solarie pisze:jak Stary nazywał się jak jeszcze nie był stary - też Stary?
Oficjalnie to on się nazywał Ebola MacGyver, ale że mąż i ja zamiast „kici, kici” wołaliśmy go „koć, koć” (nie wiem, skąd się nam to wzięło, bo ja wcześniej miałam koty i wołałam je „kici, kici”, mój mąż też miał kontakt z tymi zwierzakami i wołał je tradycyjnie — po prostu od początku ten kot był wyjątkowy

), to zwykle nazywany był Koćkociem (nie wspomnę o tym, że mój mąż zwraca się do niego pieszczotliwie np. „ty czarny parchu”

). Od czterech lat ma jeszcze dodatkowe imię, nadane mu przez mojego przyjaciela: Boniek (zaczęło się od Bonifacego, teraz ksywka ta ma kilka pokrewnych wersji: Boniek, Boniuś, Boniula, Bończysław). Młoda zresztą też pierwotnie miała imię, zwała się Lalka Tsunami.
solarie pisze:Widzę, że u Ciebie te dokocenie przebiega błyskawicznie, ja wciąż czekam na pierwszy zgodny posiłek. Tym niemniej kciuki za Was będę trzymać, one się zawsze mogą przydać.

Kciuki się przydadzą, bo o ile Stary potwierdził swój stoicyzm i traktuje Newę, jakby tu była od dawna, o tyle Młoda wciąż co i raz dostaje zawału albo ataku paniki, no bo przecież o połowę mniejszy i dwie trzecie lżejszy, nieagresywny wycior do butelek jest
taki strasznie groźny, że ojej i olaboga. Ale są postępy, wczoraj już było kilka sytuacji neutralnych.
No to kciukujmy za siebie i dokocajmy się!
