Spoko, na jedzenie to już chętnie lecą, nawet niektóre dają się pogłaskać.
W każdym razie skorzystałam z porad i maluchy znów wylądowały w klatkach, tym razem dwóch mniejszych. I tak kuwety zajmują połowę powierzchni, ale już chociaż nie szóstka się tam kręci. Znaczy bury nie wylądował. Mniej fajne jest to, że kuwety są uważane za dobre miejsce do leżenia i to niezależnie od tego, ile kup tam leży. Przed chwilą nawet nie mogłam ich posprzątac, bo zajęta, a Sobota nie chciała się usunąć.
Maluchy zostały dziś zaszczepione i na wszelki wypadek odpchlone, gdyby to z tego powodu się drapały. Oprócz tego są zdrowe. Muszę pozbierać kupale w celu stwierdzenia ich tajemnego życia, wtedy odrobaczymy.
A wszystko dzięki cioci alix76, która hołotę wyłapała, bo sama bym nie dała rady. I w ogóle z politowania dla mojej bezradności pojechała z nami do weta. W związku z tym mój wkład w wyprawę polegał głównie na wklejaniu naklejek szczepionki do książeczek - nie, żebym żałowała braku głębszych przeżyć.
Dzięki, alix
Niestety, alix swoje poświęcenie opłaciła krwią (i jeszcze się sumitowała, że pobrudziła mi ową krwią podłogę

)
Na szczęście maluchy zmęczone znęcaniem się już bez kłopotów pozwoliły wydobyć się z transportera i przełożyć do klatek.
Mam nieśmiałą nadzieję nadzieję, że bura dziewczynka się dziś przełamała, bo ładnie dała się wygłaskać. Choć znów na mnie syknęła, gdy wkładałam rękę do klatki. Mam nadzieję, że bez większego przekonania.
Tylko jak mam się teraz z nimi bawić, gdy znów są w klatce i takie osowiałe?
Postaram się wreszcie wrzucić zdjęcia.