I przyjechały...
Najpierw z transporterka wytoczył się Nowik, cały zasikany, po nim nieco mniej zasikane (poprzez kontakt z Nowikiem) Marcyś i Psotek. Wszystkie w niezłej formie i ślicznie pachnące
Wet powiedział, że Nowika musiał odizolować, bo się gryzły, i to już po zabiegu, jak tylko trochę oprzytomniały! Mnie to mówi...
Gorzej z kotkami, szczególnie z Burunią. Ponoć była „robiona” jako ostatnia, więc to dlatego. Ale widać było, że ją boli, pomiaukiwała żałośnie prawie całą noc. Trochę wymiotowała – na srebrno, bo ciągle wylizuje sobie okolice rany, pysio też ma cały srebrny.
Od niedzieli, kiedy przeniosłam ją do siebie (złapałam ją wraz z Nowikiem w sobotę i zamknęłam do niedzieli w tzw. komórce), cały czas siedziała skulona w jednym miejscu przy ścianie. Na szczęście jadła, a załatwiała się – co było dla mnie największym zaskoczeniem – do kuwety!
I teraz dalej tak siedzi. Rano było już chyba lepiej, zrobiła siku do kuwety, ale gdy szła, miałam wrażenie, że jedna łapka zostaje jej lekko z tyłu.
Sofia i Gala rano wyglądały już całkiem nieźle, choć głównie śpią. Spróbuję wyrwać się na chwilę z pracy, żeby do nich zajrzeć.
Szwy będą miały wyjmowane dopiero w przyszły piątek. Kocurki chętnie wypuściłabym wcześniej i potem sama im zdjęła, tylko ta pogoda... Akurat teraz musiało się zrobić tak paskudnie
Wet skasował na razie za trzy kotki – 240 zł (kocurki, zgodnie z umową, robione są gratis). Druga tura pojedzie albo w przyszły piątek, albo (co bardziej prawdopodobne) dopiero w następnym tygodniu.
Bombo, doszła Twoja wpłata (17. 01. – ale widocznie po południu) – jeszcze raz Ci dziękuję!
I chciałam
serdecznie podziękować Julce – nie tylko za dużą wpłatę, która wielkim skokiem zbliżyła nas do celu, ale także za nieoczekiwaną i zupełnie niesamowitą – wręcz odjazdową

– paczkę!
Część rzeczy wypakowałam, część (puszeczki) zostawiłam w środku. Funcio od razu zajął strategiczne miejsce tuż obok pudełka – i tak przy nim waruje, pewnie jeszcze do teraz...
---