprawnym członkiem naszej Stonogi.
Początki nie były łatwe, bo kot był znerwicowany (w domu było dziecko), chował się i nie chciał wychodzić. Zasada "nic na siłę" sprawdziła się rewelacyjnie. Kot złapał oddech, przyzwyczaił się do rytmu domu, odgłosów, reszty Stonóg. Teraz mamy miziastą, ciapowatą, puchatą kulę, która robi z dnia na dzień postępy, drze japę o głaski, wywala się na koła. Lucyfer poznał w końcu, co to legowisko, zabawki, drapak i że na podłodze jest bezpiecznie i można się przechadzać po całym domu kiedy się chce. Do tego stopnia, że jak się wywali na przedpokoju, to jaśniepana trzeba obchodzić, bo nie raczy zejść z drogi
Trochę jeszcze zajmie zanim doprowadzę go do kultury, bo jak pisałam wyżej, stan pazurów i futra to pożoga, ale małymi krokami, dojdziemy do wszystkiego
Futrzaki w domu czują się dobrze, są zrelaksowane, wietrzą tyłki na balkonie i śpią w dziecięcym łóżeczku...
Jak przychodzę do domu, to mam las ogonów i ćwiczenie koloratur...
To samo rano. Automat- woda na kawę wstawiona i już słychać koloratury
Chyba zapiszę je do opery
Jeśli ktoś oglądał Kota Simona, to Lucyfer właśnie tak miauczy, z tym, że potrafi jeszcze modulować
Nadal jestem na banicji internetowej, więc na pełne fotorelacje trzeba będzie jeszcze poczekać.
Chyba, że
Kotina wrzuci foty Lucyfera na wątek, bo ja nie mam takiej możliwości.
A na koniec, krótka historia z dokocenia:
ponieważ były syki ze strony Kocianej, a Lucyfer siedział na szafie nie wiedząc, co to małe łaciate chce, dla komfortu postawiłam kuwetę Lucyfera pod szafą, a jej na korytarzu.
Kociana ostentacyjnie weszła do jego kuwety (Lucyfer widział wszystko z góry) i dosłownie- olała temat, będąc z siebie rada. Lucyfer chwilę siedział z przymrużonymi ślepiami, po czym zeskoczył z szafy, pobiegł na korytarz i jeszcze bardziej ostentacyjnie pokazał jej, co o tym fakcie myśli
zrobiło się przydługo, więc w tym poście kończę
anieli i Stonogi!
