Drodzy robotnicy przecięli mi w piątek kabel od internetu... znajomy powiedział mi, że to niestety nagminna praktyka, bo taniej jest zapłacić odszkodowanie niż kombinować z kablami. Ale znów jestem on-line

Rondelek nie lubi moich praktyk, bo to oznacza, że nie ma mnie caaaaały dzień w domu i nie ma kto głaskać kota. A jak nawet wraca ten człowiek, to nakarmi, miźnie i... zaśnie, bo robi po 12 h dziennie przez kolejne 5 dni. Dziś wróciłam wcześniej - Ronda czekała już pod drzwiami i nie dała mi zleźć z kanapy, uwaliła się na mnie i burczy jak traktor od godziny.
Ja jednak nie protestuję zbytnio, bo nie ma nic przyjemniejszego, niż takie powitanie i nie wiem, jak to możliwe, że jeszcze kilka tygodni temu, żadna ruda baryła nie wypatrywała mojego powrotu do domu. Aż czuję wyrzuty sumienia, że w przyszłym tygodniu będę szlajała się po Pradze, a moim kotem zajmie się moja przyjaciółka.