Kocia rodzinka na balkonie. Pani ['] Pan ['] została kotka:(

Franusiu, mocne kciuki :ok:

serduszko zdrowiej szybciutko. Czekamy na wiadomości :!:

Franusiu, bardzo się martwię

Zdrowiej, malutka :ok:

Również czekam na wiadomości...

a może to kalci....wówczas są nadżerki w pyszczku bolesne i kotek nie chce jeść....

Witam się po przerwie, podczas której reanimowałam swój komputer. Niestety nie wstawię jeszcze żadnych zdjęć, gdyż wciąż istnieje ryzyko, że mam jakieś pliki zainfekowane- dlatego jutro nadrobię zaległości.

Czytałam wszystkie wieści, które mnie ominęły- mam nadzieję, że maluszki dojdą do siebie. U mnie pierwszego dnia ta najmniejsza wydawała się mniej aktywna od reszty. Tzn. więcej spała, wręcz zasypiała na siedząco podczas gdy reszta latała po całym pokoju. Ale mam nadzieję, że wszystko będzie ok.

Co u Tajgi i Simby? Takie daliśmy im z Maciejem imiona robocze- mimo tego, że Czarna to ona, to Simba do niej bardzo pasuje- od takie czarne lwiątko. A że imię brzmi "żeńsko" to i takie dostała imię. A Tajga, bo jak Tygrys- wprawdzie nie syberyjski a bardziej bengalski- ale jednak Tygrys.

Kociaki są zdrowe i niezmordowane. Mój luby ostatnio mnie opuścił i poszedł spać do drugiego pokoju, bo małe tak szalały w nocy, nie dając spać

A tu wstać rano trzeba do pracy

Naprawdę ich hulanki po całym domu są niesamowite. Moje kocice wciąż mocno pokazują, że nie podoba im się obecność maluchów, ale teraz już nie izolujemy ich- wzięły dom w posiadanie

Simba jest większym miziakiem, ale obydwie nie lubią za bardzo być brane na ręce. Za to Simba uwielbia chować się pod moją długą spódnicą. Autentycznie- włazi tam i siedzi, kładzie się i mruczy :oops:

Tajga natomiast wydaje się być mimo to bardziej kontaktowa- nie gada tak jak Simba, nie mruczy az tak jak ona również- ale kontakt z nią wydaje się być bardziej, hmm, po prostu żywiej reaguje na człowieka.

Generalnie zaczynamy się przywiązywać- maluchy są cudowne. Szukamy im domu- póki co wszyscy chcą chłopców

A Tu same baby

super, ze wróciłaś z tak dobrymi wieściami. Jak widzisz martwimy sie bardzo o Franie, malutką- troszkę się pochorowała, ale wszyscy trzymają mocno kciuki i na pewno będzie dobrze. Tajga i Simba :1luvu:

śliczne imiona.Ogromne głąski dla dziewczynek :1luvu:

A co słychać u Lulci ? i jak minął dzień Frani, jest jakaś poprawa?zjadła troszeńkę ? :1luvu:

Wielkie głaski i mocne :ok:

za zdrówko

Fajnie że wróciłaś już do nas kathleenka i cieszą dobre wieści o koteńkach.

Ja dzisiaj byłam w Łodzi po odbiór budki od Ani pisiokot za którą bardzo serdecznie dziękuję :1luvu:

dla mamy kociaków z wątku, ale oczywiście nie pomyślałam aby zrobić zdjęcie domku :oops:

ale musicie mi uwierzyć na słowo pisane, że domek śliczny i porządnie wykonany i z grubego styropianu, także koteczka nie powinna już marznąć zimą.

Zrobiłam zdjęcie mamusi kociaczków,
nosek jeszcze nie wygojony od tłuczenia się w klatce w lecznicy

jak już mi się przypomniało, że nie zrobiłam zdjęcia domku, to budka już była na balkonie i tyle tylko jej widać

Oczywiście pokazałam pani karmicielce zdjęcie Franusi jakie udało mi się zrobić w lecznicy u Pani doktor gdy była z nią akurat pisiokot .
Taka śliczna dziewusia jest :1luvu:

a co do leczenia to Ania pewnie napisze więcej.
Obrazek

Aniu-pisiokot , miło było Cię poznać

i jeszcze raz bardzo dziękuję za zrobienie domku dla koteczki.

Co z Frania?

martwimy sie....

Mała wczoraj dostała całą baterię leków (Ania świadkiem): antybiotyk, leki wzmacniające, przeciwzapalne, trochę kroplówki mimo, że pije. Pani doktor zachodziła w głowę, o co chodzi, bo malutka nie miała gorączki, brzuszek był niebolesny i miękki, żadnych nadżerek itp.

Po powrocie do domu niunia spała do późnego popołudnia, a ja co kwadrans zaglądałam do klatki, gdzie naustawiałam całą kolekcję miseczek z jedzonkiem z nadzieją, że coś zje. Niestety, nie ruszała nic, tylko spała. Co godzinę wkładałam jej do pysia po parę kropek śmietanki i odrobinę gotowanego kurczaka, modląc się w duchu, żeby mi tego nie zwymiotowała.
Gdy wieczorem znowu zabrałam się do podkarmiania, Franusia nagle sama zaczęła powolutku podjadac kurczaczka z talerzyka

. Nie wierzyłam własnym oczom, ale naprawdę jadła

Tadaaam

Dzisiaj rano powitały mnie dwie żwawe panienki, chętne do zabawy

. Jedzonko z saszetki Felixa tylko dziubnęły, za to, gdy zaczęłam je częstowac kawałeczkami pieczonego schabu pałaszowały na wyścigi. Teraz siedzą na oknie, próbuja łapac muchy, no i ogólnie wyglądają na zadowolone

.

Musze przemyslec jadłospis dla nich. Ewidentnie gotowe karmy maja w głębokim poważaniu, chociaż na początku je jadły. No, ale nie mogę przecież dawac im cały czas miesa, bo za chwilę taki nadmiar białka odbije się na stanie ich nerek. Spróbuje gerbera z indykiem , trochę białego sera, smietanki, bo lubią ... Macie jeszcze jakieś pomysły ?

A tu Franusia sprzed chwili. Szkrab zadowolony jak gdyby nigdy nic, a mnie przez te kilka dni kilka siwych włosów przybyło :wink:

.

A w ogóle to muszę nakręcic filmik, jak Lulka bawi się ze swoimi ulubionymi wujkami - siedmiokilowymi kocurami

. - Dropsem i Kacprem. Zaczepia ich, potem biegnie przed siebie, a chłopaki za nią w te pędy, jak za małą myszką. Kiedy ja doganiają przewraca się na brzusio i patrzy na nich slodziutko, a oni, lekko skonfundowani, walą się obok niej i wzroku z małej nie spuszczają. Za sekundę Lulka wstaje, znowu gna przed siebie, oni za nią z tupotem, bo to wielkie kloce są, no cyrk

. Ja tylko patrzę, żeby jej nie przygnietli, czy wręcz nie zdeptali w tych dzikich gonitwach. Ale widac, ze doskonale się bawią razem